wtorek, 12 kwietnia 2016

Ogłoszenia Parafialne

Hej!

Ostatnimi czasy mam bardzo dużo spraw które nie są dla mnie zbyt korzystne. Niestety przez to będę musiała ZAWIESIĆ bloga na jakiś czas. Nie jestem w stanie określić dokładną datę mojego powrotu bo to wszystko zależy od tego jak się potoczą sprawy prywatne. Mam nadzieję że nie będziecie mi mieli tego za złe ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Przepraszam że w takim momencie ale naprawdę nie dam rady pisać rozdziałów z wiedzą co się dzieję wokół mnie. Jest mi przykro z tego powodu ale nie mogę postąpić inaczej. Wybaczcie.

~Justyna

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 20: Liczą się nie lata w twoim życiu, tylko życie w twoich latach.

-Leo... bo ja muszę powiedzieć Ci coś ważnego...
-Niki..?!- spojrzał na mnie zadziwiony.
-No bo jestem głodna... - przeciągnęłam ostatnie słowo.
-Wystraszyłaś mnie tak tylko żeby powiedzieć że jesteś głodna..? -zaśmiał się. Pokiwałam głową ledwo powstrzymując śmiech. -Jesteś niemożliwa. -ja tylko się uśmiechnęłam. Wstałam żeby pójść do kuchni gdy Leo chwycił mnie za rękę.
-Leeeeo! Daj mi iść się na jeść...!
-O nieeee.- wyszczerzył swoje zęby.
-Głodna jeeesteeeem!
-Oj wieeeem.
-No to mnie puuuść!
-Niech pomyśle... -stanął i udawał że myśli. -Nie! -rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Nooo Leeeeeo! Przeeeeestań!!
-Bo co?
-Bo się obrażę!
-No Niki..!
-No Leeo!
-No cooo?- zaśmiał się a ja przewróciłam oczami. Przynajmniej mnie już nie łaskotał! Chłopak zbliżył się do mnie a ja szepnęłam mu na ucho:
-Jeeeeeść. -próbowałam się nie zaśmiać.
-No idź już po to jedzenie bo jeszcze mi tu padniesz czy co.- odsunął się.
-Chcesz coś? -spytałam jeszcze
-Możesz mi coś przynieść. -uśmiechnął się. Wyszłam z tarasu i po kierowałam się do kuchni. Zrobiłam nam tosty. Wzięłam talerze i spowrotem wróciłam na taras. Leo siedział wpatrzony w telefon. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym postawiłam talerz na stoliczku. Usiadłam po turecku i zaczęłam jeść tosty. Nie wiem od kiedy ale w myślach miałam ciągle ten dzień w którym musiałam wyjechać z Polski... ilekroć zamknę oczy widzę to wszystko...  tak wyraźnie... widzę moje pierwsze cięcie... tak bardzo boli... czasem mam wrażenie że nadal tego potrzebuję... jedna samotna łza spłynęła mi po policzku. Wstałam i odnosząc talerz poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi. Potrzebowałam obok siebie siostry która mnie wystawiła... znów zaczęłam płakać.
Ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi.
Zignorowałam ten fakt i udawałam że śpię. Było to nie lada wyzwaniem bo ciągle miałam ochotę pociągnąć nosem.
W końcu pukanie ustało. Chciałam się schować. Usiadłam przy oknie. Zaraz pod oknem był mały spadzisty daszek. Otworzyłam okno i weszłam na ten dach. Usiadłam sobie na dachówce i znów zaczęłam myśleć. Mój telefon dzwonił trzy czy cztery razy ale teraz nic nie było ważne. Bałam się każdego słowa, każdego kroku... każdego nagłego ruchu. Miałam wrażenie że zaraz zemdleje. Wróciłam do pokoju i zamknęłam okno. Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół po coś na ból głowy. Na dole nie zastałam nikogo. A może to i lepiej? Szybko wzięłam tabletkę i popiłam wodą.  Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Odwróciłam się a za mną stał Leo.
-Spałaś? -spytał gdy mnie zobaczył.
-Tak spałam. -Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej bo przerwał mi pocałunkiem.
Gdy już przestał ruszyłam do mojego pokoju. Ledwo stałam na nogach więc teraz naprawdę chciałam iść spać.
Wchodząc na schody zachwiałam się i jeszcze moment a bym spadła.
-Nic Ci nie jest Niki?!- usłyszałam głos za mną. Ledwo się odwróciłam a Leo stał już przy mnie.
-Źle się czuję. Głowa mnie troszkę boli.
-Niki może trzeba iść do lekarza?
-Nie przed chwilą wzięłam tabletkę na ból głowy i teraz idę się położyć.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-Ale idę z tobą. Jeszcze się wywalisz i co by było? - zaśmiał się na co przewróciłam oczami i znów zaczęłam wspinać się po schodach. Ledwo weszłam na drugi schodek a już trzymałam się z Leo za rękę. -Ja mówiłem prawdę. -wyszczerzył swoje zęby a ja się tylko uśmiechnęłam. Z pokoju siostry było słychać błagalne krzyki pomieszane ze śmiechem.
-Przy takich krzykach to ja nie zasnę. -zaśmiałam się.
-To chodź do salonu.
-Niee chceee mii się...
-Leń!
-Twój leń.
-Mój -chłopak się uśmiechnął. Byliśmy już pod moim pokojem. -No to dobranoc księżniczko. -powiedział i mocno mnie przytulił.
-A nie możesz zostać ze mną...?
-Mogę -uśmiechnął się
-Więc zostań ze mną. -przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
-Zostanę. -zamknęłam oczy i tylko poczułam jak odrywam się od ziemi. Szybko otworzyłam oczy.
-Leeeeo! Puuuść mnieee!- zaczęłam się śmiać. W jednym momencie głowa przestała mnie boleć i wrócił chumor.
-Jak sobie chcesz.- dosłownie rzucił mnie na łóżko, po czym poszedł zamknąć drzwi. Usiadłam na łóżku gdy ten wracał już do mnie. Spojrzałam na niego wzrokiem który był w stanie zabić. Leo uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Chcąc udawać obrażoną odwróciłam głowę ale zaczęłam się śmiać ponieważ ktoś zaczął mnie łaskotać. Ciekawe kto?
-Leeeeo! Nieeee! Przeeeeestaaaań! Proooszę!! Nieeee łaaaskocz mnieee!
-Czemu miałbym przestać? - wyszczerzył zęby. - Lepiej wyglądasz jak się śmiejesz!
-To miał być komplement, Miś?
-A nie był?
-Nie wyglądało -pokazałam mu szereg moich zębów.
-Jeśli chcesz mogę walnąć lepszy.
-Słucham.
-Jesteś najlepszą, najpiękniejszą i najwspanialszą dziewczyną jaką dane mi było poznać. Kocham Cie my Polish Queen.- ostatnie zdanie powiedział po polsku. Mocno go przytuliłam i jedna łza spłynęła mi po policzku. -Coś się stało Niki...? -nie ukrywał zdziwienia.
-Spełniłeś moje marzenie...
-Kontynuuj. -spojrzał na mnie.
-Bo wiesz jeszcze jak mieszkałam w Polsce to chciałam pójść na Wasz koncert ale zawsze coś nie wychodziło. Zawsze chciałam Was usłyszeć na żywo.
A teraz ty tak po prostu siedzisz obok mnie. -próbowałam się uspokoić.
-No widzisz. Siedzę obok Ciebie a nawet przytulam. Nic nie jest niemożliwe.
-Ja jestem, zapomniałeś już? - zaśmiałam się.
-O Tobie nigdy.
-Słodki jesteś.
-Nie jestem.
-Ze mną się nie kłóci.
-No ale nie jestem.
-Leo...
-Niki...
-To moje imię.
-Nie miałaś iść przypadkiem spać?
-Nie chce mi się.
-Niki leniu!
-No coo?
-Kładź się spać.
-Nie chce mi się.
-Niki...
-No dobra. Ale ty nigdzie nie idziesz.
-Nie mam gdzie.- położyłam się obok chłopaka i nie minęła chwila a ja już spałam.

*Marceline*
Podczas filmu dużo rozmawialiśmy. Tak naprawdę film był tylko pretekstem żeby spędzić czas razem. Siedzieliśmy na moim łóżku przez co byłam trochę niespokojna po od zawsze pod poduszką mam żyletkę. Wiem jestem nie poważna ale przyzwyczajenie. Staram się nie ciąć ale nie zawsze wychodzi. Przez cały pobyt w szpitalu spałam niespokojne bo pod poduszką nie było tego małego niszczyciela życia. Gdy film się skończył było jeszcze dosyć wcześnie. Wstałam chcąc się wyprostować ale chwilę później byłam już w powietrzu.
-Chaaarliee! Pooostaaaw mnieee!- zaczęłam błagać bo boję się wysokości.
-Nie widzę takiej potrzeby.- uśmiechnął się po czym zaczął biegać ze mną po pokoju. Nie mogłam opanować śmiechu.
-Prooooszę poooostaw mnieeee!
-Skoro tak ładnie prosisz...
-Chaaaarlieeee!
-No już. -postawił mnie a ja zaczęłam uciekać po schodach. Zbiegłam na dół i przez werandę wyszłam na ogród. Chwyciłam szlaufa i schowałam się za ścianą. Gdy Charlie wszedł do ogrodu zaczął mnie wołać a gdy podszedł bliżej nadal mnie niewidząc ja wyskoczyłam i oblałam go wodą z węża ogrodowego. Śmiałam się niemiłosiernie. Blondyn był tak przemoczony że nawet suchej nitki na nim nie było. Gdy już pojął co się stało zaczął biec w moją stronę. Szybko rzuciłam szlaufa i zaczęłam uciekać. Biegaliśmy po całym ogrodzie. W końcu mój organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa i musiałam stanąć bo kto wie jakby się to mogło skończyć. Położyłam się na trawie i próbowałam się uspokoić. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bicie serca. Starałam się zacząć normalnie oddychać ale nie wychodziło. Mój spokój nie trwał długo bo gdy tak leżałam przybiegł Charlie z szlaufem no i... byłam już cała mokra.
-Ej! Przez Ciebie jestem mokra!
-Zemsta, słodka zemsta- wyszczerzył się.
-Egh... Ale ja byłam grzeczna!
-Nie wydaje mi się.
-Uważaj sobie.
-Bo co?
-Bo kur... nic- zaklnęłam po polsku.
-Zapomniałaś że nie rozumiem Polskiego?
-Nie, nie zapomniałam ale dziewczynom nie wypada tak mówić. -zaśmiałam się.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Możliwe.
-Taka chcesz być tajemnicza?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Tak jasne.- zaczął wiać mocniejszy wiatr co sprawiło że zaczęło mi być zimno. Bardzo zimna bo aż się zatrzęsłam. - Zimno ci? Cała się trzęsiesz.
-Jest dobrze. Ale idę się przebrać z tych mokrych ubrań.
-Ja chyba też.
-Chyba? Jesteś mokry jak szczur!
-I kto to mówi?
-Ja. -zaśmiałam się.
-No chodź tu i mnie przytul.- podszedł do mnie z rozłożonymi rękami.
-Idź sobie! Będę jeszcze bardziej mokra! -krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
-Oj Cysiu, Cysiu.
-Nie mów taaaak.
-A Niki może?
-Niki to jełop któremu nic się nie da wytłumaczyć. Ona to wyjątek.
-Jak ty o siostrze mówisz?
-Bardzo ładnie -uśmiechnęłam się.
-Dobra. Ja idę się przebrać.
-No ja też. -wbiegłam po schodach na górę. Wzięłam jakaś koszulkę która zakrywa brzuch i czerwoną bluzę z kapturem a do tego jakieś dość krótkie spodenki. Weszłam do łazienki i się przebrałam. Bluzę założyłam wychodząc z łazienki i jak zawsze chciałam ubrać kaptur ale w moim pokoju była moja siostra. Ledwo powiedziałam jedno słowo a ta rzuciła się na mnie ja głupia.
-Siooooostraaaaa. Nuuuuudziiii miiii się!
-Jesteś głupia. A gdzie twój chłopak?
-Śpi. No weź spędź trochę czasu ze mną!
-Spadaj.
-Wychodzicie gdzieś?
-Nie wiem. Zostałam brutalnie oblana za pomocą węża ogrodowego więc musiałam się przebrać.
-Kto zaczął?
-No oczywiście że ja.
-Głupia.
-Też Cię lubie Zgredku.
-Dobra Maniek, ja już idę.
-Pa.
-Bay.- gdy siostra wyszła chwyciłam telefon i założyłam kaptur po czym zeszłam do kuchni. Musiałam wziąść leki. Gdy już połknęłam ostatnią tabletkę usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Oczywiście w kapturze.
Kiedy tak sobie siedziałam i byłam skupiona ma telefonie do kuchni wszedł Charlie oczywiście mnie wystraszył.
-Co to w kapturze w kuchni?
-Nie strasz mnie!
-Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz. Ja jestem grzeczny.
-Ciota.- powiedziałam po polsku.
-Coś mówiłaś?
-Nie nic.- pokazałam mu język.
-Nie przeginaj. Jesteś młodsza.
-Oj tam. W sierpniu kończę 17 lat.
-Warto wiedzieć.
-Dobra co chcesz?
-Spędzić z Tobą czas?
-Czemu odpowiadasz pytaniem?
-Bo mogę?
-Dobra stop. Co robimy?
-Chodź za mną. -chwycił moją rękę. Wyszliśmy z domu a ja nie wiedziałam gdzie idziemy. Po drodze cały czas się wygłupialiśmy. Szłam posłusznie za chłopakiem. Byłam bardzo ciekawa gdzie idziemy. Nie musiałam długo myśleć bo już byliśmy pod parkiem naprzeciw studia taty.
-Po co tu przyszliśmy? -spytałam.
-Bo to jedyny park jaki tutaj znam?
-Mam rozumieć że będę Ci musiała pokazać jakiś inny. Zgadza się?
-Nic nie musisz Mercy.
-W takim razie chodź za mną. -zaczęłam iść w stronę wyjścia ale chłopak mnie zatrzymał. Odwróciłam się w jego stronę.
-Zostajemy tutaj.
-No niech Ci będzie.
-Zdejmij ten kaptur.
-Nie chce mi się.
-Mam Ci pomóc?
-Yhy...- szybkim ruchem ręki zdjął mi kaptur z głowy. Zaśmiałam się.
-No. I tak ma być.
-Ale ja wolę być w kapturze.
-Ale bez niego widać twoje oczy.
-Dlatego też wolę mieć go na głowie.
-Czyżby chumor dopisywał?
-Nie do końca.
-Coś się stało?
-Nie, wszystko jest w porządku. -spuściłam głowę i znów założyłam kaptur. Na tle tych wszystkich ludzi w koszulkach na ramiączkach wyglądałam co najmniej dziwnie. Bałam się, że mogą sobie pomyśleć, że się tne. Nawet jeśli to prawda to wolę żeby świat nie wiedział. Zaczęliśmy spacerować po parku w ciszy. Nie czułam potrzeby żeby odezwać się chociażby pół słowem.
-Marceline, na pewno nie jest Ci gorąco?
-Nie, jest dobrze.- starałam się nie pokazywać mojej złości.
-Może lepiej będzie jak ją ściągniesz?
-Nie...!
-Ale tu jest tak gorąco że jeszcze jakiegoś udaru słonecznego dostaniesz...
-W takim razie wracam do domu! Tam na pewno nie dostanę udaru słonecznego...!-odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu.

