*Nicole *
Gdy zrobiło się późno Leo wyszedł z mojego pokoju a ja zrobiłam wieczorną rutynę. Kładąc się spać nastawiłam budzik na dość wczesną godzinę bo chciałam wyjść i wszystko przemyśleć. Wszystkie internetowe sprawy muszą zaczekać do jutra. Rano wstałam zgodnie z budzikiem. Szybko zrobiłam całą poranną rutynę ubrałam się i wyszłam bez śniadania. Poszłam w kierunku jakiegoś parku oddalonego od domu. Telefon miałam przy sobie więc o nic się nie bałam. Po prostu szłam przed siebie. W końcu postanowiłam usiąść. Gdy siedziałam już na ławce włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Co ja wogóle robię ze swoim życiem? Nakłoniłam siostrę aby na siłę pokonała strach a przecież za chwilę mogę ją stracić... Siedziałam tak z dobre dwadzieścia minut. Znaczy tak mi się wydawało. W rzeczywistości minęła godzina może dwie. Nagle odezwał się telefon. Dzwoniła Marceline.
-Nicole..?! Nicole?!- było słychać że płakała. Przeraziłam się.
-Marceline?! Co się stało?!
-Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiłam! Gdzie jesteś?! Wszystko dobrze?! Żyjesz?!
-Ze mną wszystko w porządku.
-Jezu! Bałam się że coś Ci się stało!
-Marceline ty nie powinnaś się tak stresować. Proszę. Ze mną wszystko ok.
-Nicole. Leo biega po mieście i Cie szuka a ja tu normalnie mdleje na myśl co może Ci sie stać!
-To nie mdlej!
-Proszę wróć do domu bo jak coś Ci się stanie nie wybaczę sobie!
-Dobrze. Będę za chwilę.
-Pa.
-No pa. -nie wiedziałam że Marceline tak zareaguje... chociaż w sumie minęło ok. dwie godziny odkąd wyszłam... Wstałam z ławki i popędziłam w kierunku domu. Zamyśliłam się i nie zauważyłam człowieka który szedł w przeciwną stronę. Z tego wszystkiego wpadłam na jak się okazało chłopaka.
-O matko! Przepraszam! -powiedziałam.
-Nic się nie stało. -spojrzałam na chłopaka którym okazał się być Leo. -Nicole co Ci strzeliło do głowy żeby wyjść i nic nikomu nie mówić?!
-Musiałam coś zrobić.
-Nicole...
-No poszłam do parku na spacer i zaczęłam słuchać muzyki i tak jakoś czas mijał...
-Oj Nicole... Co ta Marceline z tobą ma?
-Szczęście kolego. Szczęście.
-Szczęście to ja mam że Cię poznałem. -powiedział i mocno mnie objął.
-Wracajmy już bo Marceline się martwi...
-No to chodź.
-Leo?
-Tak?
-Co Ci do jasnej... strzeliło do głowy żeby mnie szukać a nie zadzwonić jak Marceline?! Ty normalny jesteś?!
-Mały trening z rana dobra sprawa.
-Ale ty jesteś głupi.
-Ty też. Ja cię ratować chcę a tu takie podziękowanie dla rycerza?
-Ty najwyżej koniem możesz być. -zaśmiałam się.
-Skoro tak mówisz to wskakuj na konia księżniczko.
-Ty naprawdę jesteś jakiś głupi.
-Wskakuj i nie marudź!
-No dobra!- wskoczyłam mu na plecy i tak zaczęliśmy wracać do domu.
*Marceline w tym samym czasie*
Gdy wstałam rano ogarnęłam się i zeszłam na dół było pusto. Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam zażyć leki. Gdy już zeszłam na dół do salonu włączyłam telewizor. Chwilę później przyszli chłopcy. Czekaliśmy jeszcze na Niki bo powinniśmy umówić się na pierwszą próbę. Minęła godzina, jedna, druga a Niki nie było. Postanowiłam że pójdę ją obudzić. Poszłam na górę a tam szok! Nicole nie było! Zbiegłam na dół ledwo zatrzymując łzy chłopcy popatrzyli na mnie a ja wybuchnęłam płaczem.
-Nicole nie ma! Pusto!
-Czekaj uspokój się. -podszedł do mnie blondyn i mnie objął.
-Jak to nie ma?!- Leo był zdenerwowany.
-No właśnie nie wiem jak to! Po prostu nie ma jej! A co jeśli jej się coś stało?! Ja sobie tego nie wybaczę!
-Marceline uspokój się. Na pewno nic jej nie jest.- Charlie zaczął mnie uspokajać.
-Idę jej poszukać! -powiedział Leo.