*Nicole*
Gdy wstałam Leo leżał obok i chyba spał. Wypełzłam spod objęć bruneta i udałam się do pokoju siostry. Cysia była w łazience więc usiadłam na jej łóżku. Gdy wyszła chwilę porozmawiałyśmy i poszłam do siebie. Wzięłam laptopa i zeszłam na dół oczywiście na werandę. Miałam dużo nieprzeczytanych wiadomości więc miałam dużo do roboty. Nie powiem że szło to opornie przez pewne maile które wzruszyły mnie do łez. Po dłuższym czasie na werandę przyszedł Leo.
-Nareszcie! Ile można czekać? -Zaśmiałam się.
-Gdybym nie ogarnął że poszłaś to jeszcze długo.
-Oke...?
-Wiesz gdzie się podziały blondaski?
-Wyszli gdzieś. -Gdy dokończyłam zdanie usłyszałam trzask drzwi. -Oho. Właśnie wrócił jeden blondasek.
-Czemu tak uwarzasz?
-Kojarzę fakty.
-Tłumacz.
-Marceline wyszła z kapturem na głowie.
-Czemu?
-Cysia ma czasem takie dni lub momenty w których, w kapturze na głowie czuje się najlepiej. Niestety...
-Czyli poszło o kaptur?
-Najpewniej.
-Od kiedy tak ma?
-Od kilku miesięcy. Leo, ja chyba muszę do niej iść... boję się że...
-Idź. Ona potrzebuję teraz Twojego wsparcia.
-Jakby wrócił Charlie powiedz mu żeby pod żadnym pozorem nie przychodził do pokoju Marceline.
-Powiem.- szybko wybiegłam z tarasu. Po kierowałam się w stronę pokoju siostry. Zaczęłam pukać do drzwi. Nic. Z każdym uderzeniem coraz mocniej. Nadal nic. Nagle przypomniałam sobie że mam zapasowy klucz do "drzwi" jej "balkonu". Pobiegłam po niego do swojego pokoju a gdy już go znalazłam szybko zbiegłam na dół. Wbiegłam na werandę i podeszłam do owych "drzwi". Powoli przekręciła klucz i po cichu weszłam do ulubionego miejsca mojej siostry. Również cicho zamknęłam drzwi i ponownie przekręciłam klucz. Teraz już z impetem otworzyłam drzwi prowadzące do pokoju siostry. Marceline odskoczyła od biurka.
Była cała czerwona z płaczu.
-Siostra wyjdź. Nie mam teraz ochoty na pogadanki.
-Jeśli myślisz że tak po prostu wyjdę i pozwolę ci na zrobienie czegoś głupiego. To się grubo mylisz.
-Wyjdź!
-W takim razie oddajesz mi wszystkie żyletki, noże, linijki i inne ostre  przedmioty.
-Po co chcesz tu być? - westchnęła.
-Chce Ci pomóc.
-Niki... ja... yh... no... tak wyszło... że...
-Poszło o kaptur?
-Tak...
-Marceline co się z tobą dzieje?!
-Wyjdź! Nie mam zamiaru słuchać o tym co jest ze mną nie tak!
-Marcelina...!
-Wynocha! Stajesz się taka jak oni! Rozpuszczona gwiazdeczka która myśli że wszystko jej wolno! Wyjdź!
-Ty... -zalałam się łzami. Otworzyłam drzwi i wybiegłam z pokoju siostry. Wchodząc do siebie tak trzasnęłam drzwiami że chyba cały do mnie słyszał.

*Marceline*
Po kłótni z siostrą zaczęłam płakać. Żeby zagłuszyć mój szloch włączyłam moją ulubioną piosenkę: " Anna Blue - Silent Scream ". Po dłuższym czasie wzięłam pieniądze, telefon i wyszłam. Zanim jednak udałam się w miejsce docelowe zastanowiłam się czy naprawdę tego chce. Zacisnęłam ręce i poszłam do pircera (zabijcie mnie nie wiem jak się to piszę xD - Autorka). Już od dłuższego czasu planowałam zmianę wyglądu ale dzisiejszy dzień przyspieszył podjęcie decyzji. Zrobiłam sobie kolczyk w wardze (Taki jak ma Zoe na "teledysku" do powyższej piosenki. -Autorka) po czym poszłam do galerii po jakieś ciuchy. Kupiłam to czego potrzebowałam. No może oprócz "rękawa" (?) (Również chodzi o Zoe. Ten jakby rękaw jest czarno-biały w paski. -Autorka). Postanowiłam że jak wrócę do domu to najwyżej zamówię taki na ebay'u. Niepostrzeżenie weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Włączyłam laptopa i gdy znalazłam to czego szukałam złożyłam zamówienie. Wyłączyłam laptopa i ponieważ było już późno zrobiłam całą wieczorną rutynę i poszłam spać.

*Nicole*
Gdy już się wypłakałam poszłam pod prysznic. Zrobiłam to co zawsze wieczorem i poszłam spać.

xxRANOxx

Wstałam bardzo wcześnie rano. Szybko wykonałam poranną rutynę i zbiegłam na dół. Chwilę oglądałam jakiś film ale zgłodniałam. Wstałam i zaczęłam kierować się w stronę kuchni. Nagle na schodach pojawiła się Marceline. Byłam zszokowana jej wyglądem...


Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale pewne sprawy mnie przerosły. Mam nadzieję że rozdział się spodobał ^^
Besoski :*

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 19: Najważniejsze jest żeby żyć marzeniami. Ale swoimi a nie innych ludzi.

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!

Tydzień później
*Marceline *
Była już połowa drugiego tygodnia wakacji. Nie doczekałam się współlokatora. Z jednej strony to dobrze ale z drugiej... gdyby to była jakaś dziewczyna... może... Nastał dzień w którym mnie wypuszczają. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Zanim zdążyłam schować ostatnie rzeczy do sali weszła Niki.
-Hej siostrzyczko! Dziś wracamy do domu razem! Nareszcie!
-Hej Niki! Też się bardzo cieszę!
-Jak Ci się spało?
-Egh... nie pytaj. Lepiej opowiedz mi jak Wam się z Leo układa. -o tym że są razem dowiedziałam się na drugi dzień z rana po tym kiedy się zeszli.
-Nam układa się świetnie. Teraz czekam na twoje szczęście siostrzyczko.
-Więc zabierz mnie już do domu!
-Nie o to mi chodziło!
-Wiem młoda. Dobra pomóż mi się do pakować.
-Muszę..?!
-Tak! Teraz już!
-No dobra...- gdy skończyłyśmy pakować moje rzeczy na sale wszedł Charlie. Gdy go zobaczyłam wstałam z podłogi i mocno przytuliłam się do niego. Niki zaczęła się śmiać. Szczerze nie zauważyłam że za Charliem stał Leo i też się śmiał. Gdy chłopak mnie puścił odsunęłam się trochę dalej tak żeby wszystko było w zasięgu wzroku.
-Hej Marceline.- uśmiechnął się Leo.
-No hej.- pomachałam mu jak głupia. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wzięłam swoją torbę i zawiadomiłam że możemy już iść. Ledwo zrobiłam pierwszy krok a już w ręce zamiast torby trzymałam Charliego. Chłopak jedną ręką trzymał mnie a w drugiej niósł torbę. Spojrzałam tylko na niego a on się uśmiechnął. Niki i Leo śmiali się pod nosem ale nie zwracałam na nich uwagi. Tata stał przy recepcji (?) i czekał na wypis. Kiedy podeszłam bliżej właśnie dostał jakiś świstek. Uśmiechnęłam się do recepcjonistki i powiedziałam "Dowidzenia". Kobieta uśmiechnęła się również. Ponieważ chciałam wracać na nogach Charlie włożył moją torbę do samochodu i chciał wracać ze mną.
-Ej! My idziemy z Wami! Też chcę się nacieszyć siostrą! -krzyknęła Niki.
-No to chodźcie! -uśmiechnęłam się. Nicole trzasnęła drzwiami od samochodu i ciągnąc Leo za sobą podbiegła do nas. Pomachałam tacie i ruszyliśmy w stronę domu. Leo i Niki szli przodem przy tym nieźle się wygłupiając. Ja z Charliem szliśmy z tyłu trzymając się za ręce. Droga powrotna mijała bardzo przyjemnie. Po kilku minutach też dołączyliśmy się do wygłupów. Pierwszy raz od tygodnia byłam tak szczęśliwa. W pewnym momencie usiadłam na ławce
-A ty co siadasz? Siostra czas do domu!
-Noooogi mnie boooolą- przeciągnęłam
-Marceline! Ty tydzień leżałaś nie używając nóg a ja biegałam do Ciebie do szpitala i spowrotem..!
-No właśnie. Leżałam i moje nogi odzwyczaiły się od chodzenia.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Leeeeń!- siostra pokazała mi język.
-Mówi to osoba która wstaję o 13 "rano"
-Zamknij się.
-Jak ty się odzywasz do twojej kochanej siostrzyczki...?
-Oj no weź. Idziemy już...?! -Niki się zdenerwowała.
-Ale noooogi mnie booolą..!
-Chodź zaniosę Cię - Charlie wtrącił się ze śmiechem. -Wskakuj na barana.
-Nie... ja żartowałam Charlie...
-A ja nie. -puścił mi oczko- Wskakuj.
-Nie naprawdę. Jestem strasznie ciężka.
-Teraz dowaliłaś Marcelinko.- zaśmiała się Nicole.
-Marcelinko? -chłopcy spojrzeli na mnie.
-To takie zdrobnienie z języka Polskiego. W Polsce odpowiednik imienia Marceline to Marcelina. Przynajmniej u nas w domu tak jest. W szkole nazywali mnie Marcelinką. Jeszcze przed...
-Nie wracaj do tamtych dni.- Charlie mnie przytulił. Szybko otarłam łzę.
-No już koniec filtrów znaczy flirtów. Idziemy do domu blondaski.
-Nikiś... pamiętaj już mogę chodzić, biegać też więc możesz oberwać ode mnie... -wystawiłam jej język.
-Dziewczyny już spokój. Idziemy czy nie..?
-Już Leoś idziemy.- Niki pomogła mi wstać. Spojrzałam na nią z wyrzutem.
-Ja Ci mówię chodź na barana.- zaśmiał się Charls.
-Nieee... lepiej nie.
-Nie ruszę się póki się nie zgodzisz.
-W takim razie cześć!
-Marceline...
-No niech Ci będzie... -zrezygnowana wskoczyłam na chłopaka z ławki. Jego szyję otoczyłam rękami i oparłam o niego głowę i zaczęłam przysypiać.
-Wygodnie księżniczko? -zaśmiał się blondyn tym samym rozbudzając mnie.
-Nawet bardzo.- uśmiechnęłam się.
Przez resztę drogi bardzo dużo rozmawialiśmy.