-Mądry jesteś?! -wybuchnęłam
-Tak. Ja się nie zgubię.
-Uważaj bo Ci uwierzę!
-Marceline nie zmienisz mojej decyzji. Idę ją szukać!
-Czasem jesteś głupi. -powiedział blondyn
-Dzięki za wsparcie stary. Nie bójcie się znajdę ją. - powiedział i wyszedł. Popatrzyłam na Charliego i znowu zaczęłam płakać.
-Marceline... nie płacz. Na pewno będzie dobrze. Nicole nic nie jest.
-A jeśli...?
-Możemy do niej zadzwonić. Jeśli chcesz. -A wiesz gdzie mój telefon?
-Tutaj- podał mi telefon a ja zadzwoniłam do siostry.
*rozmowa taka sama jak wyżej *
Gdy się rozłączyłam spojrzałam na chłopaka. On mocno mnie objął i pocałował w czoło. Znowu zaczęłam płakać. Usiedliśmy na sofie a ja wtuliłam się w chłopaka. Byłam bardzo zestresowana co w moim przypadku jest bardzo niebezpieczne. Blondyn tylko siedział obok i cały czas trzymał mnie w objęciach.
-Charlie... - odezwałam się.
-Co się stało?
-Dziękuję. Że jesteś.
-To ja powinienem dziękować księżniczko -Ty chyba nie zrozumiałeś.
-Więc mi wytłumacz.
-Bo gdy jeszcze mieszkałam w Polsce i gdy byłam dręczona jedyny sposób jaki pozwalał mi zapomnieć to była muzyka. Gdy przeprowadziłam się tutaj poznałam wasz duet i gdyby nie wasze piosenki siedziałabym teraz w psychiatryku.
-Marceline...
-Nie mówiłam wam tego bo nie chciałam być odebrana za kolejną psycho fankę pomijając fakt że jestem i byłam bambino.
-Żadna z bambino nie jest psycho fanką. Wszyscy którzy tak mówią są jacyś niedorobieni. Każda z was jest wyjątkowa i nie wolno Ci myśleć inaczej.
-Jak mam nie myśleć inaczej skoro już tyle lat się nasłuchałam o tym jaka jestem...
-Zapomnieć nie zapomnisz ale spróbuj o tym nie myśleć.
-Tylko ja nie potrafię. Życie się zmienia ale co raz zniszczyło nam psychikę na zawsze pozostanie w naszej głowie.
-Marceline. Fakt faktem zostanie ale możesz starać się żyć bez względu na problemy. Życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie idealne. To my musimy nauczyć się sobie radzić.
-Kiedy to nie jest takie proste...
-Nic nigdy nie było proste. Nic nigdy nie będzie proste. Ale pamiętaj że warto dążyć do celu. To sprawia że chcemy żyć.
-Tylko że ja nie chcę...
-Nie mów tak.
-To jak mam mówić? Mam okłamywać samą siebie że wszystko jest dobrze? Mam udawać że jestem szczęśliwa? Ja nie zasługuje na szczęście...
-Kto Ci takich głupstw na opowiadał?!
-Wszyscy to wiedzą... wszyscy bez wyjątku... jestem nikim... bez względu na to czy chce czy nie chce. Jestem nikim!
-Dla kilku osób jesteś wszystkim.
-Nie... to tylko złudzenie które boli dwa razy bardziej...
-A te wszystkie podziękowania pod waszym klipem? A te wszystkie łzy wzruszenia gdy ktoś was zobaczył? Dla nich też jesteś nikim? Naprawdę?
-Ja po prostu chce żyć jak normalna dziewczyna ale nie umiem...
-Pozwól sobie pomóc.
-Ja...Ja...-nic już nie powiedziałam. Pojedyncze łzy spływały mi po policzkach ale pozwalałam im spokojnie spaść na koszulę albo na spodnie. Było mi ciężko i wolałam nic nie mówić. Wtuliłam się w chłopaka i próbowałam się uspokoić. Nagle do salonu wbiegła Nicole:
-Cysia? Cysia! -podskoczyłam jak poparzona i rzuciłam się na nią by ją przytulić. Naprawdę się o nią bałam.
-Gdzie byłaś? Nicole! Bałam się! Tak bardzo się bałam o ciebie!
-Nie przesadzaj! Nie jestem jakaś niedorozwinięta żeby zgubić się w mieście w którym mieszkam!
-Skąd mam to wiedzieć?
-Uważaj sobie siostra!
-Chyba ty uważaj na siebie kaleko!
-Oj zamknij się!
-Ty też! -Nicole zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Chłopaki patrzyli na nas ze śmiechem.