*Nicole *
* w tym samym czasie*
Nadszedł dzień w którym Marceline może wrócić do domu. Zerwałam się bardzo wcześnie. Szybko poszłam pod prysznic i się przebrałam z piżam w coś normalnego. Gdy wyszłam z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi.
-Można wejść! -krzyknęłam. W drzwiach pojawił się Leo.
-Hej kochanie.- przywitał mnie pocałunkiem.
-No cześć misiu. - uśmiechnęłam się.
-Dziś idziemy po Marceline. Cieszysz się? -Jeszcze się pytasz?! To moja siostra. Tęsknię za naszymi nocowankami i za jej obecnością...
-Pamiętaj że masz mnie.
-Wiem... Jestem ciekawa jak zareaguje Charlie. W końcu nic nie wie.
-Powiemy mu teraz...?
-No chodź. -uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z pokoju w poszukiwaniu Charlsa. Był w kuchni i robił śniadanie.
-Siema stary!- przywitał się Leo
-Hej Lenehan.
-No cześć Wam. Jakie macie plany?- spytał uśmiechając się.
-Jedziemy po Marceline. Chcesz też?
-Chyba do Marceline...?
-Nie. Dzisiaj ma dostać wypis.
-Czemu ja i tym nie wiem?!
-Przecież już wiesz.
-Teraz się dowiedziałem...?
-Lepiej późno niż wcale.
-Dobra, kiedy jedziemy?
-Teraz...?
-No to chodźmy do samochodu! -Charlie zostawił płatki i wyszedł z domu. Popatrzyłam na Leo a on zaczął się śmiać. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał mi w oczy a następnie pocałował.
-Idziecie? -Do salonu wszedł Charlie a my odskoczyliśmy od siebie- Chyba to nie odpowiedni moment na moją obecność...
-Nie spoko. Właśnie wychodziliśmy. - powiedziałam lekko zakłopotana.
-Chodźmy już. -zasądził Leo. Tak też zrobiliśmy. Tata pojechał z nami do szpitala. Nie szedł z nami do sali Marceline tylko czekał aby wybrać wypis siostry. Puściłam rękę Leo i pobiegłam do siostry. Chwilę porozmawiałyśmy a ja musiałam pomóc jej się spakować. Gdy już zapinała torbę do sali weszli Charlie i Leo. Gdy siostra zobaczyła blondyna od razu wstała by go przytulić. Wyglądali słodko. Razem z Leo zaczęliśmy się śmiać. Gdy już się odsunęli Leo przywitał moją siostrę a ona jak głupia zaczęła mu machać. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Marceline podniosła torbę żeby już wyjść. Zanim zrobiła jaki kolwiek krok Charlie chwycił ją za rękę "odbierając" jej przy tym torbę. Znowu wyglądali bardzo słodko. Starałam się nie śmiać ale nie wyszło. Marceline podeszła do taty i pożegnała się z pielęgniarką. Miałam już wsiadać do samochodu gdy zauważyłam że Charlie i Marceline idą na piechotę. Wychyliłam się z samochodu i krzyknęłam tak aby mnie usłyszeli:
-Ej! My idziemy z Wami! Też chcę się nacieszyć siostrą!
-No to chodźcie! -usłyszałam ciepły głos siostry. Chwyciłam Leo za rękę i trzasnęłam drzwiami. Pobiegliśmy i całą czwórką ruszyliśmy do domu. My z Leo byliśmy na przodzie a Marceline i Charlie szli z tyłu trzymając się za rękę. Mam wrażenie że Marceline i Charlie wyglądają na parę bardziej niż my z Leo. Wygłupów nie było końca. Gdzieś w połowie drogi moja leniwa siostra musiała sobie usiąść. Zaczęłam się z nią droczyć. Po dłuższej rozmowie zaczęliśmy wracać. Ponownie z Leo byliśmy z przodu. Gdy trochę się zdenerwowałam bo nie wiedziałam co z Marceline odwróciłam się a ona jak gdyby nigdy nic zasypiała na Charliem. Zaśmiałam się pod nosem.
-Co Ci tak wesoło? -spytał Leo.
-Popatrz na te dwie blondynki.- zaśmiałam się. Leo odwrócił się.
-Jakie plany na dziś? -powiedział odwracając się spowrotem do mnie.
-Chciałam spędzić dzień z siostrą..
-Myślisz że Charls ją puści...?
-Mam nadzieję.
-Nie byłbym tego taki pewien.- zaśmiał się -W takim wypadku albo ja będę skazana na Ciebie albo ty na mnie.
-Haha bardzo śmieszne -udawał obrażonego.
-Oj no Leoś! Przecież sobie żartuje!
-Wiem.- pocałował mnie w policzek.
-Chodź już. -pociągnęłam go za rękę.
-No idę. -ruszyliśmy do domu.

*Marceline*
Charlie postawił mnie przed domem.
-Dzięki. Ale wiesz że dałabym radę dojść sama? -spytałam.
-Po tym co mówiłaś w trakcie postoju byłem pewny że nie.
-Haha. Uwarzaj sobie.
-Tego nam tu brakowało.
-Yhym.
-Masz jakieś plany Mercy?- uśmiechnął się ciepło.
-O myślałam że zapomniałeś.
-O czym...?- zaśmiałam się a chłopak chyba sobie przypomniał o naszej rozmowie.
-W każdym razie nie mam planów.
-To może by pooglądać jakiś film?
-Spoko. To idź do mnie wybrać film a ja zrobie popcorn.
-A może zamów pizze?
-Jaką?
-Margarite?
-Mmm. Moja ulubiona.
-W takim razie zamawiaj.
-Oki. - Charlie poszedł na górę a ja zamówiłam pizze. Gdy już się rozłączyłam do salonu weszła Niki
-Hej sis. Idziemy gdzieś? -spytała
-Hej Niki. Może później...
-Czemu nie teraz...?
-Będziemy z Charliem oglądać film...
-Aaaa... no to miłego seansu...- posmutniała a ja to zauważyłam.
-Niki nie bądź zła. Jutro cały dzień tylko we dwie. Dobrze?
-No dobrze...- zaczęłam wracać na górę.- Ej Maniek!- za dużo bajek siostrzyczko!
-Co Zgredku?
-Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też. - ruszyłam do pokoju gdzie czekał na mnie blondyn. Usiadłam obok niego na moim łóżku i patrzyłam jaki włącza film. Na jego szczęście wybrał Szybkich i Wściekłych. Ledwo zaczął się film a już przyszło nasze jedzenie.

*Nicole *
Gdy Cysia poszła do siebie ja udałam się na taras gdzie jak się okazało był Leo.
-Kurcze dobry jesteś Miś.- zaśmiałam się.
-Wiem. Ale czemu mi to mówisz...?
-Maniek ogląda film z Charliem co oznacza że nie ma dla mnie czasu.
-Maniek...?
-No Marceline a kiedyś oglądałyśmy Epokę Lodowcową i tam był ten Mamut Maniek... no i ja ją kiedyś tak nazywałam... No i... tyle wspomnień.
-Ta twoja siostra ma już tyle imion które trudno zrozumieć jak się nie potrafi Polskiego. A ona jak Ciebie nazywa?
-Zgredek, Sid Leniwiec, Tabaluga, i Lolek.
-Lolek?
-Bohater z Polskiej bajki. Nie znasz.
-Jakoś jeszcze?
-Nie chcę mówić niecenzuralnych słów.
-Naprawdę?!
-Ja ją tego nauczyłam -uśmiechnęłam się
-Jesteś niemożliwa.
-Wiem.
-Chcesz gdzieś iść?
-Nie dzięki. Wolę siedzieć tutaj i rozmawiać z Tobą.
-Jak ja śmiałem pomyśleć inaczej?!
-Ej. Uwarzaj sobie.
-Ktoś wciela się w swoją siostrę.
-Użyłabym wielu brzydkich słów ale tata może wejść w każdej chwili.
-Głuptas.
-Twój głuptas.
-Tylko mój.
-Leo... bo ja muszę powiedzieć Ci coś ważnego...









Kochani jest prawie 2 w nocy (1:40) a ja wstaję za no prawie 4 godziny i mam sprawdzian a zamiast się uczyć piszę dla was rozdział!  Ogólnie przez sprawy prywatne prawie nie śpię także mam czas... Mam nadzieję że rozdział się spodobał!

Papatki Misie! :*

Ps. Nie mam pojęcia czy jest sens dalszego pisania tego ff także proszę Was aby w komentarzach była odpowiedź na następujące pytanie:
Czy mam dalej pisać to ff?

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 18:Ciekawość zawsze odkryje to, czego serce nie chce wiedzieć.

*Nicole *
Do domu wracaliśmy na piechotę. Tata musiał pojechać do studia więc całą trójką było nam bardzo wesoło. Kiedy już w miarę się uspokoiliśmy wypaliłam:
-Charlie. Kiedy w końcu z Marceline będzie tak oficjalnie? - chłopak się zmieszał.
-Nie rozumiem...- chciał się wykręcić.
-Nie udawaj stary. Wszyscy wiedzą że między tobą a Marceline coś jest.- Leo przyznał mi rację.
-Chce jej pomóc. Nie mogę znieść tego jak ona cierpi.
-Charlie przede mną nic nie ukryjesz.- zaczęłam - Pamiętaj że Marceline to moja siostra i ona mówi mi o wszystkim.
-No dobra. Lubię ją. Nawet bardzo...
-Charlie. Nawet nasz tata wie że jesteście w sobie zakochani. Możesz udawać że to nie jest prawda ale...
-...w rzeczywistości jest inaczej.
-Okey. Te sprawę mamy załatwioną. - szczerze zapomniałam że Leo idzie z nami. - jak chcesz jej to pokazać?
-Mówiłem jej...
-Już to sobie wyobrażam. -zaśmiał się Leo. Mi też było trochę do śmiechu.
-No mówiłem. Wiele razy.
-Leo odpuść mu. Mówił jej.
-Skąd...?- Charlie spojrzał na mnie.
-To moja siostra.
-Wiem.
-Jak więc chcesz jej to pokazać?
-Nie mam bladego pojęcia. - chłopak się zamyślił. Spojrzałam na niego.
-Trzeba będzie coś wymyślić. -Leo się uśmiechnął
-Dobra. Jeśli o mnie chodzi wiecie wszystko. A teraz macie mi powiedzieć co między wami. -trochę dziwnie się poczułam. Razem z Leo spojrzeliśmy na siebie a zaraz potem na Charliego.
-Jesteśmy przyjaciółmi. -powiedziałam lekko zakłopotana.
-Tylko przyjaciółmi. -wiem, to ja zaczęłam że jesteśmy przyjaciółmi ale trochę zabolało.
-Tylko? -Charlie spojrzał na mnie przenikliwie. Kiwnęłam tylko głową i całą drogę miałam ją spuszczoną. Żaden z nich się nie odzywał więc teraz droga się dłużyła. Nie chciałam patrzeć ani na jednego ani na drugiego bo mogłoby się to skończyć płaczem. Nie wiem w sumie czemu.

*Marceline*
Gdy moi towarzysze musieli wracać zrobiło mi się smutno. Przecież aż do jutra nie będę miała przy sobie mojej kochanej siostrzyczki. Dosłownie chwilę po ich wyjściu do sali weszła pielęgniarka dać mi leki przeciwbólowe i podłączyć kroplówkę. Po tych zabiegach przyszedł lekarz i zrobił mi parę badań. Po wszystkim miałam jedną niespodziankę:
-Marceline jutro po południu będziesz miała współlokatora.
-Ale panie doktorze...
-Dobrze Ci to zrobi.
-Około której?
-Trzynastej.
-No dobrze.
-Pamiętaj żebyś dużo odpoczywała. Dobranoc.
-Dobranoc.

*Nicole*
Gdy już dotarliśmy do domu poszłam do siebie na górę. Zaraz w pokoju napisałam do siostry:

~Niki
Siostra. Zwaliłam. Totalnie zwaliłam.
~Cysia
Co zrobiłaś?!
~Niki
No bo gdy wracaliśmy Charlie spytał czy jest coś między mną a Leo no a ja odpowiedziałam że jesteśmy przyjaciółmi...
~Cysia
A co na to Leo?
~Niki
"Tylko przyjaciółmi "
~Cysia
Może nie był przekonany o tym co mówi?
~Niki
Marceline przecież to było pewne że nie jestem kimś więcej...
~Cysia
Ty chyba ślepa jesteś. Nie widzisz jak on się na ciebie gapi?! Przecież jakby miał w Tobie tylko przyjaciółkę nie całował by Cię przy bambino!
~Niki
Szpan Marceline. Wszystko dla szpanu.
~Cysia
Niki proszę nie mów tak. Jutro masz być u mnie z samego rana. Najlepiej sama.
~Niki
Dobrze. Dobranoc.
~Cysia
Kolorowych xx
Odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku.

*Marceline*
Tam na sali strasznie mi się nudziło. Nagle dostałam wiadomość od siostry.

*wiadomości takie same jak powyżej *

Byłam trochę zdezorientowana. Przecież Niki kocha Lea, a Leo kocha Niki. Trochę nie kleiło mi się to w całość. Odłożyłam telefon i rozmyślając zasnęłam.

*Nicole*
Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Nie odpowiadałam bo wolałam zostać sama. Jednak nadal mi nie odpuścili. W końcu do pokoju wszedł Charlie. Kamień spadł mi z serca że to nie Leo.
-Hej. Nie przeszkadzam?
-Nie. Hej.
-Widzę że coś się stało podczas powrotu do twojego domu. Oświecisz?
-Bo ja myślałam że jestem dla Leo kimś więcej... nawet na mnie nie spojrzał...
-Czyli nie tylko przyjaciele?
-Tak myślałam.
-Czekaj. Ale czy to nie ty zaczęłaś o przyjaciołach?
-Ja ale... miałam coś innego na myśli.
-Nicole jaśniej.
-Chciałam mu dać coś w stylu znaku co tak naprawdę mam na myśli.
-To może porozmawiajcie?
-Nie dam rady spojrzeć mu w oczy...
-To ja z nim pogadam.
-Nie. Na razie nic nie rób.
-Niki musicie to sobie wyjaśnić.
-Nie teraz. Pozwól mi się uspokoić.
-No dobrze. Ale musisz to zrobić. -chwilę siedzieliśmy u mnie na łóżku w ciszy.
-Charlie. Możesz z nim pogadać. Tylko ja jak na razie nie chce. Proszę nie wysyłaj go do mnie.
-Dobrze. Rozmawiałaś już z Marceline?
-Tak. Marceline z tego co wiem już śpi.
-A dobra.
-Chciałeś pogadać ze swoją dziewczyną?
-Nicole! Nie jesteśmy razem!
-A moja w tym głowa żebyście byli parą!
-Mam rozumieć że będziesz nas swatać?
-Dokładnie.
-Kiedyś oberwiesz młoda. Ode mnie albo od twojej siostry.
-Wiem.
-Grabisz sobie.
-Mówisz jak moja siostra, Lenehan.
-Uważaj  sobie.
-Kiedyś będę.
-Dobra, ja już Cię zostawiam.
-No to cześć.- chłopak wyszedł z mojego pokoju.

*Marceline*
Obudziłam się totalnie wyspana mimo że minęło jakieś pół godziny. Nie miałam co robić więc postanowiłam że napiszę do Charliego. Jest wieczór ale znowu nie jest tak późno żeby wszyscy spali.

~Marceline
Hej Charlie. Nie śpisz jeszcze?
~Charlie
Nie. Jeszcze wcześnie. Ale myślałem że ty śpisz.
~Marceline
Chwilę spałam przez leki.
~Charlie
A jak się czujesz?
~Marceline
W porządku. Gorzej że jutro o 13 będę mieć współlokatora...
~Charlie
Czyli mam przyjść na 13 do Ciebie?
~Marceline
Nie o to chodzi. Kogoś mają mi do sali wprowadzić.
~Charlie
Powinienem być zazdrosny?
~Marceline
Jeszcze nie wiem.
~Charlie
Przyjadę jutro z rana.
~Marceline
Możesz przyjść z Niki ale będziesz musiał poczekać na swoją kolej.
~Charlie
Chyba dam radę.
~Marceline
Dobra ja kończę. Dobranoc.
~Charlie
Dobranoc. Ily.
~Marceline
Ily.

*Nicole*
Wzięłam telefon a w nim zobaczyłam wiadomość. Jak się okazało napisał do mnie mój dawny przyjaciel. Kiedyś się w nim podkochiwałam ale wystawił mnie. Przestaliśmy pisać jak się wyprowadziłam. Miał na imię Kacper.
~Kacper
Hej Nikola. Tęskniłem!
~Niki
Tęskniłeś...? Teraz nie tęsknisz?
~Kacper
Już nie muszę.
~Niki
Coś się stało?
~Kacper
Tydzień temu przeprowadziłem się do Twojego miasta.
~Niki
Naprawdę?!
~Kacper
Tak! Możesz się spotkać?
~Niki
Wiesz gdzie studio nagrań *nazwa* ?
~Kacper
Wiem.
~Niki
To w parku na przeciwko za 10 min.
~Kacper
Super. To do zobaczenia!
~Niki
No pa.
Byłam naprawdę szczęśliwa. Pobiegłam do szafy i zaczęłam szukać jakiś fajnych ciuchów. Zostało mi 5 minut do spotkania. Przebrałam się szybko i wzięłam telefon i jakaś bluzę. Zeszłam na dół. W salonie był Charlie i Leo.
-Niki. Możemy pogadać? -Leo wstał z sofy gdy weszłam do salonu.
-Spieszę się. -nie chciałam na niego patrzeć. Byłam dość zła.
-Gdzieś idziesz?- Leo się zdziwił.
-Idę spotkać się z przyjacielem.
-Co?! Mówiłaś że nikogo tu nie znacie.
-Mój przyjaciel tydzień temu się tu przeprowadził. Umówiliśmy się na spotkanie.
-Co?!- Leo był wkurzony.
-To co słyszałeś. Wychodzę. Cześć.- wyszłam z domu i ruszyłam w stronę parku. Po chwili doszłam. Dostałam wiadomość. Bałam się że jest od Leo.
~Kacper
Gdzie jesteś?  Wyślij zdj.
~Niki
*zdjęcie * czekam.
Nie czekałam długo bo z naprzeciwka podbiegł do mnie mojego wzrostu brunet. Szczerze był naprawdę przystojny. Na początku nie poznałam go bo jak się okazało był to Kacper.
-Hej Nikola! Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem! - przytulił mnie.
-Cześć Kacpi! Szkoda że nie pisałeś... - spuściłam wzrok.
-Nie bądź zła. Proszę... nie mogłem...
-Bo nie chciałeś zadawać się z siostrą "niedoroba" ? Zawiodłam się na Was.
-Nikola. To nie tak. Zostałem okradziony i naprawdę długo szukałem twojego numeru telefonu. Ja naprawdę tęskniłem. -Ale na fb to nie pamiętałeś żeby napisać. -Zapomniałem...
-Jak wszyscy...
-Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić jak bardzo się ucieszyłem gdy okazało się że mieszkamy w tym samym mieście.
-Jestem tego pewna.
-Muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham Cię.
-Niki... ja... ja Cię kocham.- zbliżył się do mnie jakby miał mnie pocałować. Był już naprawdę blisko.
-Kacper! Ja nie mogę!
-Przepraszam...
-Jak mogłeś pomyśleć że nadal coś do ciebie czuje! Po tym co mi zrobiłeś!
-Nikola! Przepraszam!
-Nie! Kacper nie!
-Wybacz mi tamto!
-Kacper! Ja kocham kogo innego!
-Czekaj?! CO?!
-Zostawiłeś mnie dla tej jędzy która znęcała się nad Marceliną!
-Przepraszam!
-Kacper ja już nigdy Ci nie zaufam tak bardzo! To przez Ciebie wszyscy się dowiedzieli że jesteśmy siostrami i musiałyśmy się wyprowadzić!  Przez Ciebie nie mam życia!
-Co ty mówisz?!
-Nie będę z tobą o tym rozmawiać bo znowu mnie zawiedziesz!
-Nie! Już nigdy! Proszę zostań!
-Puść mnie!
-Nie puszczę Cię póki mi nie powiesz!
-Zostaw mnie!
-Nikola nie!
-Puść ją! -usłyszałam glos za mną. Kacper mnie puścił a ja odwracając się zobaczyłam Leo. Pobiegłam w jego stronę i mocno wtuliłam w chłopaka.
-Czyli to przez niego...
-Leo nie jest niczemu winny! To twoja wina! -wybuchłam.
-Nikola nigdy nie zniszczysz tego co do Ciebie czuję!
-Ale ja nie czuję tego samego do Ciebie!
-Już nie długo Nikolu. Już nie długo.
-Zamknij się! -Teraz Leo był naprawdę bardzo wkurzony.
-Nie pisz do mnie już nigdy!- wzięłam Leo za rękę i wybiegłam z parku. Byłam bliska płaczu. Po za murami parku stanęliśmy a chłopak mnie przytulił.
-Tylko nie płacz.
-Ja mu ufałam..! Wystawił mnie a ja naiwna wierzyłam że się zmienił!
-Zrobił Ci coś?
-Nie... ale... ale chciał mnie pocałować...
-Nicole...?!
-Nie pozwoliłam mu.
-Nicole. Musimy porozmawiać o tym co się dziś stało...
-Leo... ja...
-Kocham Cię Niki. Najbardziej na świecie. -Ja Ciebie też Leo.- chłopak mnie pocałował. Gdy już się odsunął chwycił mnie za rękę. - przepraszam za to że tak Cię olałam...
-To ja przepraszam. Za to jak wracaliśmy. -Czyli zgoda...?
-Zgoda. Ale Niki mam ważną sprawę.
-Coś się stało?
-Nic złego. Po prostu drażni mnie fakt że w każdej chwili możesz odejść...
-Nie zostawie Cię.
-To znaczy że będziesz moją księżniczką?
-A nie jestem? -zaśmiałam się.
-Jesteś i będziesz. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. -przez całą drogę szliśmy za rękę. Gdy weszliśmy do domu Charlie nadal siedział w salonie przed telewizorem. Spojrzał na nas trzymających się za ręce i się uśmiechnął
-Widzę że między Wami zgoda.
-Nawet lepiej jak zgoda.- powiedział Leo.
-Eee... wy...?- zaczął nie pewnie.
-Tak jesteśmy razem.- uśmiechnęłam się. -W takim razie gratuluję Wam!
-Teraz trzymam kciuki za Was.- puściłam chłopakowi oczko.
-Grabisz sobie.
-Wiem. My idziemy na górę.
-Mam Wam nie przeszkadzać?
-Tak.- uśmiechnął się Leo.

*Marceline*
Nareszcie mogłam usiąść o własnych siłach bez kilku prób. Miałam nadzieję że szybko mnie wypuszczą. Bardzo tęskniłam za siostrą no i... Wzięłam telefon i zaczęłam sprawdzać wszystko to co działo się w czasie mojej nieobecności. Wcześniej nie miałam zbytnio czasu ale udało mi się zobaczyć zdjęcie Nicole i Leo. Gdy tak siedziałam i sprawdzałam wszystkie powiadomienia wybiła 22 godzina. Nie wiem jak to zleciało ale wypadałoby iść już spać.

*Nicole w tym samym czasie*
Razem z Leo poszliśmy do mojego pokoju. Przez pewien czas siedzieliśmy przytuleni w totalnej ciszy. Mój telefon co chwilę wibrował ale bałam się zobaczyć czemu. Nie chciałam nic o tym mówić bo telefon miałam w kieszeni i czułam te wibrację. Na samą myśl kto może się do mnie dobijać zrobiło mi się słabo. Chciałam wstać po coś na ból głowy ale cały pokój zaczął się kręcić. Zamknęłam oczy i miałam nadzieję że przestanie boleć. To chyba nie był najlepszy pomysł
-Niki...? Coś się stało? -Chłopak spojrzał mi w oczy które otworzyłam.
-Kręci mi się w głowie. Ale to nic wielkiego. -odpowiedziałam
-Może masz gorączkę? Pokaż się tu to sprawdzę. -przyłożył mi rękę do czoła. -Niki. Połóż się ale najpierw powiedz mi gdzie trzymacie leki.
-W kuchni po lewej stronie w szafce rogowej na górze.
-Tylko się połóż.
-A ty nie bierz przeterminowanych leków.
-Postaram się. - Leo wyszedł z pokoju a ja się położyłam. Cały czas myślałam o sytuacji z dzisiaj. Nie mogłam się uspokoić. Za bardzo ufałam Kacprowi.
Nie minęło sporo czasu a do pokoju wszedł Leo. Przyniósł mi jakieś tabletki i wodę. Gdy go zobaczyłam usiadłam i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Usiadł obok mnie.
-Nie ciesz się tak. Masz jakieś tabletki na gorączkę. -podał mi pudełko i odkręcił butelkę z wodą. Połknęłam tabletkę i popiłam wodą. - A teraz odpocznij.
-Nie chce być sama.
-A kto mówił że wychodzę? -uśmiechnął się szeroko i przytulił.
-Kocham Cię Leo. -popatrzyłam na chłopaka.
-A ja Ciebie księżniczko. -spojrzał mi w oczy i pocałował.
-Leo... a co będzie jak wyjedziesz?
-Nic się nie zmieni księżniczko.
-Boję się że jak wyjedziesz to Kac...
-Nie wypowiadaj jego imienia..!
-Tak czy inaczej. Boję się.
-Nie musisz. Będę dzwonił. Codziennie.
-Leo ale czy to...
-Nic nie jest w stanie zniszczyć NAS.
-Jesteś pewny...?
-Jeszcze nigdy tak bardzo. Kocham Cię.
-A ja Ciebie. Jesteś najlepszy.
-Bo mam Ciebie księżniczko. - chłopak mnie pocałował. Gdy już się odsunął spojrzał mi w oczy. Położyłam mu głowę na ramieniu i zaczęłam przysypiać. Leo pocałował mnie w czoło. - Dobranoc księżniczko. Kocham Cię. -otoczył mnie ramieniem i zasnęłam.


Hej Misie^^ Mam nadzieję że rozdział się podobał ^^ oświeciło mnie na DMB. (Pozdro dla harcerek ^^)
Ily ^^

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 17: Są w życiu sytuacje w których musisz powiedzieć 'Dam radę!' I iść dalej.

*Nicole*
Podskoczyłam jak poparzona. Szybko pobiegłam do komody po telefon i odebrałam go.
-Nicole. Jak się trzymasz? -tata robił mi zbędne nadzieję czy co?
-Ze mną w porządku. Ale co z Marceline?
-Jak na razie jest z nią dobrze.
-Więc po co dzwonisz?
-Lekarz chcę z tobą porozmawiać.
-Mam przyjść?
-Jeżeli chcesz mogę przyjechać po ciebie
-Nie. Przejdę się.
-No dobrze.
-Oki więc już idę. Pa.
-Do zobaczenia. -rozłączyłam się i w pośpiechu chwyciłam bluzę. Zapomniałam że w pokoju siedział Leo.
Dopiero na schodach przypomniałam sobie o chłopaku i wróciłam na górę. Gdy weszłam do pokoju Leo zaczął się ze mnie śmiać.
-Ładnie to tak o mnie zapominać?
-Zamknij się. Idziesz ze mną do szpitala czy zostajesz tu?
-Mam jakiś wybór?
-Możesz zostać i pozwolić mi iść samej.
-No to chyba pójdę z Tobą.
-Łaski mi nie robisz.
-Wiele dziewczyn zrobiłoby wszystko żeby być na twoim miejscu.
-Ja nie jestem 'wiele dziewczyn'.
-Jestem w stanie to zauważyć.
-To idziesz czy nie?!
-No idę! -wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy w stronę szpitala. W dobrym towarzystwie czas naprawdę szybko płynie. Zanim się obejrzałam byliśmy już pod szpitalem. Akurat z sali Marceline wychodził jej lekarz więc ruszyłam w jego stronę.
-O! Nicole.
-Dzieńdobry.
-Chodź do mojego gabinetu. Musisz mi wyjaśnić coś związanego z twoją siostrą.
-Egh... no dobrze...- poszłam za doktorem. Gdy byłam w gabinecie starannie zamknęłam drzwi.
-Nicole. Jak wiesz twoja siostra nie może się zbytnio stresować.
-To wiem.
-Dlatego proszę Cię abyś przez najbliższe dwa, trzy miesiące nie mówiła jej o żadnych problemach. Marceline musi ustabilizować się psychicznie na kolejne uderzenia stresu bo jak na razie jest skrajnie tym wyczerpana.
-Czyli nie mówić jej o żadnych złych sytuacjach przez 3 miesiące?!
-Tak. W najlepszym wypadku dwa.
-pocieszenie... -mruknęłam pod nosem.
-To chyba tyle co chciałem Ci powiedzieć. Możesz iść do siostry bo z tego co wiem wybudziła się juz  ale proszę zero kłótni.
-Dobrze...- wyszłam z gabinetu i pobiegłam na salę do siostry. Przed wparowaniem tam zatrzymał mnie Leo.
-Daj im chwilę prywatności. -puścił mi oczko. Spojrzałam na niego pytająco. Przecież on nie wiedział że Marceline i Charlie mieli sprzeczkę!
-Ale ja i tak tam za chwilę wejdę.
-Dobrze. Ale za chwilę.
-Za chwilę. -uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle przed salą siostry. Leo usiadł obok mnie. Przypomniałam sobie że nie sprawdzałam nic na telefonie przez dobre dwa dni. Całą skrzynkę pocztową miałam załadowaną powiadomieniami z portali społecznościowych. Zaczęłam przeglądać wszystko po kolei. Mnóstwo miłych komentarzy pod zdjęciami, filmami a także zdjęcie w którym mnie oznaczono...  z zaciekawienia wyświetliłamje na facebooku. Byłam zszokowana tym co zobaczyłam. Było to  zdjęcie na którym Leo mnie całuje. Od razu zrozumiałam że zdjęcie jest z dziś. 
-Widziałeś Leo...?- pokazałam mu to.
-Widziałem. -uśmiechnął się.
-I...?
-Coś masz na myśli..?
-No nie wiem. Może fakt że nie jesteśmy razem, a po internecie krąży nasze zdjęcie sprawia że czuję się...  no nie wiem... dziwnie? - chłopak popatrzył na mnie i mocno przytulił. -Udusisz mnie Leo!- krzyknęłam.
-Gdzieżbym śmiał księżniczko.
-Nie nazywaj mnie tak..!
-Bo co mi zrobisz?
-Nie odezwę się do ciebie...?
-Oj no weź. Niki.
-Ja nie jestem księżniczką!
-Dla mnie zawsze będziesz.
-To miał być komplement?
-A nie?
-Nie zauważyłam.
-Oj Nicole, Nicole...
-Tak to moje imię. - uśmiechnęłam się. Oparłam głowę o ramię chłopaka.
-Nie za wygodnie?
-Nie, jest idealnie.
-I zamierzasz tak siedzieć póki nie pójdziesz do Marceline?
-Tak.
-Załamujesz mnie czasem.
-W dobrym sensie mam rozumieć...?
-W jak najlepszym. -powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Nie pozwalaj sobie.
-Nic już nie mów. - popatrzyłam tylko na niego i wróciłam do sprawdzania poczty na telefonie.

*Marceline*
Nie wiem ile spałam ale wiem że dosyć krótko. I to wszystko zasługa mojej siostry i Charliego... otwierając oczy zaczęłam rozglądać się po sali czy jestem tu sama czy z kimś. Nikogo oprócz mnie nie było. Starałam się usiąść o własnych siłach i po paru próbach udało mi się. Kiedy już siedziałam i rozglądałam się po sali jeszcze uważniej drzwi otworzyły się a w nich stanął nie kto inny jak Charlie.
-Hej Marce...
-Przepraszam.
-Za co? - chłopak mocno się zdziwił.
-Nie powinnam przed Wami tego ukrywać -Racja nie powinnaś. -uśmiechnął się.
-Ja się po prostu bałam że mnie zostawicie... całkiem samą...
-Ciebie nigdy.
-Ale ja kiedyś...
-Nie mów o tym. Żyj chwilą.
-Nie umiem...
-Umiesz. -podszedł bliżej. -Każdy to potrafi. - usiadł obok mnie.
-Jak mam żyć chwilą skoro boję się wyjść z domu? - w moich oczach miałam łzy.
-Marceline. Zawsze możesz spróbować wyjść do ludzi z nami. A nóż pozbędziesz się tego uczucia.
-Nie dam rady.
-Jeśli w to uwierzysz. Uda Ci się!
-Dziękuję...
-Nie dziękuj księżniczko. -W tym momencie przesunął się do mnie jakby miał mnie pocałować ale do sali wparowała Nicole. Ta to ma wyczucie czasu!
-Ups! To ja jednak nie będę Wam przeszkadzać! -zaśmiała się i wyszła.
Popatrzyłam na chłopaka a on tylko się uśmiechnął. Pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.

*Nicole *
Miałam już dość czekania. Wstałam i ruszyłam do sali siostry.
-Niki jeszcze nie.- Leo złapał mnie za rękę
-Ta ile można?  Wchodzę tam bo już chcę ją zobaczyć. Jeżeli wejdę w nieodpowiednim momencie to Marceline mnie zabiję ale będę wiedzieć że się pogodzili.
-Czekaj co..?- o kurde!
-Mieli małą sprzeczkę. Nie ważne. Po prostu wchodzę tam.- chłopak wypuścił moją rękę a ja weszłam do sali. Gdy stanęłam w drzwiach Marceline i Charlie prawie się całowali...
-Ups! To ja jednak nie będę Wam przeszkadzać! - powiedziałam i wyszłam. W poczekalni nadal siedział Leo.
-Co zrobiłaś? - zapytał gdy mnie zobaczył.
-Weszłam im kiedy prawie się całowali. - zaśmiałam się
-Gratuluję Niki.
-Nie mi powinieneś gratulować.
-Jak wyjdzie to się załatwi. -uśmiechnął się. Złapał moją rękę i przyciągnął do siebie.
-A tobie co?
-Nic.
-Yhy.
-No siadaj obok i czekaj aż Charlie wyjdzie.
-Znowu...?
-Nicole...
-Leo...
-Nic innego Ci nie pozostaje. Poczekaj na swoją kolej.
-No ale ja chcę już z nią pogadać.
-A ja chcę pogadać z Tobą.
-Poczekaj na swoją kolej.
-Masz coś ciekawszego do roboty?
-No nie.

*Marceline*
Po dłuższej rozmowie o wszystkim i o niczym przypomniałam sobie o Niki.
-Kurcze. Nicole pewnie czeka przed salą. Totalnie o niej zapomniałam!
-Mogę ją zawołać jeśli chcesz.
-A chce Ci się?
-Tobie wstać nie pozwolę.
-No to możesz po nią iść. Ale żeby nie było. Ja Cię nie wykorzystuje!
-Nie skądrze!
-Dobra idź po nią bo zaraz będzie po mnie
-Idę. -zanim jednak wstał pocałował mnie. Tym razem nikt nam nie przeszkodził. -Powodzenia z nią życzę.
-Przyda się. -chłopak wyszedł a zaraz za nim do sali wparowała Nicole.
-Ile można czekać aby siostrę zobaczyć?!
-Uwierz że można dłużej.
-Cysia... ja cię przepraszam...
-Nie. To ja powinnam przepraszać. Wina jest po mojej stronie.
-Ale zgoda..?
-Zgoda siostrzyczko.
-Super! A teraz proszę mi tu ładnie powiedzieć co wy tu tak długo robiliście?!
-Rozmawialiśmy o wszystkim. Nic wielkiego młoda.
-A właśnie!  Marceline sorka że tak Wam weszłam ale miałam już dość czekania żeby Cię zobaczyć.
-Nic się nie stało.
-To wy w końcu jesteście razem czy nie?!
-Chyba nie...
-Chyba? Oj Cysia!
-Ty mi lepiej powiedz co między tobą a Leo! Widziałam Wasze zdjęcie.
-No jeszcze jak szliśmy do Ciebie rano to spotkaliśmy kilka bambino a Leo wtedy trzymał mnie za rękę cały czas. Chwilę porozmawiali i odeszliśmy parę kroków kiedy Leo po prostu mnie pocałował.
-Grubo. Tak przy bambino?
-Nie. Przy bambino trzymał mnie tylko za rękę. A kiedy zdawało nam się że wszystkie poszły no to pocałował. Albo on wiedział że kilka bambino jeszcze nas widzi...?
-A jakie reakcje?
-Myślą że to photoshop.
-Może i to lepiej?
-Póki Leo nie skomentuje tego na ich fb to wszystko jest świetnie.
-Trzymam za Was kciuki.
-A ja za Ciebie i Charliego!
-Niki
-To moje piękne imię Cysiu!- Nicole siedziała u mnie aż do wieczora. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Jakieś dwadzieścia czy trzydzieści minut przed końcem wizyt dołączyli do nad chłopaki więc zabawa była na całego. Ja nie położyłam się ani na chwilę żeby potem nie było problemu ze wstaniem. Czas mijał naprawdę szybko.
-Chyba musimy się zbierać. -zauważyła Niki. Spojrzałam smutno na każdego z osobna bo nie chciałam zostać sama.
-No już późno. -przytaknął Leo.
-Siostra jutro z samego rana jeszcze zanim się obudzisz ja już będę.
-Nie wątpię. Zwłaszcza że ty przecież wstajesz bardzo wcześnie rano.
-Oj nie przesadzaj. -zaczęłyśmy się śmiać. - No to idziemy. Dobranoc siostra.
-Dobranoc. Pamiętaj trzymam kciuki. - ostatnie zdanie powiedziałam po Polsku.
-A ja za Ciebie.- Niki również posługiwała się naszym ojczystym językiem. Gdy już wszyscy wyszli położyłam się na łóżku i spokojnie mogłam zasnąć.


Mam nadzieję że rozdział się podoba Misie 💓💓
Kiedy next nie wiem 😂

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 16: Możesz znacznie więcej niż Ci się wydaje.

*Marceline*
Wstałam w środku nocy. Usiadłam na łóżku i ogarnęłam że na biurku leży mój rysunek... szybko pobiegłam i wrzuciłam go do szafki mając nadzieję że nikt go nie widział. Znów wróciłam na łóżko. Usiadłam i włączyłam telefon. Nie chciałam sprawdzać żadnych portali społecznościowych ale miałam nadzieję że coś ciekawego znajdę do roboty... odłożyłam telefon i usiadłam po turecku. Zastanawiałam się nad wszystkim. W pewnym momencie przez głowę przeleciała mi pewna myśl... 
'A może by tak zrobić jedną małą linie?'
Zaczęłam kołysać się do przodu i do tyłu. Wyglądałam jak psychicznie chora... w sumie nic nowego. Gdyby nie fakt że było po północy wyszłabym z domu. Wyszłam z pokoju i po cichu zeszłam po schodach. Poszłam na werandę. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w padający deszcz. Zastanawiałam się czy to wszystko ma sens. W końcu :
'Rodzimy żyć, żyjemy by umierać "
Miałam ochotę zostawić wszystko i uciec stąd. Byłam, jestem i zawsze będę nikim. Nie wiem czemu przez chwilę myślałam że jestem dla kogoś ważna. Gdy zrobiło mi się zimno okryłam się kocem i znów zaczęłam zastanawiać się nad sensem życia, istnienia i ogólnie wszystkiego.
Po jakiego ja tu jestem?!  Przecież nikt mnie nie potrzebuje! Jestem tylko czymś co zatruwa życie innym! Jestem nikim!
Zaczęłam płakać. Nie dało się ukryć że to boli bardziej niż cokolwiek innego. Przez chwilę wierzyłam że ktoś mnie potrzebuje. To była tylko aluzja. Przez cały ten czas myślałam że mam jakąś misje na tej ziemi ale teraz wiem że nie. Starałam się powstrzymać łzy aby nikogo nie obudzić ale było to zbyt trudne. W pewnym momencie zaczęło mnie kuć w sercu.
"Super. Jeszcze tego mi brakowało "
Szepnęłam. Spróbowałam wstać aby zażyć leki ale nie udało mi się. Z każdą chwilą kuło jeszcze mocniej. Gdy w końcu udało mi się wstać ruszyłam do pokoju. Na schodach zakręciło mi się w głowie i straciłam czucie w nogach. Spadłam i straciłam przytomność.

*Nicole *
W nocy obudził mnie jakiś huk. Myślałam że mi się wydawało więc próbowałam zasnąć. Nagle na dole usłyszałam czyjś głos:
-Marceline!? -słysząc to od razu zbiegłam na dół. Światło się świeciło a na schodach leżała nieprzytomna Marceline.  Spojrzałam na blondyna który dzwonił po pogotowie. Na próżno próbowałam ją obudzić. Gdy chłopak się rozłączył ja już płakałam.
-Co jej odwaliło żeby po nocach chodzić po domu?!- krzyknęłam
-Marceline bierze leki prawda? Może chciała zejść po wodę? Czasem nie musi brać leków nocą?
-Jeżeli coś kuję ją w sercu to musi... ale jeszcze nigdy nie zaszło to aż tak daleko. Boję się że Leo miał rację i ona chciała sobie coś zrobić...
-Nie mów tak. Obudź waszego tatę i powiedz co się stało. Jeśli pogotowie przyjedzie zanim przyjdziecie pojadę z nią a wy dojedziecie.
-Dobra... -szybko pobiegłam po tatę. Obudziłam go i powiedziałam o całej sytuacji. Weszliśmy do salonu w momencie kiedy weszli lekarze. Niestety nikt nie mógł pojechać z moją siostrą.
Tata i Charlie ubierali się aby pojechać zaraz za pogotowiem do szpitala.
-Pojadę z Wami!- powiedziałam.
-Nicole nie możesz -powiedział tata
-Nie zostawie jej samej!
-Nie będzie sama!
-Obiecałam jej! Nie mogę jej zostawić!
-Nicole spróbuj zasnąć. Jak coś się stanie napiszę do Ciebie.- obiecał blondyn
-Proszę..! -byłam cała we łzach.
-Nicole nie. My jedziemy. - powiedział tata i wyszedł z domu.
-Będzie dobrze młoda.- Chłopak wyszedł zostawiając mnie samą. W tym momencie wybuchłam płaczem. Usiadłam na sofie ledwo powstrzymując łzy. W tym momencie do salonu wszedł Leo. Spojrzałam na niego a on usiadł obok mnie i spytał:
-Nicole? Coś przegapiłem?
-Marceline zemdlała kiedy prawdopodobnie szła żeby wziąść leki. Ja się o nią boje! Boje się że ona naprawdę chciała coś sobie zrobić!
-Ej. Nie martw się. Na pewno będzie dobrze. Musimy mieć  nadzieję
-Leo...
-Słucham księżniczko.
-Ja słyszałam jej ostatnią rozmowę z lekarzem i...- urwałam bo znowu łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - I ona prawdopodobnie powoli umiera...
-Nicole! Nie wolno Ci tak myśleć!
-Ale ja wszystko słyszałam!
-Nie wszystko co usłyszysz jest prawdą.
-Pytałam się jej czy to prawda...
-I co ci powiedziała?
-Prawde. Że to wszystko prawda.
-Musisz mieć nadzieję.
-Ale nie potrafię! Ja wiem że ona umiera powoli i boleśnie!
-Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze.
-Nic nie będzie dobrze! Rozumiesz Leo?! Nic się nie ułoży bez niej! Ona jest tutaj i zawsze się mną opiekuję. Nawet jeśli nie potrzebuje tego. Ona po prostu jest. I musi być!  Bez niej to nie to samo!
-Nicole. Wszystko ma początek i wszystko ma też swój kres.
-Ona musi być. Musi!- chłopak już nic nie mówił tylko mocno mnie przytulił. Nie potrafiłam się uspokoić. To wszystko było dla mnie zbyt trudne do pojęcia. Siedziałam tylko wtulona w Leo i płakałam. Nie wiem jak i kiedy ale zasnęłam opierając się o chłopaka.

*Rano*

Gdy obudziłam się byłam przykryta kocem a obok mnie siedział Leo i oglądał telewizję. Podniosłam się żeby usiąść.
-No hej.- uśmiechnął się chłopak.
-Cześć. - powiedziałam ziewając.
-Jak się czujesz?
-Nadal się boje...
-Jak zjesz śniadanie możemy się przejść do szpitala zobaczyć czy wszystko ok.
-A poszedłbyś ze mną?
-Jeśli chcesz.
-Dziękuję. -uściskałam chłopaka i wstałam żeby zrobić sobie śniadanie.
Po śniadaniu weszłam na górę się ogarnąć. Ubrałam pierwszą lepszą bluzę z długim rękawem i jeansy. Zeszłam na dół gdzie czekał brunet. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-A to za co?- spytał zdziwiony.
-Tak po prostu. -uśmiechnęłam się.
-Chodź już. -wziął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Zamknęłam go na klucz i schowałam klucz do kieszeni. Trzymałam chłopaka za rękę i ruszyliśmy w stronę szpitala gdzie był lekarz siostry.
Przez większość drogi szliśmy nie odzywając się. W pewnym momencie zauważyła nas grupka bambino i gdy podeszły do nas ja poczułam się dziwnie bo przecież trzymałam się z Leo za rękę. Mimo iż chciałam ją wziąść chłopak nie chciał mnie puścić. Dopiero w momencie gdy jedna z dziewczyn chciała zrobić z nim zdjęcie puścił mnie. Stanęłam troszkę dalej i podeszła do mnie jedna z tych dziewczyn
-Ty jesteś Nicole..?
-Tak.
-Dziękuję Wam. Tobie i Twojej siostrze.
-Nie dziękuj. Po prostu ciesz się chwilą.
-A mogę wiedzieć co jest Marceline? Charlie napisał na ich fanpage że są w szpitalu bo coś jej się stało.
-Marceline ma wadę serca i ostatnio dużo się dzieje. Tylko niech to zostanie między nami.
-Mogę Wam jakoś pomóc?
-Trzymaj kciuki.
-Dobrze. Dziękuję jeszcze raz.- przytuliłam dziewczynę i zrobiłam z nią zdjęcie. Chwilę później Leo już był wolny i znów chwycił moją rękę.
-Leo dziwnie się czułam gdy przy bambino trzymałeś mnie za rękę... tak jakby dawały mi do zrozumienia że jestem nikim i nie mam prawa rozmawiać z tobą...  ale nie wiem czy o to im chodziło -O nic się nie martw księżniczko. - zatrzymał się i pocałował mnie.
-Ludzie się patrzą...
-Cuda są do podziwiania księżniczko.
-Chodziło o ciebie czy o mnie?
-O ciebie.- uśmiechnął się.
-Chodź już bo chcę jak najszybciej być przy Marceline.
-No dobrze.- ruszyliśmy. Po niecałych pięciu minutach byliśmy na miejscu. W korytarzu widziałam tatę. Puściłam Leo i pobiegłam zapytać się jak z siostrą.
-Już jest przytomna. Możesz wejść do niej. Jeśli chcesz.
-Jeszcze się pytasz?!

*Marceline*
Nie wiem co działo się odkąd spadłam na schodach. Obudziłam się w szpitalu a obok mojego łóżka siedział Charlie.
-Charlie? Jak ja się tu...?
-W nocy straciłaś przytomność i huk po twoim upadku mnie zbudził więc postanowiłem zobaczyć co się dzieje ty lezałaś nieprzytomna na schodach reszte chyba jesteś w stanie sobie wyobrazić?
-Tak... chyba tak...
-Czekaj zawołam lekarza.
-Po co?
-Musimy być pewni że z tobą jest dobrze.
-Nie jest... nigdy już nie będzie dobrze...
-O tym pogadamy po badaniach.
-Nie... nie potrzebuje badań. -chłopak już nie słyszał. Chwile później wrócił razem z moim lekarzem na salę. Mój stan jest w miarę stabilny ale muszę zostać jakiś czas na obserwacji. Gdy doktor wyszedł Charlie usiadł na krześle i chwycił moją rękę. Popatrzyłam się tylko na niego.
-Marceline...
-Nie mów już tak do mnie... nie lubię swojego imienia...
-Więc jak mam mówić? -uśmiechnął się
-Nie wiem.
-Mercy?
-Tak jak mówiła mi mama...- otwarłam łzę
-Jeśli nie chcesz...
-Wolę to niż "Cysia"
-Dobrze. Ale wracając. Pamiętasz jak pisaliśmy razem ten refren?
-No tak.
-No więc myślałem że zostawiłem u ciebie piórko od gitary i gdy spałaś pukałem chwilę a gdy się nie odezwałaś to wszedłem zobaczyć czy faktycznie zostawiłem to piórko...
-Do czego zmierzasz?
-Widziałem twoją pracę...
-Charlie...
-Co się dzieje? Czemu nic nam nie mówisz?  My chcemy Ci pomóc.
-Żebyście później gdy skończycie współpracę z tatą zostawili mnie z moimi problemami a nawet mnie wyśmiali jaka jestem głupia?
-Marceline! Skąd ci to przyszło do głowy?! -Ja wiem swoje...
-Nie myśl tak. Kiedyś współpracę z twoim tatą skończymy ale nigdy Cię nie wyśmiejemy. Nigdy też Cię nie zostawimy. Tylko daj sobie pomóc...
-Mi się nie da pomóc... -powiedziałam odwracając wzrok. Nie chciałam aby widział jak płacze. Nagle to pokoju wparowała Niki:
-Marcelina! Przepraszam!- powiedziała po polsku. Szybko otwarłam łzy
-Już dobrze. Nic się nie stało. -również mówiłam po polsku. Próbowałam wymusić uśmiech.
-Jak się czujesz?
-Było lepiej. Bardzo boli mnie serce.
-Może pójdę po lekarza?
-Nie! Nicole to tylko chwilowe!
-Marcelina nie. Idę po lekarza.
-Nie proszę zostań ze mną! -spojrzała na mnie pełna żalu bo chyba zrozumiała czemu nie chcę żeby wychodziła.
-Charlie możesz iść po lekarza? -zwróciła się do chłopaka.
-Coś się stało?!
-Po prostu idź po lekarza. - Charlie wyszedł a siostra usiadła na krześle.
-Co jest siostra?
-Bo... można powiedzieć że tak jakby pokłóciłam się z Charliem...
-Co?! Marcelina!
-Nicole ty nie rozumiesz!
-Czego?! Marcelina ogarnij się!
-Ale... o ku..!
-Co jest?! Marcelina?!
-Moje... ał...
-Marcelina! Matko!? Co ci jest?!- w tym momencie urwał mi się film. Zamknęłam oczy i...

*Nicole*
Marceline straciła przytomność podczas naszej rozmowy. Szybko wybiegłam z sali przed którą zastałam Charliego z lekarzem.
-Marceline..! Ona zemdlała!
-Czekaj co?!
-No rozmawiałyśmy i ona straciła przytomność! Wszystko będzie dobrze?! Prawda?!
-Miejmy nadzieję.
-Nie zostawie jej teraz! Nie teraz!
-Nicole nie. Ja...
-Nikt nie wejdzie.- przeszkodziła pielęgniarka. Zaczęłam płakać. Wtedy zauważyłam że Leo cały czas stał obok mnie. Od napływu emocji zakręciło mi się w głowie więc usiadłam i płakałam dalej. Brunet usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. W tym momencie miałam tylko nadzieję że z siostrą będzie wszystko dobrze.
-Nicole odwieźć Cię do domu?- spytał tata
-Nie! Ja jej nie zostawię!
-Niki musisz odpocząć od tych wszystkich stresów. Pojadę z tobą. -odezwał się Leo a Charlie tylko kiwnął głową na znak że powinnam iść.
-Macie do mnie zadzwonić. Jeśli się obudzi muszę wiedzieć!
-Nie martw się. Zadzwonie.- powiedział blondyn a ja mu uwierzyłam.
-Chodźmy już. -tata wstał i wyszedł. Leo podał mi rękę żebym mogła wstać. Wyszliśmy ze szpitala i tata odwiózł nas do domu. Otworzyłam dom i szybko pobiegłam do pokoju. W drodzę do domu powstrzymałam łzy ale w moim pokoju już nie. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam żyletkę. Kiedy byłam już blisko skóry do pokoju wszedł Leo a ja wypuściłam ją z ręki.
-Nicole czy ty...?
-Ja nie mogę! To jest zbyt silne! To woła po nocach bo ja tego chce! A teraz jeszcze Marceline!
-Chodź siadaj na łóżku. -zrobiłam to o co prosił. - Księżniczko, pamiętaj że jesteś najpiękniejsza z bliznami czy bez ale to nie rozwiązuje problemów. Jesteś silna i nigdy się nie poddawaj. Zrób to dla Marceline. Pokaż światu że potrafisz pozbyć się tego uczucia które każe ci  robić sobie krzywdę.
-Nie umiem... nie umiem...
-Umiesz. Tylko musisz w to uwierzyć.
-Leo...- przycichłam trochę.
-Co jest Księżniczko?
-Boję się...
-Czego się boisz?
-Że stracę Ciebie i Marceline...
-Nie bój się. Ja będę z tobą. -spojrzałam mu w oczy a on mnie pocałował. Po chwili ciszy odezwałam się:
-Leo, czemu ja?
-Nie rozumiem...?
-Na świecie jest tyle dziewczyn które za tobą szaleją a ty zamiast odpisywać im na tysiące wiadomości rozmawiasz ze mną, dziewczyną która się tnie...
-Bo jesteś moją księżniczką.
-Leo nie...
-Dla mnie zawsze nią będziesz. Tylko następnym razem nie próbuj wracać do tamtej przeszłości.
-Nie dam rady... to jest zbyt silne...
-Dasz radę. Wierzę w Ciebie.- Już nic nie mówiłam. Siedziałam tylko i myślałam nad wszystkim. Nagle zadzwonił telefon...










Więc oto 16 rodział!  Mam nadzieję że się podoba^^
Miłego czytania^^

P.S.

SPOKOJNIE DO KOŃCA HISTORII JESZCZE OK 14 ROZDZIAŁÓW! 


wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 15: Wystarczy zniknąć na moment by przekonać się czy kogoś obchodzimy.

*Nicole *
Gdy zrobiło się późno Leo wyszedł z mojego pokoju a ja zrobiłam wieczorną rutynę. Kładąc się spać nastawiłam budzik na dość wczesną godzinę bo chciałam wyjść i wszystko przemyśleć. Wszystkie internetowe sprawy muszą zaczekać do jutra. Rano wstałam zgodnie z budzikiem. Szybko zrobiłam całą poranną rutynę ubrałam się i wyszłam bez śniadania. Poszłam w kierunku jakiegoś parku oddalonego od domu. Telefon miałam przy sobie więc o nic się nie bałam. Po prostu szłam przed siebie. W końcu postanowiłam usiąść. Gdy siedziałam już na ławce włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Co ja wogóle robię ze swoim życiem?  Nakłoniłam siostrę aby na siłę pokonała strach a przecież za chwilę mogę ją stracić... Siedziałam tak z dobre dwadzieścia minut. Znaczy tak mi się wydawało. W rzeczywistości minęła godzina może dwie. Nagle odezwał się telefon. Dzwoniła Marceline.
-Nicole..?! Nicole?!- było słychać że płakała. Przeraziłam się.
-Marceline?! Co się stało?!
-Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiłam! Gdzie jesteś?!  Wszystko dobrze?!  Żyjesz?!
-Ze mną wszystko w porządku.
-Jezu! Bałam się że coś Ci się stało!
-Marceline ty nie powinnaś się tak stresować. Proszę. Ze mną wszystko ok.
-Nicole. Leo biega po mieście i Cie szuka a ja tu normalnie mdleje na myśl co może Ci sie stać!
-To nie mdlej!
-Proszę wróć do domu bo jak coś Ci się stanie nie wybaczę sobie!
-Dobrze. Będę za chwilę.
-Pa.
-No pa. -nie wiedziałam że Marceline tak zareaguje... chociaż w sumie minęło ok. dwie godziny odkąd wyszłam... Wstałam z ławki i popędziłam w kierunku domu. Zamyśliłam się i nie zauważyłam człowieka który szedł w przeciwną stronę. Z tego wszystkiego wpadłam na jak się okazało chłopaka.
-O matko! Przepraszam! -powiedziałam.
-Nic się nie stało. -spojrzałam na chłopaka którym okazał się być Leo. -Nicole co Ci strzeliło do głowy żeby wyjść i nic nikomu nie mówić?!
-Musiałam coś zrobić.
-Nicole...
-No poszłam do parku na spacer i zaczęłam słuchać muzyki i tak jakoś czas mijał...
-Oj Nicole... Co ta Marceline z tobą ma?
-Szczęście kolego. Szczęście.
-Szczęście to ja mam że Cię poznałem. -powiedział i mocno mnie objął.
-Wracajmy już bo Marceline się martwi...
-No to chodź.
-Leo?
-Tak?
-Co Ci do jasnej... strzeliło do głowy żeby mnie szukać a nie zadzwonić jak Marceline?! Ty normalny jesteś?!
-Mały trening z rana dobra sprawa.
-Ale ty jesteś głupi.
-Ty też. Ja cię ratować chcę a tu takie podziękowanie dla rycerza?
-Ty najwyżej koniem możesz być. -zaśmiałam się.
-Skoro tak mówisz to wskakuj na konia księżniczko.
-Ty naprawdę jesteś jakiś głupi.
-Wskakuj i nie marudź!
-No dobra!- wskoczyłam mu na plecy i tak zaczęliśmy wracać do domu.

*Marceline w tym samym czasie*
Gdy wstałam rano ogarnęłam się i zeszłam na dół było pusto. Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam zażyć leki. Gdy już zeszłam na dół do salonu włączyłam telewizor. Chwilę później przyszli chłopcy. Czekaliśmy jeszcze na Niki bo powinniśmy umówić się na pierwszą próbę. Minęła godzina, jedna, druga a Niki nie było. Postanowiłam że pójdę ją obudzić. Poszłam na górę a tam szok! Nicole nie było!  Zbiegłam na dół ledwo zatrzymując łzy  chłopcy popatrzyli na mnie a ja wybuchnęłam płaczem.
-Nicole nie ma! Pusto!
-Czekaj uspokój się. -podszedł do mnie blondyn i mnie objął.
-Jak to nie ma?!- Leo był zdenerwowany.
-No właśnie nie wiem jak to! Po prostu nie ma jej!  A co jeśli jej się coś stało?!  Ja sobie tego nie wybaczę!
-Marceline uspokój się. Na pewno nic jej nie jest.- Charlie zaczął mnie uspokajać.
-Idę jej poszukać! -powiedział Leo.
-Mądry jesteś?! -wybuchnęłam
-Tak. Ja się nie zgubię.
-Uważaj bo Ci uwierzę!
-Marceline nie zmienisz mojej decyzji. Idę ją szukać!
-Czasem jesteś głupi. -powiedział blondyn
-Dzięki za wsparcie stary. Nie bójcie się znajdę ją. - powiedział i wyszedł. Popatrzyłam na Charliego i znowu zaczęłam płakać.
-Marceline... nie płacz. Na pewno będzie dobrze. Nicole nic nie jest.
-A jeśli...?
-Możemy do niej zadzwonić. Jeśli chcesz. -A wiesz gdzie mój telefon?
-Tutaj- podał mi telefon a ja zadzwoniłam do siostry.