-A idź ty! Z tobą się nie da na poważnie!
-Mów za siebie młoda!
-Pf...
-Dziewczyny nie żebym chciał wam przeszkodzić ale musimy obgadać szczegóły piosenki.- wtrącił blondyn.
-Przeszkodziłeś- zaśmiała się Niki.
-Dobra Niki już dość debilowania. Chodźmy do salonu.- powiedziałam po czym wszyscy udaliśmy się do salonu.
*Nicole *
-No więc co musimy dokładniej obgadać? -usiadłam obok siostry na sofie.
-Chociażby tempo, melodię. -odpowiedział mi Leo.
-Yhy... W takim razie co preferujecie?
-Ja się wypowiadać nie będę. -zaśmiała się Marceline.
-Ty nigdy się nie wypowiadasz.- Burknęłam trochę już tym znudzona.
-To znaczy że mnie nie słuchasz.
-Dobra dziewczyny bez spiny. Tempo raczej szybkie bym powiedział.
-Też tak myślę. -ja spojrzałam tylko na Marceline a ona się uśmiechnęła.
-Szybkie.- przytaknęłam.
-Dobra. Któraś z was potrafi na czymś grać? - spytał Charlie.
-Marceline gra na gitarze.- siostra spojrzała na mnie jakby miała mnie zabić
-To co wy na to żeby Marceline i Charlie dodali momenty z gitarami?- zaproponował Leo
-Świetny pomysł! -przytaknęłam
-Dla mnie spoko. A ty co o tym myślisz Marceline?- spytał Charlie.
-Wolałabym nie...
-My cię zmuszać nie będziemy ale przemyśl to.
-Czekajcie chwilę. -powiedziałam i chwyciłam siostrę za rękę. Wyszłyśmy z salonu do kuchni. Zaczęłam mówić po polsku żeby nas nie zrozumieli.
-Ty mądra jesteś?!
-O co Ci chodzi?!- ona też mówiła po polsku.
-W tym momencie wiele dziewczyn chciałoby być na naszym miejscu a ty tak po prostu lekceważysz takie momenty?!
-Ty chyba nic nie rozumiesz!
-To ty niczego nie rozumiesz! Marceline! Pamiętasz ile razy mówiłaś że chcesz zagrać przed chłopakami? Masz możliwość!
-Wtedy byłam młoda i głupia. Zresztą już słyszeli jak gram więc nic nie muszę.
-Teraz jesteś głupia!
-Nicole!
-Marceline!- Marceline wyszła z kuchni i poszła na górę do pokoju. Byłam nieźle wkurzona więc nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Przechodząc przez salon powiedziałam chłopakom że dziś nic z tego nie będzie. Stanęłam przed małą biblioteczką i wyjęłam mój pierwszy pamiętnik. Wzięłam go ze sobą na górę i zaczęłam wspominać.
*Marceline*
Gdy wyszłam z kuchni nawet nie zwróciłam uwagi na chłopaków. Poszłam do pokoju po moją deskę. Pomijając fakt że bardzo dawno jeździłam miałam nadzieję że coś jeszcze pamiętam. Chwyciłam jeszcze czerwoną bluzę w szeroką kratę i telefon. Zeszłam na dół i krótko krzyknęłam że wychodzę. Miałam wszystko gdzieś. Stanęłam na deskę i pojechałam przed siebie. Przeszukując kieszenie bluzy znalazłam słuchawki których szukałam przez kilka miesięcy.
Założyłam słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Gdy po dłuższym czasie usiadłam na ławce zobaczyłam pełno nieprzeczytanych wiadomości. Miałam nadzieję że to Niki ale mimo że to nie była ona i tak byłam mile zaskoczona.
Napisał do mnie Charlie bo martwił się czemu tak długo mnie nie ma. Spojrzałam na zegarek i faktycznie mijała trzecia godzina od mojego wyjścia. Byłam zszokowana faktem jak szybko mija czas. Zaczęłam wracać do domu.