*rozmowa taka sama jak wyżej *

Gdy się rozłączyłam spojrzałam na chłopaka. On mocno mnie objął i pocałował w czoło. Znowu zaczęłam płakać. Usiedliśmy na sofie a ja wtuliłam się w chłopaka. Byłam bardzo zestresowana co w moim przypadku jest bardzo niebezpieczne. Blondyn tylko siedział obok  i cały czas trzymał mnie w objęciach.
-Charlie... - odezwałam się.
-Co się stało?
-Dziękuję.  Że jesteś.
-To ja powinienem dziękować księżniczko -Ty chyba nie zrozumiałeś.
-Więc mi wytłumacz.
-Bo gdy jeszcze mieszkałam w Polsce i gdy byłam dręczona jedyny sposób jaki pozwalał mi zapomnieć to była muzyka. Gdy przeprowadziłam się tutaj poznałam wasz duet i gdyby nie wasze piosenki siedziałabym teraz w psychiatryku.
-Marceline...
-Nie mówiłam wam tego bo nie chciałam być odebrana za kolejną psycho fankę pomijając fakt że jestem i byłam bambino.
-Żadna z bambino nie jest psycho fanką. Wszyscy którzy tak mówią są jacyś niedorobieni. Każda z was jest wyjątkowa i nie wolno Ci myśleć inaczej.
-Jak mam nie myśleć inaczej skoro już tyle lat się nasłuchałam o tym jaka jestem...
-Zapomnieć nie zapomnisz ale spróbuj o tym nie myśleć.
-Tylko ja nie potrafię. Życie się zmienia ale co raz zniszczyło nam psychikę na zawsze pozostanie w naszej głowie.
-Marceline. Fakt faktem zostanie ale możesz starać się żyć bez względu na problemy. Życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie idealne. To my musimy nauczyć się sobie radzić.
-Kiedy to nie jest takie proste...
-Nic nigdy nie było proste. Nic nigdy nie będzie proste. Ale pamiętaj że warto dążyć do celu. To sprawia że chcemy żyć.
-Tylko że ja nie chcę...
-Nie mów tak.
-To jak mam mówić?  Mam okłamywać samą siebie że wszystko jest dobrze? Mam udawać że jestem szczęśliwa?  Ja nie zasługuje na szczęście...
-Kto Ci takich głupstw na opowiadał?!
-Wszyscy to wiedzą... wszyscy bez wyjątku... jestem nikim... bez względu na to czy chce czy nie chce. Jestem nikim!
-Dla kilku osób jesteś wszystkim.
-Nie... to tylko złudzenie które boli dwa razy bardziej...
-A te wszystkie podziękowania pod waszym klipem? A te wszystkie łzy wzruszenia gdy ktoś was zobaczył? Dla nich też jesteś nikim? Naprawdę?
-Ja po prostu chce żyć jak normalna dziewczyna ale nie umiem...
-Pozwól sobie pomóc.
-Ja...Ja...-nic już nie powiedziałam. Pojedyncze łzy spływały mi po policzkach ale pozwalałam im spokojnie spaść na koszulę albo na spodnie. Było mi ciężko i wolałam nic nie mówić. Wtuliłam się w chłopaka i próbowałam się uspokoić. Nagle do salonu wbiegła Nicole:
-Cysia? Cysia! -podskoczyłam jak poparzona i rzuciłam się na nią by ją przytulić. Naprawdę się o nią bałam.
-Gdzie byłaś?  Nicole!  Bałam się!  Tak bardzo się bałam o ciebie!
-Nie przesadzaj! Nie jestem jakaś niedorozwinięta żeby zgubić się w mieście w którym mieszkam!
-Skąd mam to wiedzieć?
-Uważaj sobie siostra!
-Chyba ty uważaj na siebie kaleko!
-Oj zamknij się!
-Ty też! -Nicole zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Chłopaki patrzyli na nas ze śmiechem.
-A idź ty! Z tobą się nie da na poważnie!
-Mów za siebie młoda!
-Pf...
-Dziewczyny nie żebym chciał wam przeszkodzić ale musimy obgadać szczegóły piosenki.- wtrącił blondyn.
-Przeszkodziłeś- zaśmiała się Niki.
-Dobra Niki już dość debilowania. Chodźmy do salonu.- powiedziałam po czym wszyscy udaliśmy się do salonu.

*Nicole *
-No więc co musimy dokładniej obgadać? -usiadłam obok siostry na sofie.
-Chociażby tempo, melodię. -odpowiedział mi Leo.
-Yhy... W takim razie co preferujecie?
-Ja się wypowiadać nie będę. -zaśmiała się Marceline.
-Ty nigdy się nie wypowiadasz.- Burknęłam trochę już tym znudzona.
-To znaczy że mnie nie słuchasz.
-Dobra dziewczyny bez spiny. Tempo raczej szybkie bym powiedział.
-Też tak myślę. -ja spojrzałam tylko na Marceline a ona się uśmiechnęła.
-Szybkie.- przytaknęłam.
-Dobra. Któraś z was potrafi na czymś grać? - spytał Charlie.
-Marceline gra na gitarze.- siostra spojrzała na mnie jakby miała mnie zabić
-To co wy na to żeby Marceline i Charlie dodali momenty z gitarami?- zaproponował Leo
-Świetny pomysł! -przytaknęłam
-Dla mnie spoko. A ty co o tym myślisz Marceline?- spytał Charlie.
-Wolałabym nie...
-My cię zmuszać nie będziemy ale przemyśl to.
-Czekajcie chwilę. -powiedziałam i chwyciłam siostrę za rękę. Wyszłyśmy z salonu do kuchni. Zaczęłam mówić po polsku żeby nas nie zrozumieli.
-Ty mądra jesteś?!
-O co Ci chodzi?!- ona też mówiła po polsku.
-W tym momencie wiele dziewczyn chciałoby być na naszym miejscu a ty tak po prostu lekceważysz takie momenty?!
-Ty chyba nic nie rozumiesz!
-To ty niczego nie rozumiesz! Marceline! Pamiętasz ile razy mówiłaś że chcesz zagrać przed chłopakami?  Masz możliwość!
-Wtedy byłam młoda i głupia. Zresztą już słyszeli jak gram więc nic nie muszę.
-Teraz jesteś głupia!
-Nicole!
-Marceline!- Marceline wyszła z kuchni i poszła na górę do pokoju. Byłam nieźle wkurzona więc nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Przechodząc przez salon powiedziałam chłopakom że dziś nic z tego nie będzie. Stanęłam przed małą biblioteczką i wyjęłam mój pierwszy pamiętnik. Wzięłam go ze sobą na górę i zaczęłam wspominać.

*Marceline*
Gdy wyszłam z kuchni nawet nie zwróciłam uwagi na chłopaków. Poszłam do pokoju po moją deskę. Pomijając fakt że bardzo dawno jeździłam miałam nadzieję że coś jeszcze pamiętam. Chwyciłam jeszcze czerwoną bluzę w szeroką kratę i telefon. Zeszłam na dół i krótko krzyknęłam że wychodzę. Miałam wszystko gdzieś. Stanęłam na deskę i pojechałam przed siebie. Przeszukując kieszenie bluzy znalazłam słuchawki których szukałam przez kilka miesięcy.
Założyłam słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Gdy po dłuższym czasie usiadłam na ławce zobaczyłam pełno nieprzeczytanych wiadomości. Miałam nadzieję że to Niki ale mimo że to nie była ona i tak byłam mile zaskoczona.
Napisał do mnie Charlie bo martwił się czemu tak długo mnie nie ma. Spojrzałam na zegarek i faktycznie mijała trzecia godzina od mojego wyjścia. Byłam zszokowana faktem jak szybko mija czas. Zaczęłam wracać do domu.
Jednak nie spieszyło mi sie. Gdy byłam już w domu nawet nie poinformowałam o moim przybyciu.  Poszłam do pokoju odłożyć deskę i bluzę. Wskoczyłam na łóżko i wszystko miałam gdzieś. Nie wiem jak kiedy i gdzie ale przysnęło mi się... obudziłam się chwilę później. Wzięłam telefon i zaczęłam przemierzać internet. Nie miałam ochoty wyjść z pokoju więc wzięłam jakaś książkę i zabrałam się do czytania. Minuty mijały a ja siedziałam sama w pokoju niemiłosiernie się przy tym nudząc. Żeby zrobić coś pożytecznego usiadłam przy briorku i zaczęłam bazgrać po kartce. Miałam nadzieję że zrodzi się coś ciekawego. Rysowałam jakieś nie zbyt proste linie. Kiedyś naprawdę dużo rysowałam i mi wychodziło. Gdy po długim czasie uznałam że rysunek jest skończony zauważyłam coś czego nie widziałam przy rysowaniu... znowu w głowie miałam obraz ludzi którzy mnie biją a zaraz potem moje pierwsze cięcie... Serce zaczęło mi bić mocniej a ja nie potrafiłam nabrać powietrza. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach a ja podniosłam kolana pod brodę i zaplotłam
wokół nich ręce i zaczęłam płakać. Cichutko szlochałam tak aby nikt nie słyszał. Cała czerwona położyłam się na łóżku i zasnęłam.

*Nicole *
Odkąd pokłóciłam się z siostrą poszłam do pokoju w którym czytałam mój stary pamiętnik. Poczułam że kiedyś żyło mi się lepiej nawet mimo tych wszystkich spełnionych marzeń. Jednakże Marceline by już nie było...  znaczy tak myślę. Chciałam pogodzić się z siostrą więc wstałam i poszłam do jej pokoju. Zapukałam ale nikt nie odpowiadał więc weszłam. Marceline spała. Miałam już wychodzić ale na biurku leżała jakaś kartka a ja naprawdę lubię rysunki Cysi.
Podeszłam ba palcach do biurka i doznałam szoku. Na białej kartce było długopisem narysowane coś w stylu komiksu. Z jednej strony ludzie bez twarzy znęcający się nad leżącym w środku człowiekiem. Kartka była przedzielona grubą linią a po drugiej stronie była ewidentnie płacząca dziewczyna trzymająca w ręku żyletkę...  od razu zrozumiałam ten rysunek. Szybko zrobiłam zdjęcie aby nie brać rysunku z pokoju bo siostra może się obudzić. Wyszłam z pokoju ledwo oddychając. Zeszłam do salonu w poszukiwaniu chłopaków. Siedzieli i oglądali film.
-Wiem że rozmawialiście z Marceline o jej przeszłości. Chyba nie zrobiło jej to najlepiej...!
-O co Ci chodzi Nicole..?- spytał blondyn
-Patrzcie...-.pokazałam im zdjęcie rysunku po czym usiadłam na fotelu.
-Czekaj... ona to narysowała?
-Tak...
-Idę porozmawiam z nią.
-Nie! Ona śpi i nie wie że byłam u niej...
-I co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem... Na pewno nie zostawię tego tak! Nie mogę jej pozwolić aby coś sobie zrobiła! - Leo tylko siedział i patrzył się to na mnie to na Charliego. Moje oczy były pełne łez. Nie mogłam w to uwierzyć
-Najpierw trzeba będzie mieć ją na oku bo wszyscy wiemy co może się stać... - Leo odezwał się ale chyba nie był pewny.
-Obiecała że z tym skończy. - zaprotestował blondyn. Nie chciało mi się w to wierzyć. Marceline i obietnica?
-W takich sytuacjach nie zawsze da się dotrzymać obietnicy...
-Marceline nie mówiła Ci że nie lubi obietnic..?- przerwałam im
-Nie wspominała, mówiła tylko że się postara...
-Na razie trzeba ją obserwować. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na ręce i brzuch. Nicole... chodzicie czasem na basen razem?
-Nie... Marceline ma cały brzuch w bliznach więc nie.
-Więc trzeba patrzeć czy nie ma śladów krwi na bluzce. Jedyne rozwiązanie.
-Leo ja nie wiem czy to dobry pomysł -zawachałam się. - ona to zauważy...
-Nicole! Musimy spróbować. - Charlie chyba przejął się tą całą sytuacją...
-Ja się boję...  Ostatnio miała robione badania i... o kur! Miałam nic nie mówić!
-Nicole?!
-Nie teraz Charlie! Ona sama Ci powie!- spojrzał na mnie jakby dawał mi do zrozumienia coś ważnego tylko Leo nie mógł o tym wiedzieć.
-Dobra mam już dość. Idę do siebie!- powiedziałam i wyszłam. W tym momencie miałam wszystko gdzieś. Poszłam pod prysznic i wykonałam całą wieczorną rutynę. Położyłam się na łóżku i z telefonem w ręku zasnęłam.








Wiem wiem! Jestem zła bo nie wstawiałam tego rozdziału... Pisałam do 5 dni i jest nudny i wgl do niczego...  Mam nadzieję że mnie nie zabijecie ^^
Bay ^^