Jednak nie spieszyło mi sie. Gdy byłam już w domu nawet nie poinformowałam o moim przybyciu. Poszłam do pokoju odłożyć deskę i bluzę. Wskoczyłam na łóżko i wszystko miałam gdzieś. Nie wiem jak kiedy i gdzie ale przysnęło mi się... obudziłam się chwilę później. Wzięłam telefon i zaczęłam przemierzać internet. Nie miałam ochoty wyjść z pokoju więc wzięłam jakaś książkę i zabrałam się do czytania. Minuty mijały a ja siedziałam sama w pokoju niemiłosiernie się przy tym nudząc. Żeby zrobić coś pożytecznego usiadłam przy briorku i zaczęłam bazgrać po kartce. Miałam nadzieję że zrodzi się coś ciekawego. Rysowałam jakieś nie zbyt proste linie. Kiedyś naprawdę dużo rysowałam i mi wychodziło. Gdy po długim czasie uznałam że rysunek jest skończony zauważyłam coś czego nie widziałam przy rysowaniu... znowu w głowie miałam obraz ludzi którzy mnie biją a zaraz potem moje pierwsze cięcie... Serce zaczęło mi bić mocniej a ja nie potrafiłam nabrać powietrza. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach a ja podniosłam kolana pod brodę i zaplotłam
wokół nich ręce i zaczęłam płakać. Cichutko szlochałam tak aby nikt nie słyszał. Cała czerwona położyłam się na łóżku i zasnęłam.
*Nicole *
Odkąd pokłóciłam się z siostrą poszłam do pokoju w którym czytałam mój stary pamiętnik. Poczułam że kiedyś żyło mi się lepiej nawet mimo tych wszystkich spełnionych marzeń. Jednakże Marceline by już nie było... znaczy tak myślę. Chciałam pogodzić się z siostrą więc wstałam i poszłam do jej pokoju. Zapukałam ale nikt nie odpowiadał więc weszłam. Marceline spała. Miałam już wychodzić ale na biurku leżała jakaś kartka a ja naprawdę lubię rysunki Cysi.
Podeszłam ba palcach do biurka i doznałam szoku. Na białej kartce było długopisem narysowane coś w stylu komiksu. Z jednej strony ludzie bez twarzy znęcający się nad leżącym w środku człowiekiem. Kartka była przedzielona grubą linią a po drugiej stronie była ewidentnie płacząca dziewczyna trzymająca w ręku żyletkę... od razu zrozumiałam ten rysunek. Szybko zrobiłam zdjęcie aby nie brać rysunku z pokoju bo siostra może się obudzić. Wyszłam z pokoju ledwo oddychając. Zeszłam do salonu w poszukiwaniu chłopaków. Siedzieli i oglądali film.
-Wiem że rozmawialiście z Marceline o jej przeszłości. Chyba nie zrobiło jej to najlepiej...!
-O co Ci chodzi Nicole..?- spytał blondyn
-Patrzcie...-.pokazałam im zdjęcie rysunku po czym usiadłam na fotelu.
-Czekaj... ona to narysowała?
-Tak...
-Idę porozmawiam z nią.
-Nie! Ona śpi i nie wie że byłam u niej...
-I co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem... Na pewno nie zostawię tego tak! Nie mogę jej pozwolić aby coś sobie zrobiła! - Leo tylko siedział i patrzył się to na mnie to na Charliego. Moje oczy były pełne łez. Nie mogłam w to uwierzyć
-Najpierw trzeba będzie mieć ją na oku bo wszyscy wiemy co może się stać... - Leo odezwał się ale chyba nie był pewny.
-Obiecała że z tym skończy. - zaprotestował blondyn. Nie chciało mi się w to wierzyć. Marceline i obietnica?
-W takich sytuacjach nie zawsze da się dotrzymać obietnicy...
-Marceline nie mówiła Ci że nie lubi obietnic..?- przerwałam im
-Nie wspominała, mówiła tylko że się postara...
-Na razie trzeba ją obserwować. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na ręce i brzuch. Nicole... chodzicie czasem na basen razem?
-Nie... Marceline ma cały brzuch w bliznach więc nie.
-Więc trzeba patrzeć czy nie ma śladów krwi na bluzce. Jedyne rozwiązanie.
-Leo ja nie wiem czy to dobry pomysł -zawachałam się. - ona to zauważy...
-Nicole! Musimy spróbować. - Charlie chyba przejął się tą całą sytuacją...
-Ja się boję... Ostatnio miała robione badania i... o kur! Miałam nic nie mówić!
-Nicole?!
-Nie teraz Charlie! Ona sama Ci powie!- spojrzał na mnie jakby dawał mi do zrozumienia coś ważnego tylko Leo nie mógł o tym wiedzieć.
-Dobra mam już dość. Idę do siebie!- powiedziałam i wyszłam. W tym momencie miałam wszystko gdzieś. Poszłam pod prysznic i wykonałam całą wieczorną rutynę. Położyłam się na łóżku i z telefonem w ręku zasnęłam.
Wiem wiem! Jestem zła bo nie wstawiałam tego rozdziału... Pisałam do 5 dni i jest nudny i wgl do niczego... Mam nadzieję że mnie nie zabijecie ^^
Bay ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz