poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 14: Czas zacząc żyć życiem, o którym marzysz!

*Nicole *
Gdy wstałam poszłam do łazienki aby ogarnąć się po całej nocy. Schodząc na dół zapatrzyłam się i grzmotnęłam w drzwi od pokoju siostry.
-Osz kur!- nie ukrywam że bolało.
-Nicole!  Nic Ci nie jest?- Marceline właśnie wychodziła z pokoju.
-Nie. Chyba nie. Ale no wiesz przymykaj trochę drzwi... tak kawałek..
-Ale z Ciebie jełop. Uważaj jak chodzisz a na pewno nie będziesz miała siniaków!
-Właśnie tak apropo siniaków...  mamy lód w lodówce? Bo przyłożyłabym sobie coś do mojego czoła...
-Niezdara! Moja niezdara!
-Pamiętaj że ja też potrafię zaleźć za skórę koleżanko.
-Oj cicho. Chodź na dół przyłożę ci coś zimnego do czoła... do czoła tak?
-Tak. No chodź już!
-No idę
-Yhy. Właśnie widzę.
-Na ciebie czekam!
-Aaa!  Takie buty!
-Nie wkur..zaj mnie!
-Już! - ruszyłyśmy na dół do kuchni. Usiadłam na stołku a Marceline zaczęła grzebać w lodówce. W końcu znalazła jakaś butelkę z wodą mineralną i przyłożyła mi do czoła.
-Trzymaj sobie a ja zrobie śniadanie.
-Dobra. A co zrobisz?
-Owsianka czy płatki z mlekiem?
-Płatki.
-Miodowe?
-Miodowe. -Gdy Marceline robiła śniadanie ja przeglądałam co działo się nocą...  to znaczy gdy 'oglądałam' film z Leo... Trzymałam butelkę przy czole gdy w pewnym momencie spadła mi i się stłukła tym samym kalecząc moją rękę.
-Osz kur..!
-Jezu! Nicole! Nic ci nie jest?!
-Oprócz faktu że mam rozciętą rękę?!  Nie nic! No nie gap się tak tylko mi pomóż!
-Ja ci to mogę owinąć bandażem ale zaraz się ubierasz i jedziemy do szpitala!
-Ty normalna jesteś?!  Przecież zobaczą moje blizny! Marceline nie!
-Chcesz żebym zawołała kogoś kto Ci uświadomi powagę sytuacji?!
-Kogo niby?!
-Leo?- powiedziała trochę ciszej.
-Dobra! Już idę się ubrać i jedziemy.
-To ja poproszę tatę żeby nas zawiózł.
-Nie!  Autobusem albo pieszo.
-Nicole! Nie dyskutuj!
-Dobra!  Tylko się śpiesz bo boli!
-To co stoisz?!  Na górę!
-Idę! - wbiegłam do swojego pokoju tym razem omijając drzwi. Ubrałam jakąś w miarę wyjściową bluzkę i wzięłam bluzę do ręki wychodząc na moje nieszczęście spotkałam... Leo...
-Hej Nicole!
-No część! - bluzą zakryłam rękę.
-Wychodzisz gdzieś?
-Tak... z siostrą idę do... yyy... do parku!
-Babski wypad ma się rozumieć?
-Co..? A tak! Dokładnie o to mi chodziło!
-No dobra. Miłej zabawy.
-Dzięki! - szybko minęłam chłopaka. Nie chciałam żeby pomyślał że znów się pocięłam...  skończyłam z tym... tak mi się wydaje...  zeszłam na dół gdzie czekała Marceline z tatą. Wsiedliśmy do samochodu i tata zawiózł nas do szpitala. Droga minęła w ciszy. Gdy wyszłyśmy na parkingu Marceline powiedziała tacie że może pojechać my wrócimy pieszo. Weszłyśmy do szpitala...

*Marceline*
Gdy byłyśmy już w szpitalu w recepcji powiedziałam jaka jest sytuacja a pielęgniarka zaprowadziła nas na odpowiedni korytarz i powiedziała lekarzowi o tym jak niezwłoczne to jest. Weszłyśmy do gabinetu.
-Dzień dobry.- przywitał nas.
-Dzień dobry.
-A więc co się stało?
-Siostra miała nieszczęśliwy wypadek z butelką wody mineralnej i boję się że szkło wbiło jej się w rękę. Ma dość duże rozcięcie ale zabandażowałam jej rękę bo tylko to przyszło mi wtedy do głowy.
-No dobrze. Więc ja obejrzę rękę a ty Marceline poczekaj na zewnątrz. Widok rany może być dla Ciebie niebezpieczny wiesz z jakiego względu.
-Tak wiem. Jak będę potrzebna proszę wołać. - powiedziałam i wyszłam. Nicole zajmował się mój prywatny lekarz więc dobrze nas znał i wiedział co mówi. Takie rozcięcia przypominają mi jeden moment w moim życiu gdy moi prześladowcy chcieli wypróbować jak ostre jest szkło... Usiadłam więc na krześle w poczekalni. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam czytać wszystkie wiadomości jakie dostałam. Nudziło mi się więc jakoś czas musiałam zabić. Po około piętnastu minutach drzwi się otworzyły i zostałam poproszona do gabinetu.
-Z siostrą wszystko będzie dobrze. Zaraz pielęgniarka przyjdzie i zaprowadzi ją fo miejsca gdzie zszyją jej ranę. W tym czasie Marceline zrobimy parę badań by zobaczyć jak twoje zdrowie. To tak przy okazji bo skoro mam teraz chwilę czasu to lepiej będzie to skontrolować.
-Dobrze.- w tym momencie przyszła pielęgniarka po Nicole. Uściskałam ją i szepnęłam jej do ucha.:
-Jesteś silna. A pomimo że nie będzie mnie obok ja i tak będę z tobą! - siostra wyszła a ja zostałam na badaniach. Doktor pytał się czy pamiętam o lekach i takie różne rzeczy. Szczerze powiedziałam że dziś jeszcze ich nie zażyłam bo przez Nicole nic nie zjadłam. Po wszystkich badaniach do sali weszła Nicole i dostała receptę na leki. Lekarz przepisał mi receptę w razie gdyby kończyły mi się leki. Poszłyśmy do apteki ale miałyśmy pieniądze tylko na maść na rękę Nicole no i jakieś tabletki przeciwbólowe. Kupiłyśmy i zaczęłyśmy wracać do domu. Nicole dostała usztywniacz więc nie uda jej się ukryć prawdy przed Leo. Mam nadzieję że powie prawdę! Spacerkiem kierowałyśmy się do celu. Nagle Nicole odezwała się
-Marceline... po co my wogóle żyjemy?  Przecież i tak będziemy musieli umrzeć.
-Mnie się nie pytaj... tyle przeszłam że różne myśli krążyły mu po głowie...
-No ale po co? Żyć z  świadomością że muszę umrzeć...
-Ja nadal żyje dzięki tobie. Gdyby nie fakt że cię kocham dawno by mnie nie było.
-Marceline... czemu?  Tyle cierpiałaś żebym ja była szczęśliwa?  Czemu?
-Bo jesteś moją siostrą i cię kocham.
-Nie rozumiem życia. Tyle krętych ścieżek a ty mały problem znaczy człowiek nic nie możesz poradzić na swoją niedolę...
-Wystarczy że masz wokół siebie ludzi których ty kochasz i którzy kochają ciebie
-Może masz rację...
-Przecież sama to przerobiłam na własnej skórze siostrzyczko.
-Chodź bo głodna jestem.
-Jak zawsze. No ja też muszę zjeść ale wiesz z jakiego powodu...
-Tak wiem. Siostra. Obiecaj mi jedno.
-Wiesz jakie mam nastawienie do obietnic
-Proszę. Tylko to.
-No dobrze...
-Obiecaj że będziesz zawsze i mimo wszystko. Nie chcę Cię stracić. Nigdy.
-Nicole... Ja... postaram się  ale wiesz jak z moim sercem bywa...
-Marceline. Proszę. Nie zostawiaj mnie samej. Nigdy. Marcelina nigdy.- Nicole używała mojego polskiego imienia tylko w sytuacjach kryzysowych i bardzo poważnych.
-Słyszałaś co mówił lekarz po moich badaniach...? Słyszałaś?
-Tak... boję się o ciebie...
-Nie martw się. To tylko chwilowe... (chyba)
-Jesteśmy. Chodź.
-Powiesz Leo?  Chyba nie będziesz udawała że wszystko dobrze z twoją ręką. -Powinnam?
-Tak.
-Dobrze powiem mu.
-Ja idę z do siebie. Śniadanie sobie zrób a ja zjem tylko jogurt...
-Marceline! Przed lekami to za mało.
-To daj mi bułkę.
-Łap!
-Dzięki!

*Nicole *
Będąc już w domu nadal byłam w szoku z powodu tego co usłyszałam przed gabinetem. Nie wiadomo czy Marceline się poprawi czy zostanie tak jak jest a może nawet się pogorszy? Boję się o moją siostrę... Z moich przemyśleń wytrącił mnie Charlie.
-Hej. Co ci się stało w rękę? -spytał
-Cześć. Długa historia ale w skrócie stłuczona szklana butelka plus ja równa się szpital.
-Kolejny raz coś sobie rozcięłaś?
-Na to wygląda.- zaśmiałam się.
-Wiesz może gdzie jest Marceline?
-U siebie w pokoju ale jeżeli Ci życie milę daj jej teraz spokój.
-Aha...?
-Nie mogę powiedzieć.
-No dobra. Siostrzane sekrety ma się rozumieć.
-A żebyś wiedział! -zaśmiał się tylko i wyszedł a ja wróciłam do mojego śniadania. Nie miałam ochoty na nic... gdy już zjadłam posprzątałam po sobie i poszłam na górę. Założyłam słuchawki i myślałam o tym wszystkim. Każdy najmniejszy gest... Nie wiem jak i kiedy ale po policzkach zaczęły mi spływać łzy. W tym momencie do pokoju weszła Cysia
-Nicole..! Ej Niki! Co się stało?!
-Bo... Ja nie chcę cię stracić! Nie jestem w stanie wyobrazić sobie mojego życia bez Ciebie... bez kogoś kto śmieje się z mojej niezdarności, bez kogoś kto wytyka ni błędy bo mnie kocha... bez kogoś kto jest, był i być musi! Marceline! Musisz ze mną zostać!  Proszę!
-Ja się nigdzie nie wybieram. Będę z tobą puki żyje. O- obie- obiecuję.
-Marceline...? Czy ty mi to obiecałaś?!
-Dlatego bo cię kocham.  Jesteś moją siostrą pamiętaj o tym.
-Jesteś najlepszą starszą siostrą jaka istnieje. Dziękuję. - przytuliłam ją. Ona zawsze wie jak mnie pocieszyć. Nadal byłam cała czerwona od płaczu. Nagle do pokoju weszli Leo i Charlie.
-Dziewczyny idzie...- zaczął Charlie.
-Nicole coś się stało? -spytał Leo.
-Tak. Jest dobrze. Ze mną jest dobrze.
-Ale jesteś pewna?
-Tak. -uśmiechnęłam się sztucznie
-Mogę na chwilę porwać Ci Marceline?- przerwał ciszę blondyn.
-Jasne.
-A moje zdanie się liczy?-  zaśmiała się siostra.
-Nie koniecznie.- uśmiechnęłam się a ona wstała i wyszła z blondynem. Zostawili mnie i Leo samych u mnie w pokoju.
Usiadłam na łóżku a Leo obok mnie.
-Co ci się stało w ręke?
-Szkło i Nicole to nie najlepsze połączenie -Nicole. Naprawdę?
-Tak. - zaśmiałam się. Chwilę siedzieliśmy i rozmawialiśmy. W pewnym momencie oparłam głowę o ramię chłopaka on objął mnie i pocałował w czoło. Ten moment mógłby trwać wiecznie.
-Nicole... kocham cię. -usłyszałam nad uchem..
-Ja ciebie też Leo...- co.ci kurna strzeliło do głowy Nicole?!

*Marceline*
Gdy wyszliśmy z pokoju Nicole poszliśmy do mnie. Usiadłam na łóżku a blondyn obok mnie. Bez chwili namysłu przytuliłam go bo właśnie teraz przeżywałam kolejny koszmar.
-Hej. Coś sie stało księżniczko?
-Boję się...
-Czego?
-Miałam dziś robionych kilka badań i wyniki nie są super poprawne... nawet są złe. Boję się o Nicole i o...
-Nadzieja umiera ostatnia księżniczko.
-Moja nadzieja nie żyje od dobrych paru lat. Od paru lat...
-Ona jest w tobie. Tylko ty tego nie wiesz.
-Charlie...
-Co jest księżniczko?
-Nie puszczaj mnie. Pierwszy raz od lat czuję się bezpieczna...
-Nie puszczę. -powiedział i mnie pocałował.




Rozdział dość krótki bo skończyły mi się ferie no i teraz nauka... mam nadzieję ze rozdział się spodobał ^^

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 13:Każdy popełnia błędy, ale nie każdy je naprawia.

*Nicole *
Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam jakaś nie zbyt prostą kartkę aby mieć gdzie zapisać tekst. Ponieważ siedziałam na krześle obrotowym obróciłam się w stronę bruneta. Usiadłam po turecku na krześle podpadłam głowę ręką i zaczęłam myśleć. Skoro utwór ma być o marzeniach to niech będzie zachęcał do ich spełniania. Ale liczę że na to wpadła Marceline albo Charlie. Podniosłam głową i spojrzałam na sufit. Siedziałam tak i nuciłam coś pod nosem zapominając że na łóżku siedział Leo i również myślał. Nagle wstał podszedł do biurka i na kartce zapisał jakieś słowa. Ja nadal siedziałam i wpatrywałam się w sufit. W momencie gdy pomyślałam o mamie dostałam olśnienia. Wyrwałam kartkę z notesu i zapisałam parę zdań. Następnie złożyłam ją na pół i schowałam z powrotem do notesu. W prawdzie były to słowa do piosenki ale na pewno nie tej. Próbowałam wymyśleć chociaż kilka zdań ale nie wychodziło. W pokoju było cicho a zza drzwi słyszałam cichy śmiech Marceline. Nagle przypomniałam sobie że kiedyś napisałam zalążek piosenki w której mowa o marzeniach. Tekst miałam schowany gdzieś w pudle w szafie. Tylko jeszcze pytanie. W którym pudle? Wstałam i pobiegłam do szafy wyciągając cztery pudelka pełne jakiś bibelotów. Przypominały mi się stare czasy. Noclegi u dziadków którzy już nie żyją. Zabawy z Marceline. Nie zauważyłam nawet że po moim policzku spłynęła łza. Schowałam wszystko co wyciągnęłam z pudełka i sięgnęłam po ostatnie w którym było to czego szukałam.
-Jest!- powiedziałam i zaczęłam szukać odpowiedniego utworu.
-Co tam szukasz?- Leo jakby dopiero zauważył że nie siedzę już na krześle.
-Kiedyś pisałam teksty piosenek i chyba w tych papierach mam coś z tamtych czasów co może się nadać. -powiedziałam nie przerywając grzebania w pudle.
-Czasem nie jestem w stanie zrozumieć dziewczyn.- zaśmiał się brunet.
-Że ci ja niby takiego dziwnego robie?
-Fakt że przeprowadzając się z Polski do tego domu zabrałaś ze sobą teksty które pisałaś jak byłaś młodsza jest trochę dziwny.
-Ej. W tamtym czasie to był jedyny sposób na odstresowanie się...  znaczy... no! Nie ważne!
-Oj Nicole!  Coś plączesz!
-Te piosenki są z okresu kiedy się tu przeniosłam i nie mogłam sobie poradzić więc jak się nie...- urwałam i nie miałam zamiaru kończyć. Po policzku spłynęła łza. Jedna mała łza.  .
-Nicole? Wszystko w porządku? -Leo chyba to zauważył.
-Tak.. wszystko okej.- nie zdążyłam jej zetrzeć bo już spadła na jeden z tekstów. Chcąc zobaczyć czy nie zamazała tekstu podniosłam kartke i ją otworzyłam. Okazało się że był to tekst przy którym wylałam najwięcej łez no i... trochę krwi... zaczęłam czytać. Uświadamiając sobie jak bardzo źle przyjęłam do siebie przeprowadzkę zrozumiałam jaka jestem głupia. Teraz mam możliwość na spełnianie marzeń a ja siedzę i znów zaczynam płakać. Gdy skończyłam czytać w rogu kartki zauważyłam kilka czerwonych plam. Od razu wiedziałam co to jest. Od naszej rozmowy czułam na sobie wzrok Leo ale teraz czułam że jestem w jego ramionach.
-Co się stało...?
-Nie nic. Jest dobrze. Naprawdę.
-Nicole, widzę że płaczesz.
-To przez moją głupotę... to wszystko przez to jaka jestem słaba i głupia...
-Ej! Nie mów tak.
-Mam okłamywać samą siebie?
-Ty nikogo nie musisz okłamywać. Nicole. Każdy popełnia błędy...
-...ale nie każdy je naprawia.
-Pokaż co tam masz.
-Wolałabym nie... bo... jakby to powiedzieć... zaraz po napisaniu tego pocięłam sobie nad tym nadgarstek i są ślady krwi...
-Nicole. Nie potrzebujesz pomocy?
-Nie... chy.. znaczy nie.
-Pamiętaj. Ja jestem zawsze z tobą. -pocałował mnie w policzek.
-Dziękuję. -szepnęłam j wróciłam do przeglądania kartek. Gdy już znalazłam odpowiednią zaczęłam przepisywać lepsze kawałki aby ułożyć potem całość. Leo stanął obok mnie i zaczęliśmy kombinować.

*Marceline w tym samym czasie*
Usiedliśmy przy biurku i myśleliśmy nad refrenem. Nie wytrzymaliśmy długo w ciszy. Wyglądało na to że przezemnie. Chciałam tylko wyjąć ołówek a wywaliłam wszystkie długopisy. Blondyn zaczął się śmiać a ja z nim. Gdy posprzątaliśmy i przestaliśmy się śmiać trzeba było wracać do piosenki. Usiadłam po turecku na krześle obrotowym. Zaczęłam myśleć. Nagle dostałam olśnienia i zapisałam na kartce to co musi się znaleźć w refrenie.
-Charlie. A tak wogóle jak my się podzielimy? Pewnie Nicole i Leo mają wszystko ustalone, a my nic.- trochę dręczył mnie ten brak zorganizowania.
-Może by zrobić tak że refren po pierwszej zwrotce zaśpiewasz ty, po drugiej ja a po trzeciej razem?- zaproponował.
-W sumie można spróbować. Tylko trzeba coś napisać.
-To zróbmy tak że ja na piszę to co mi wpadnie do głowy a ty na piszesz to co ty wymyślisz i potem to połączymy.
-Więc zaczynajmy bo szkoda czasu!- znów nastała błoga cisza. Pisząc nuciłam sobię każde słowo z osobna i wszystkie razem. Chłopakowi chyba to nie przeszkadzało bo tylko uśmiechał się i pisał dalej. Gdy już napisałam ostatnie słowa mojej części odetchnęłam z ulgą. Chwyciłam telefon i czekałam aż blondyn skończy by połączyć wszystko w jedną całość. Trochę mi się nudziło więc usiadłam na łóżku by nie przeszkadzać mu moim nuceniem. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
-Pisz tam bo mi się już nudzi - zaśmiałam się a on ze mną.
-To siadaj obok mnie bo wtedy mam wenę twórczą -uśmiechnął się.
-Ciekawe. No ale niech Ci będzie. -wróciłam na swoje krzesło. Siedziałam i patrzyłam się na chłopaka który jak nie patrzył się na kartkę to co chwila spoglądał na mnie i za każdym razem się uśmiechał. W końcu skończył. Podałam mu swój tekst a sama wzięłam jego. Oba skrawki idealnie do siebie pasowały. Nie musieliśmy robić jakichkolwiek poprawek. To było idealne.
-To skoro skończyliśmy to może pooglądamy jakiś film?- spytałam.
-Jasne. To chodź.
-A nie możemy zostać u mnie?
-Chyba zapomniałaś o czymś..?
-No ale jestem zmeczona i nie dam rady zejść po schodach...
-To wskakuj na barana.
-Czekaj najpierw wezmę prysznic.
-To ja sprawdzę co u młodych.
-Oki.- Charlie wyszedł a ja poszłam do łazienki wziąść prysznic.

*Nicole*
Gdy skończyliśmy pisać zwrotki nabrałam ochoty na podglądanie jakiegoś filmu. Powiedziałam brunetowi by wybrał jakiś film a ja się za ten czas umyję i ubiorę piżamy. Gdy wyszłam z łazienki Leo czekał już z wybranym filmem. Położyłam się na łóżku a chłopak obok mnie i zaczęliśmy oglądać film. Wtedy do pokoju wpadł Charlie:
-Jak wam idzie z piosenką? -zapytał.
-Już skończyliśmy. A co z refrenem?- powiedział Leo
-Też już skończony. 
-Łatwo przyszło,  łatwo poszło.- zaśmiałam się.
-Dobra to ja wam już nie przeszkadzam. - powiedział i wyszedł a ja spojrzałam na Leo. On tylko uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło.
-Nie pozwalaj sobie kolego.
-Czasem warto się poświęcać. - zaśmiał się i wróciliśmy dk oglądania filmu. Zanim się obejrzałam zasnęłam opierając się o ramie Leo.

*Marceline*
Gdy wyszłam z łazienki Charlie właśnie wrócił do pokoju.
-I co? Napisali?- spytałam
-Tak napisali a teraz spędzają razem czas -Aha... No dobra.
-Chodź już na dół bo cała noc minie.
-No ale nogi mnie bolą -udawałam bo wolałam zostać u mnie w pokoju.
-Wezmę Cie na barana.
-Jeśli chcesz.
-Wskakuj!- wskoczyłam mu na barana a on zbiegł po schodach prosto do salonu ale zamiast postawić mnie na ziemię biegał tak ze mną w tę i z powrotem.
-Charlie! Odstaw mnie na ziemie!
-Bo co?
-Bo mieliśmy oglądać film!
-No dobra- pozwolił mi zeskoczyć na sofę. Wzięłam jakiś koc i usiadłam gdy on szukał jakiegoś filmu. W końcu coś wybrał usiadł obok mnie a ja przykryłam nas kocem. Film nie trwał długo...  to znaczy ja zasnęłam gdzieś w połowie.  Żeby mi było wygodniej położyłam poduszkę na kolanach chłopaka a sama położyłam się na niej i okryta kocem zaczęłam zasypiać. Na wpół śpiąca usłyszałam jeszcze
-Spin dobrze księżniczko. - po tych slowach pocałował mnie w czoło a ja już zasnęłam.

piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 12: Bo każdy mam takie sny z których nie chce się obudzić.

*Nicole*
Gdy tak siedzieliśmy usłyszałam jak otwierają się drzwi do domu zapewne Marceline wróciła. Nie wyszłabym na przywitanie gdyby nie to że mnie wolała.
-Nicole!  Jesteś w domu?- wstałam z kolan Leo i weszłam do salonu.
-Jestem. Nie krzycz tak. -zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na nią
-Wybacz za tę rozmowę... - zaczęła.
-Już dobrze. Chodź tu- wyciągnęłam ręce w jej stronę a ona podeszła i mnie objęła.
-Nicole... chodź ze mną. Teraz to ważne -chwyciła mnie za rękę i wyszłyśmy z domu. Nie wiedziałam o co jej chodzi.
Doszłyśmy do parku. Usiadłyśmy na ławce. Popatrzyła się na mnie. A ja spojrzałam na nią pytająco.
-Wiesz że byłam na plaży ale nie sama...
-No tyle to wiem, z Charliem byłaś?
-No tak. Ale nie o to chodzi. Znaczy o to ale w innym sensie no znaczy...
-Plączesz się jakbyś miała powiedzieć coś mega trudnego do opisania...
-No bo takie jest!
-No dobra. Mów bo inaczej nie wyrobimy się do końca dnia!
-No i gdy stałam przy wodzie i patrzyłam się przed siebie podszedł Charlie i...
-I...?  Kończ bo jestem ciekawa!
-No i... i wtedy podszedł do mnie i... chwycił mnie za rękę...  i... rozmawialiśmy i... i potem usiedliśmy na piasku... no i...
-Czy ty chcesz powiedzieć to o czym myślę?! Marceline?!
-Jeśli myślisz o tym o czym ja to tak...
-Marceline! Naprawdę? Jesteście razem?!
-Nie... znaczy chyba... yyy...
-Czy ty chcesz powiedzieć że..
-Wiem jestem głupia i wogóle ale...
-Zamknij się. Nie jesteś głupia. Albo obie jesteśmy głupie...
-Nicole?!  Co się stało w domu gdy mnie nie było?  Słucham wyjaśnień.
-Egh... no byłam trochę zła po naszej rozmowie i poszłam na werandę no i zaczęłam przeglądać wszystkie portale społecznościowe i wtedy na werandę wszedł Leo... i chwilę pożartowaliśmy... i.. Leo wrócił do rozmowy z wczoraj...
-Jakiej rozmowy?
-O tym za chwilę...  w każdym razie powiedział że dziś nie wypuści mnie tak łatwo w sensie że nie przestanie mnie obejmować... i wtedy zaśmiałam się żeby dał mi wygodniej usiąść a on "rozkazał " mi żebym usiadła na jego kolanach no a że myślałam że on sobie żartuje to usiadłam a on naprawdę mnie objął to ja się do niego wtuliłam i zaczęliśmy rozmawiać a potem nie wiem jakim cudem ale jakoś tak wyszło że on zaczął mówić że coś do mnie czuje... Ja go tylko słuchałam i... w pewnym momencie był już blisko.... i no wiesz...

*Marceline*
-Nicole...-przerwałam jej. - Wy jesteście...? -No właśnie nie... przecież przeszkadzałabym mu w karierze... a co by pomyślały bambino? Przecież z niektórymi się przyjaźniłam...
-Niki... ja cię doskonale rozumiem. Bo... ja też w jakimś stopniu przez to nie odpowiedziałam jednoznacznie...
-Czekaj.. o co ci chodzi z tym jednoznacznie? Czegoś chyba nie zrozumiałam..
-yyy... no bo on poprosił mnie żebym się zastanowiła i ja się zgodziłam... -Nicole patrzyła na mnie z wytrzeszczonymi oczami. Nie potrafiłam się nie zaśmiać.
-Nadal nie rozumiem... ty coś czujesz do Charliego?
-Jakbym umiała Ci wyjaśnić co przy nim czuję to...to bym wyjaśniła...
-Motyle w brzuchu?
-Chyba tak... Nicole...?
-Słucham...
-A ty czujesz coś do Leo...?-spytałam niepewnie... w końcu chcę wiedzieć.
-Tak sądzę... przy nim naprawdę czuję się jak księżniczka...  lubię jak mnie tak nazywa... nawet jeśli przypomina mi to mamę.. tak bardzo mi jej brakuje..
-Nikosiu... mi też jej brakuje... ale mamy siebie... razem przetrwamy wszystko. Razem. Pamiętaj.  Razem.
-Na zawsze?
-Na zawsze. -Nicole zaczęły spływać łzy po policzkach. Ja sama nie mogłam powstrzymać łez...  w końcu jestem chora i nigdy nie wiadomo czy rano się obudzę..
Gdy już się uspokoiłyśmy zaczęłyśmy wracać do domu. Ten dzień zapowiadał się pełen niespodzianek. Wchodząc do domu przypomniałam sobie o lekach. Pobiegłam na górę ale zanim jednak weszłam po schodach wpadłam na Charliego...
-O matko! Przepraszam! Nic ci nie jest?- byłam trochę zdenerwowana bo mogło mu się coś stać..
-Wszystko w porządku. -uśmiechnął się a mi kamień spadł z serca.
-Naprawdę przepraszam.  Nie zauważyłam cie....
-Aż taki niski jestem? Czy raczej wysoki?
-Nie. Po prostu zamyśliłam się.
-W każdym razie jestem cały
-To dobrze. Teraz przepraszam ale bardzo mi sie śpieszy bo...
-Musisz zażyć leki?- puścił mi oczko
-Tak...
-W takim razie nie zatrzymuję cię. -powiedział i odszedł. Ja zaś weszłam na górę i zażyłam leki. Nie miałam ochoty schodzić na dół więc położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Nie wiem kiedy ale przysnęło mi się. Obudziłam się w samo południe. Poszłam jeszcze się przebrać i zeszłam na dół. W salonie była moja siostra która świrowała razem z Leo
-O! Wstała śpiąca królewna! - przywitała mnie. Jej żarty nigdy nie były śmieszne.
-Wstałam. Jak widzisz wstałam.
-Marceline wychodzisz gdzieś? -spytała
-No miałam w planie iść do galerii. A co?
-Idę z tobą siostra!
-Oke. Weź pieniądze i idziemy. -Niki wyszła z salonu a Leo spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
-Popatrz. Wystawiła Cię dla siostry. To dopiero głupek -zaśmiałam się.
-Uważaj sobie Marceline. -zaczął się śmiać.
-Haha już się boję.
-Powinnaś.
-Marceline! Idziesz?- to była moja siostra.
-Idę! -krzyknęłam. -.Jeśli chcesz z nią być,  zawalcz o nią. Pamiętaj że ja wszystko wiem. Przede mną nic się nie ukryje!- zwróciłam się do Leo a on znowu zaczął się śmiać. Wyszłam z domu przed którym czekała Nicole. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłyśmy do galerii. Wchodząc zaczepiło nas kilka dziewczyn które popłakały się na nasz widok. Z tego co wywnioskowałam 'pomogłyśmy' im. Chwilę porozmawiałyśmy i zrobiłyśmy sobie z nimi zdjęcia. Na pożegnanie każdą z osobna przytuliłyśmy. Gdy już odeszłyśmy parę kroków dalej Niki nie mogła opanować emocji.
-To chyba najlepszy dzień w moim życiu. Po pierwsze sytuacja z rana -Niki nie chciała mówić o tym przy ludziach- to jeszcze mamy fanki! Spełnienie wszystkich marzeń!
-Też się cieszę Niki. A teraz chodź na te zakupy bo nie wyrobimy się do wieczora.
-No ja nie spałam od rana do południa!
-To trzeba mnie było obudzić!
-Byłam zajęta...
-Oj no wiem! Przecież widziałam jak zeszłam na dół.
-Nie pozwalaj sobie Marceline.
-Który raz ja już dzisiaj to słyszę? - obie zaczęłyśmy się śmiać i ruszyłyśmy robić zakupy. Ogólnie wypad do galerii minął bardzo przyjemnie. Co jakiś czas spotkałyśmy po kilka naszych fanek. Nie wiedziałam że tworząc można tak uszczęśliwiać i pomagać innym. Tyle dziewczyn płakało na nasz widok. Zdziwił mnie ten fakt bo jeszcze rano oglądały nas tylko polskie bambinos które kiedyś poznałyśmy.

*Nicole *
Gdy wracałyśmy do domu zatrzymała nas grupka dziewcząt. Z każdą z osobna zrobiłyśmy zdjęcie, podpisałyśmy się na kartkach (ja wolę powiedzieć że dałyśmy autografy ale Marceline nie umie przyjąć tego do wiadomości. ) i każdą przytuliłyśmy. Gdy już odeszły spojrzałam na siostrę. Jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa. Znaczy... była ale to jeszcze wtedy kiedy żyła mama i miała garstkę znajomych. Potem jej uśmiech był sztuczny. Udawany i bardziej smutny niż szczęśliwy. W każdym razie była szczęśliwa.
-Nicole. Może to czas aby zacząć myśleć nad kolejnym utworem?
-No coś warto by zacząć robić. Tylko co tym razem?
-Może...
-Nie Marceline! Ty jak coś wymyślisz to zapewne będzie to o...
-Siostrzanej miłości. Chyba nie myślałaś że będę chciała pisać o...
-Dobra. Nie wiem od kiedy jesteś taka wesoła ale to na pewno nie ta sama Marceline. Albo w sumie...
-Co masz na myśli siostrzyczko?
-A nie nic. Wiesz że cię kocham?
-Wiem. Ale od tego tematu się nie wywiniesz. Teraz wracamy do domu i piszemy o siostrzanej miłości.  Kurna dziwnie to brzmi.
-Marceline!
-Co?
-Od kiedy ty się tak wyrażasz?
-Od... Od kiedy... - łzy zaczęły napływać do jej oczu. Zrozumiałam że poruszyłam nie ten temat o który mi chodziło.
-Marceline! Matko przepraszam!
-Nic się nie stało...  wracajmy już do domu. Oke?
-Jasne.- Cysia otarła łzy i znów byłyśmy w drodze do domu. Gdy już dotarłyśmy każda poszła do swojego pokoju by zacząć komponować nowy utwór. Minuty mijały a ja nie potrafiłam wymyśleć ani słowa. Znaczy coś miałam ale nie było wystarczająco dobre.

*Marceline *
Będąc w pokoju nie potrafiłam nic napisać. Niby łatwy temat ale nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Minuty mijały a ja siedziałam bezczynnie nagle z moich myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. Sądziłam że to Nicole już napisała wszystko co uważała za potrzebne ale myliłam się.
-Proszę. -krzyknęłam
-Hej Marceline. Co tam kombinujesz?- to był Charlie. W sumie kogi innego się mogłam spodziewać?
-Hej. Ja niczego nie kombinuje. Siedzę i staram się coś wymyślić bo inaczej Nicole mnie zabije.
-Myślisz nad piosenką?
-Tak. Znając życie Nicole już napisała dziesięć zwrotek a ja będę musiała wybrać minimalnie dwie a sama nie mam refrenu...
-O czym ma być?
-Poczekaj na oficjalne nagranie wtedy się dowiesz.- zaśmiałam się.
-Marceline. Mam sprawę.
-Słucham. Co jes?
-Musisz mi coś obiecać.
-Ym... co takiego..?
-Marceline. Obiecaj że przestaniesz się ciąć. Proszę.
-Charlie... mogę Ci obiecać wszystko tylko nie to... nie potrafię tego obiecać...
-Czemu? Marceline. Czemu?
-Bo jestem psychicznie chorą kompleksiarą... tnę się bo już nie wytrzymuje!
-Nie jesteś psychicznie chora...
-Charlie... Oni wszyscy mnie zniszczyli... fizycznie i psychicznie... w nocy potrafię nie spać do samego rana bo słyszę ich głosy które się ze mnie wyśmiewają...
-Marceline. Pamiętaj że zawsze jest ktoś kto może Ci pomóc.
-Wszyscy próbowali...  nikt nie umiał...
-Nie rozmawiałaś o tym z Leo. On też był prześladowany a teraz uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
-Ja nie potrafię o tym mówić.
-Jakoś teraz ze mną o tym rozmawiasz.
-Ale będę mu musiała powiedzieć że się tnę...
-Dasz radę. Jak chcesz mogę być przy tej rozmowie.
-Dziękuję.
-To ja pójdę po Leo. - powiedział i wyszedł. Nie wiedziałam czemu się na to zgodziłam. Usiadłam na łóżku i przytuliłam się do poduszki. Nie czekałam długo na chłopaków. Weszli a Charlie przymknął drzwi.
-Marceline. Powiesz mi dokładnie o co chodzi...? Szczegóły. -usiadł obok mnie
-Bo w trzeciej klasie szkoły podstawowej mieliśmy występ z okazji dni otwartych szkoły...  ja nigdy nie występowałam bo byłam i jestem bardzo nieśmiała... wtedy spotkałam moją dawną przyjaciółkę z innej szkoły bo po drugiej klasie się przeprowadziłam. Łucja znaczy Lucy chciała przytulić się na przywitanie a tak naprawdę przykleiła mi kartkę z obelgą na plecach. Cała szkoła śmiała się ze mnie. Później gdy już to odkleiłam Lucy niby przypadkowo oblała mnie wrzątkiem a potem chcąc mi podać zimną wodę abym mogła przyłożyć do oparzonej ręki ona rzuciła we mnie ciastem i znowu stałam się pośmiewiskiem. Trzecią klasę jeszcze wytrzymałam ale z roku na rok było coraz gorzej. Gdy byłam już w naszym polskim gimnazjum zmarła nasza mama i tak naprawdę wtedy zaczęło się dla mnie najgorsze lata. Byłam wyzywana od najgorszych i używali na mnie mnóstwo niecenzuralnych słów. Załamałam się i wtedy...- głos mi się załamał. - i wtedy pocięłam się po raz pierwszy. Wtedy nie myślałam co będzie później więc mam jedną bliznę na nadgarstku. Później gdy uświadomiłam sobie jak będą wyglądać moje ręce zaczęłam ciąć swój brzuch...
Pod koniec ostatniej klasy gimnazjum mój tata dowiedział się że jestem prześladowana postanowił że przeprowadzimy się tutaj. Ale to nic nie pomogło. Guwernantka nie uczy nas bo lubi tylko dla pieniędzy a ja zaczęłam bać się ludzi... jakiś miesiąc temu pierwszy raz wyszłam z domu... Biorąc pod uwagę stan mojego zdrowia bardzo czesto miałam ataki paniki i to nie pozwalało mi wyjść do ludzi... Dopiero od miesiąca potrafię zasnąć a nie siedzieć przez całą noc bo słyszę wszystkie te obelgi... Najbardziej zabolało jak znajmowi zaczęli wyśmiewać się z mojej choroby... niedługo po tym cała szkoła wiedziała. Nie miałam życia. Ostatnio gdy znowu słyszę te wszystkie głosy zaczynam się ciąć... To wszystko jest za trudne... Gdyby nie Nicole nie byłoby mnie tutaj... jestem tu tylko dla niej a przecież moje serce może stanąć w każdej chwili... Oni zniszczyli mnie psychicznie i fizicznie... oni potrafili mnie bić... Ja byłam tylko szmatą...  nędzną małą szmatą...- przez cały ten czas łzy spływały mi po policzkach. Nie jestem w stanie uwierzyć że to powiedziałam.
-Marceline...- spojrzałam na bruneta.- Co było to zostanie w twojej pamięci już na zawsze ale pamiętaj że trzeba żyć chwilą. Skoro mówisz że nie wiesz kiedy stanie Ci serce to żyj teraźniejszością. Wiem że nie dasz rady zapomnieć o tym wszystkim ale pamiętaj że życie potrafi zaskakiwać a ty musisz być gotowa aby przyjąć całe dobro jakie chce ci dać. Pamiętaj że masz Nicole, tate Charliego i mnie. Nie ważne co było wczoraj. A tym bardziej nie przejmuj się tym co było lata temu. Rób to co kochasz z ludźmi których kochasz. I musisz wiedzieć jedno. Żyletka nie pomoże, ale przyjaciel już tak. Staraj się nie ciąć a jeżeli nie będziesz wiedziała co masz ze sobą zrobić gdy czujesz że tylko żyletka pomoże, przyjdź do Nicole, do mnie lub do Charliego i spróbuj zapomnieć. Albo zacznij robić to co kochasz. Staraj się nie myśleć o tym. I pamiętaj. Jesteś silna i dasz radę.
-Dziękuję Leo... dziękuję. -powiedziałam ocierając łzy. W tym momencie Charlie ruszył się ze swojego miejsca pod ścianą i podszedł mnie przytulić. Leo cały czas siedział obok mnie. W tym momencie do pokoju weszła Nicole.
-Cysia.. ej co tu się stanęło się? I czemu ja nic nie wiem?! -gdy krzyknęła wszyscy odwróciliśmy się w jej stronę a tym samym Charlie mnie puścił.
-Nicole ty pierwsza wszystko wiedziałaś.
-O spotkaniu w Twoim pokoju nie!
-Nie o to chodzi... potrzebowałam pomocy z moją przeszłością...
-to nie zmienia faktu że ja powinnam przy tym być!
-Nicole nie pomagasz -zaśmiał sie Leo.
-Oj cicho! -podeszła i mnie przytuliła.- następnym razem chcę uczestniczyć w tak poważnej rozmowie. Zrozumiano?
-Uczestniczyłaś w poważniejszej.
-Dobra, dobra. Koniec marudzenia Marceline mamy poważną kwestie do obgadania. We dwie.
-My też chcemy uczestniczyć w poważnej rozmowie.- zaśmiał się Leo.
-Naprawdę Leo? Naprawdę?
-Naprawdę.
-No dobra Nicole. I tak wiem o co ci chodzi a z mojej strony nic nie wyszło i refrenu nie ma.
-No bo właśnie zwrotki też nie ma.
-Czyli coś innego?
-Tak. Tylko co?
-A może by tak...- wtrącił Leo.
-Nagrać coś we czwórkę? -dokończył Charlie.- miałybyście małe promo.
-Jak dla mnie spoko. A ty co o tym myślisz Marceline?
-Czemu by nie?
-To ja z Nicole napiszemy zwrotki a ty z Charliem refren.- rozporządził Leo.
-Ale o czym bedziemy pisać?
-No właśnie... O czym?- ja siedziałam cicho i myślałam.
-Co powiecie o... - szczerze nie słyszałam co powiedział Charlie bo zaczęłam nucić sobie jedną z polskich piosenek:
"Marzenia się spełniają tylko mocno mocno mocno w nie wierz ściskaj ręce co sił oczy zamknij też" i w tyn momencie mnie olśniło!
-Wiem!- podskoczyłam.
-Co wiesz?- spytali wszyscy chórem
-Zaśpiewajmy o marzeniach! Nicole ty pamiętasz ile marzeń miałaś które dotyczyły śpiewania rapowania czy ogólnie muzyki? Chłopaki a wy przecież też spełniacie marzenia!
-Czemu by nie?- pierwszy zgodził się Charlie. Uśmiechnęłam się do niego.
-Fajny pomysł -przytaknął Leo.
-Pod jednym warunkiem siostrzyczko.
-Słucham więc.
-Tym razem ja wybieram sale gdzie będziemy nagrywać!
-Oj no dobra!
-Oke. To my z Leo idziemy do mnie. Powodzenia!
-Nawzajem!- zostaliśmy z Charliem sami w pokoju wiec usiedliśmy i zaczęła się burza mózgów.  Czas mijał nam naprawdę szybko.

-------------------------------------------------------------------
Przepraszam że tak długo czekaliście ale miałam parę ważnych spraw do załatwienia ^_^

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 11: Nie kilometry dzielą ludzi, lecz obojętność.

*Marceline*
Gdy się obudziłam Charliego już nie było. Logiczne że poszedł do siebie jak zasnęłam. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki zrobić poranną rutynę. Gdy zeszłam na dół było cicho i pusto. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 8:15 więc poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. O dziwo w kuchni zastałam Charliego.
-O cześć. -przywitałam się.
-Hej. Jak się spało? -odwrócił sie przodem do mnie i uśmiechnął się.
-Dobrze, nie przygniotłam cię?
-Nie. Jak widzisz nadal żyje więc nie.
-Myślałam że tylko ja wstaje tak wcześnie.
-No jak widzisz myliłaś się.
Zaczęłam robić sobie śniadanie. Nie byłam jakoś bardzo głodna więc zrobiłam sobie płatki z mlekiem.
-Marceline. Chciałabyś wyjść gdzieś i się przejść po śniadaniu? -zapytał Charlie
-Chętnie -uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść moje śniadanie. Gdy zjadłam odłożyłam miskę do zmywarki. Poszłam do salonu gdzie czekał blondyn. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu. Było ciepło ale nie gorąco. Poszliśmy na plażę. Rano było pusto. Tylko my we dwoje. Było pięknie. Zdjęłam buty żeby łatwiej było chodzić po piasku. Gdy doszłam do miejsca w którym woda moczyła mi stopy stanęłam i przyglądałam się choryzontowi. Gdy tak stałam podszedł do mnie Charlie którego nie wiem kiedy zostawiłam w tyle. Podszedł i chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego a on się tylko uśmiechnął. Nagle zadzwonił telefon. Dzwoniła Nicole.
-Gdzie jesteś?!
-Wyszłam się przewietrzyć.
-No ale gdzie jesteś?!
-Na plaży.
-Marceline. Naprawdę?  A leki wzięłaś?
-Wezmę jak wrócę. Okej?
-Dobra. A wiesz gdzie jest Charlie?
-Obok mnie.
-Yhy. Pamiętaj że jak będziecie wychodzić to chociaż kartkę zostawcie bo ja się o ciebie martwię!
-Nie nudź. Jestem starsza i umiem o siebie zadbać.
-Marceline a gdybyś zasłabła?
-Nie jestem sama.
-Zrozum że martwię się o ciebie.
-Dobra. Ja kończe. Pa.
-Pa. -rozłączyłam się a blondyn spojrzał na mnie jakby próbował się nie zaśmiać. Popatrzyłam na niego z politowaniem. Odeszłam parę kroków od wody tak aby mnie nie zalewała i usiadłam a chłopak obok mnie.
-Nicole dzwoniła? -spytał po chwili.
-Tak. Zawsze jak rano wychodzę ma do mnie pretensje że chce się przewietrzyć
-Uroki rodzeństwa.
-Niestety. -słońce pięknie świeciło. Ja patrzyłam się w wodę jak zaczarowana.
-Marceline...- spojrzałam na Charliego.- Ja... chciałem Ci coś powiedzieć... - nie byłam pewna do czego dążył. Oparłam tylko głowę o jego ramie i zaczęłam słuchać. - długo myślałem i... jestem pewny że... - spojrzałam mu w jego piękne niebieskie oczy. Nie czekałam dłużej na jego plątaninę zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Spojrzałam na niego a on wyraźnie się zmieszał.
-Marceline...
-Nic nie mów. Niech zostanie tak jak jest - powiedziałam i wtuliłam się w chlopaka.
-Kocham Cie.- usłyszałam jak szepnął do mojego ucha. Nie mogłam w to uwierzyc.
Spojrzałam na niego i go pocałowałam.
Po kilku minutach siedzenia wstaliśmy i zaczęliśmy wracać do domu.
-Marceline. Mam jeszcze jedno pytanie.
-Charlie...  ja nie jestem jeszcze gotowa na coś więcej... ja nie potrafiłabym żyć w świadomości że ktoś kogo kocham jest na drugim końcu świata i prawdopodobnie zapomniał że istnieje.
-Nie mów tak!
-Ale taka jest prawda!
-Marceline. Proszę.
-Charlie...  zastanowię się... - stanęliśmy na chodniku a Charlie pocałował mnie w policzek. Zaraz potem chwycił mnie za rękę i znowu szliśmy w kierunku domu.

*Nicole*
Po rozmowie z Marceline byłam wściekła. Poszła. Na werandę i zaczęłam sprawdzać internety. Nie zauważyłam jak na werandę wszedł Leo. Usiadł obok mnie a ja oderwałam się od telefonu.
-Co tam księżniczko? -spytał.
-Nie jestem księżniczką.
-Jesteś - puścił mi oczko.
-Wspominałam już  że umrzesz marnie z moich rąk? -zaśmiałam się
-Z raz. -przesunął się  bliżej mnie.
-A dziś Ci przypominam.
-Dobrze. Będę pamiętał. Ale ty chyba zapomniałaś jednego.
-Czego niby?- objął mnie
-Dziś nie puszczę Cię tak latwo księżniczko. -uśmiechnął się.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem. -pocałował mnie w czoło.
-Ej kolego. Nie pozwalaj sobie.
-Dobra, dobra.
-Dałbyś mi chociaż wygodnie usiąść.
-W takim razie choć na kolana. -zaśmiał się i pozwolił usiąść mi na kolanach.
-Odrazu lepiej- uśmiechnęłam się.
-Nicole muszę Ci coś powiedzieć. - zaczął -Co jest kolego? -spojrzałam w jego wielkie oczy.
-Nicole... Po tym co stało się wczoraj... ja jestem pewny jednego.- nie chciałam mu przerywać bo bałam się że tylko sobie żartuje. Chwile pełne napięcia...- Wiem że...- zaczął szeptać do mojego ucha.- jesteś wyjątkowa... i wiem że... - Na tę chwilę czekałam od ich przyjazdu!- czuję do ciebie coś więcej niż do przyjaciela...- spojrzałam mu prosto w oczy... zaczął się zbliżać... i w końcu stało się. Sam Leondre Devieres mnie pocałował.
-Leo... ja nie mogę...
-Nicole? Coś się stało?
-Nie potrafię...  masz fanki które cię potrzebują a ja przeszkadzam Ci w porozumiewaniu się z nimi...
-Nie przeszkadzasz. Nicole... ja naprawdę Cię kocham.
-Ale po nagraniach będziesz musiał wracać...  Będziesz daleko i zapomnisz... a to boli najbardziej.
-Nie kilometry dzielą ludzi, lecz obojętność.
-Leo...
-Co jest księżniczko?
-Nie puszczaj mnie. Proszę. Nie puszczaj. -Nie mam takiego zamiaru. Kocham Cię księżniczko. -pocałował mnie jeszcze raz.
-Dziękuję...
-Za co?
-Że jesteś,  że mnie pocieszasz, że zaakceptowałeś mnie.
-Nicole... nie rozumiem...
-Nie da się kochać dziewczyny z bliznami.
-Jak widzisz. Ja potrafiłem.
-Dziękuję.

-------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję że rozdział się podoba^^ nareszcie zaczyna sie dziać ^^ czekajcie na dalsze rozdziały ^^
Bay ^^

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 10: "Dbaj o to co masz, walcz o to czego pragniesz!"

*Marceline*
Po powrocie do domu wbiegłam do pokoju i od razu wskoczyłam na łóżko. Miałam dziwne wrażenie że zaraz się rozpłaczę i nie myliłam się. Gdy już się uspokoiłam uświadomiłam sobie jedno:
Pokonałam strach przed ludźmi. Ale to wszystko wydawało mi się zbyt idealne. Tyle się działo ostatnio a ja zamiast czuć się świetnie czułam się okropnie. Łzy napływały mi do oczu jak szalone. Gdy opanowałam łzy usiadłam na łóżku i w tym momencie do pokoju wszedł Charlie.
-Hej Ma... Ty płakałaś?- czy przed nim da się cokolwiek ukryć?!
-Puka się...- byłam trochę wkurzona. Charlie stanął przed progiem i zapukał w uchylone drzwi.- Proszę. -trochę mnie to rozbawiło. Charlie wszedł przymknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Hej. Co się dzieje? Marceline przecież nie jestem głupi widzę że coś jest na rzeczy.- w jego głosie słyszałam troskę. Miło że ktoś oprócz Niki się o mnie martwi.
-To mnie już przerasta! Ta cała sielanka! Ja wiem że życie nie jest idealne. Jak nie dziś to jutro coś się zepsuje! -wybuchnęłam płaczem.
-Marceline. Nie wolno Ci tak mówić.
-Słowa nic nie znaczą. Słowa nic nie zmienią. To tylko pustka. Nic nie znaczą.
-Czemu tak mówisz?
-Tyle ile w życiu nasłuchałam się o sobie i tyle ile zajęło mi doprowadzenie się do stanu w miarę normalnego jest tego idealnym dowodem.
-Powiesz mi co się stało?
-Bo... Ja... ja byłam prześladowana! -nie wytrzymałam-  Bałam się wstawać rano z łóżka. Jedyna osoba dla której żyłam to była Nicole! Tylko dla niej żyje nadal! Ciełam się i nadal to robię bo nie wytrzymuje! Jestem słaba i głupia!- Charlie patrzył na mnie jakby nie zrozumiał co powiedziałam.
-Marceline... jak... czemu?
-Bo nie umiem normalnie żyć!  Nie umiem! Tu choroba, tu prześladowania ja nie umiem normalnie żyć! Gdyby nie Nicole nie byłoby mnie tu dziś!  Lecz gdyby nie ja Nicole miałaby normalne życie!  Żadna z nas nie chodzi do szkoły!  Mamy lekcje w domu bo ja boję się ludzi! To wszystko dzieje się za szybko! Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym filmikiem ale teraz wiem że tego żałuję.- rozżaliłam się
-Co się stało to się nie odstanie. Z tego co widziałem zabieracie mnóstwo dobrych opinii. W czym więc jeszcze tkwi problem? Boisz się czegoś? - nie, przed nim nic nie da się ukryć.
-Nicole ma już tyle planów... marzą jej się koncerty, trasa i całe mnóstwo ludzi wokół nas ale ja nie dam rady. To jest dla mnie zbyt wiele. Jeszcze ta głupia wada serca! Staram się żyć normalnie ale nie potrafię!  Nie umiem!- tak biorąc pod uwagę że co przed chwilą powiedziałam muszę wziąść leki. Wstałam podeszłam do szafy i zażyłam to co miałam przepisane. Wróciłam na łóżko i ponownie usiadłam obok blondyna. Popatrzył na mnie jakby wiedział co mam na myśli ale nie chciał się odzywać. Łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Zbyt dużo na jednego czlowieka. Zbyt dużo na jedną mnie. Charlie zauważył moje łzy bo nie czekając długo przytulił mnie. Potrzebowałam teraz kogoś kto by okazał mi w jaki kolwiek sposób troskę. więc nie opierałam się a nawet wtuliłam się dławiąc łzy.
-Charlie...?- odsunęłam się.
-Coś jeszcze?- uśmiechnął się.
-Dziękuję...  że nie wyszedłeś i nie zostawiłeś mnie samej...- wyszeptałam. Nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i jeszcze raz mnie objął. Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy. Nadal na moich policzkach pojawiały się pojedyncze łzy. Myślałam jak mam nad tym zapanować.
-Marceline. Wiem już że miałaś dużo problemów ale czemu akurat wzięłaś żyletkę? -żebym ja jeszcze potrafiła mu to wytłumaczyć byłoby fajnie.
-Bo chciałam...  chciałam oszczędzić cierpienia Nicole... ona była lubiana ale gdy dowiedzieli się że jestem jej siostrą połowa jej przyjaciół ją zostawiła...
-Gdzie masz rany?- spytał
-Na brzuchu...- znów łzy. Pełno łez.
-Ty wiesz że jedno zbyt mocne cięcie i może być z Tobą naprawdę źle...?  A jeżeli nie skończyło by się to 'Happy End'em ' to Nicole bardziej by cierpiała.
-Zapomniałaby. Wszyscy by zapomnieli. Ale gdyby mnie nie było Nicole żyła by jako normalna nastolatka... bez ciężaru jakim jestem ja.
-Marceline. Jesteś wyjątkowa. Jak każdy. Jeżeli żyjesz nie wolno Ci gdybać o śmierci. To nie ma sensu a tylko jesteś bardziej zdołowana. Naprawdę.
-Skąd wy z Leo bierzecie tyle cierpliwości do ludzi z problemami?
-Dobroć dawana innym zawsze do nas wraca. Wy też pomogłyście ludziom.
-Co masz na myśli?- po raz pierwszy podczas tej rozmowy spojrzałam mu w oczy. Nadal byłam czerwona z płaczu.
-Nie czytałaś komentarzy pod waszym klipem? -spytał zdziwiony
-Czytałam ale nie wszystkie.- chłopak zaśmiał się i podał mi telefon. Zaczęłam czytać. Jakaś dziewczyna napisała że teraz wie co jest jej siostrze i wie jak jej pomóc. Ktoś inny napisał że dzięki tej piosence zrozumiał czemu jest samotny. Inna osoba napisała że dzięki nam zrozumiała jak się czuję jej przyjaciółka która w sumie zostawiła. Przeczytałam jeszcze kilka innych i uśmiechnęłam się lekko.
-Liczę że taką Marceline będę widział codziennie. - zaśmiał się.
-Pff... Teraz nie pomagasz -udawałam że się obraziłam.
-Oj tam. Chodź do salonu. Film jakiś pooglądamy czy coś takiego.
-A nie możemy zostać u mnie i oglądać na laptopie? Nie chce narażać się na wzrok Nicole.
-No dobra. Ale następnym razem idziemy do salonu.- zaśmiał się a ja tylko przytaknęłam. Usiedliśmy na łóżku i Charlie włączył jakiś film. Zanim się obejrzałam spałam już opierając głowę o chłopaka. Jednak słyszałam jak cicho szepnął:
-Dobranoc księżniczko. -i pocałował mnie w czoło. Teraz naprawdę spałam. A moje sny po raz pierwszy były tak kolorowe.

*Nicole w tym samym czasie *
Gdy wróciliśmy do domu Marceline od razu pobiegła do pokoju. Nie wiedziałam co jej się stało więc wolałam zostawić ją samą. Popatrzyłam pytająco na chłopaków a Leo spojrzał na Charliego. Ten wzruszył ramionami i powiedział że nic nie wie. Ruszyłam więc do pokoju. Wzięłam słuchawki. Położyłam się na łóżku i zaczęłam śpiewać to co słuchałam. Chyba zbyt głośno włączyłam muzykę bo nie słyszałam jak Leo pukał do moich drzwi. Byłam tak za słuchana że gdy usiadł obok mnie na łóżku aż podskoczyłam.
-Nie strasz mnie! Bo zawału dostanę!
-Odrazu zawału? Naprawdę?
-Żarty żartami ale co chciałeś.
-Porozmawiać o tym co było. Wiesz...
-Leo... muszę?
-Musisz. Nie odpuszczę Ci.
-Leo ja nie potrafię.
-Przecież już zaczęłaś mi tłumaczyć - puścił mi oczko...
-Co chcesz dokładnie wiedzieć?
-Jak ty sobie radziłaś?
-Gdy moi przyjaciele dowiedzieli się że Marceline to moja siostra większość się ode mnie odwróciła. Nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Wtedy zaczęłam myśleć o cięciu się. Z dnia na dzień bardziej tego chciałam. Wyprowadzka z Polski doprowadziła mnie do tego stanu i... i pierwszego dnia zrobiłam pierwsze cięcie. Drugiego drugie. Za każdym razem gdy coś się działo i było mi trudno sięgałam po żyletkę. Teraz mam pełno blizn. Obie ręce mam w bliznach. Teraz ciągle noszę długi rękaw bo się wstydzę. Wstydzę się jaka byłam słaba i głupia. -zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w jedno. Z Leo znam się tak krótko a ufam mu jakbym znała go wiele lat.
-Nicole. Już dobrze.- przysunął sie do mnie i kolejny raz dzisiaj mnie objął. Rozpłakałam się na dobre. Leo nic nie mówił. Siedział tylko ze mną i zaczął się kołysać tym samym kołysząc mnie. W końcu się uspokoiłam.
-Leo. Możesz mnie już puści
-A jeśli nie chce?- zaśmiał się.
-To ja się wyzwolę. - zaczęłam się wyrywać ale Leo był silniejszy chłopak nadal mnie nie puszczał. W końcu przestałam się wiercić.
-Znudziło Ci się? - zaczął się śmiać.
-Tak. Ale wypuść mnie. Proszę!
-A co z tego będę mieć?
-A co byś chciał dostać?
-Hm... no nie wiem...- uśmiechnął się i wystawił policzek. Zaczęłam się śmiać a brunet spojrzał na mnie z całkiem poważną miną znaczy próbował być poważny ale mu się nie udało
-A teraz na serio.- zaśmiałam się.
-Ale ja mówiłem na serio - jeszcze raz nastawił policzek. Przewróciłam oczami i pocałowałam go w policzek.
-Zadowolony? - spytałam dławiąc śmiech.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnął się szeroko.
-Teraz możesz mnie puścić. -przypomniałam mu.
-Tylko po co? -spojrzał na mnie a jego oczy zaczęły błyszczeć.
-ym...- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Faktycznie. Po co?
-Nie puszczę Cię póki nie powiesz mi jakiegoś konkretnego powodu.
-Naprawdę chcesz przez taki długi czas siedzieć ze mną w ten sposób zanim czegoś nie wymyślę?
-Na to wygląda. -uśmiechnął się
-Jesteś szalony. Albo głupi.
-Nie wydaję mi się. - siedzieliśmy tak z 10 minut. Moje oczy same się zamykały.
-możesz mnie już puścić? - spytałam ziewając.
-Wymyśliłaś jakiś powód?
-Chce się umyć i iść spać. -powiedziałam. -Puszczę Cię pod jednym warunkiem.
-No Leo no!- byłam już naprawdę zmęczona i nie było mi do śmiechu.
-Dzisiaj Ci odpuszczę ale jutro już nie.- puścił mnie i wyszedł z pokoju. Poszłam do łazienki i wykonałam całą wieczorną rutynę. Chciałam zobaczyć co u Marceline ale nie miałam odwagi. Położyłam się więc na łóżko i zaczęłam sprawdzać portale społecznościowe. Gdy zaczęłam odczytywać komentarze spod naszego klipu byłam wniebowzięta. Leżałam tylko i z uśmiechem czytałam wszystkie komentarze. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o dzisiejszym dniu. Gdy już zaczęłam przysypiać dostałam wiadomość. Od razu wiedziałam kto to
~Leo
Zapomniałem Ci coś powiedzieć.
~Ja
Słucham.
~Leo
Dobranoc księżniczko.
~Ja
Nazwij mnie jeszcze raz księżniczką a pożałujesz kolego.
~Leo
Chyba spróbuję koleżanko.
~Ja
Kiedyś umrzesz marnie z moich rąk.
~Leo
Cóż za groźba.
~Ja
Uważaj bo potrafię groźniej.
~Leo
Dobrze, dobrze. Dobranoc księżniczko
~Ja
Ostatni raz Ci wybaczam. Kolorowych.
Gdy odłożyłam telefon zaczęłam się śmiać sama do siebie. Teraz byłam tak roześmiana że nie mogłam już zasnąć. Leżałam tylko i albo się śmiałam albo myślałam nad tym co sie dziś stało. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Usiadłam i powiedziałam sobie w duszy:
"Chyba czuję coś do Leo..."

———————————————————————

Heej! Przepraszam że wczoraj nje było rozdziału ale byłam na wyjeździe i pisałam ten rozdział przez dwa dni... wiem że na taki rozdział to okropnie długo ale musiałam wszystko dokładnie przemyśleć i jakoś tak zleciało. Mam nadzieję że podobał wam sie rozdział.
Bay^^

Rozdział 9: Dobroć dawana innym zawsze do nas wraca

*Marceline*
-A więc słuchaj...-powiedziałam i zaczęłam czytać -
"Podoba mi się! "
"Super Wam wyszło! "
"Czekam na kolejne piosenki!"
"Świetny klip!"
-Widzisz!! Widzisz!! Udało się!! Udało!!
-Widzę!  Widzę!!  Nie mogę w to uwierzyć!
-Uwierz!! Uwierz! O matko! Tyle marzeń jednego dnia!! Tyle szczęścia!!
-Tyle! Patrz ile komentarzy! Patrz ile pozytywnych opinii!  Nicole!  Widzisz!?
-Widzę!!  To teraz wieczór filmowy! Filmy, pizza,  popcorn i tylko my dwie! Na uczczenie sukcesu!
-Więc chodźmy!- zbiegłyśmy na dół chwyciłam telefon i zamówiłam naszą ulubioną pizze Margaritę. Włączyłam pierwszy sezon naszego ulubionego serialu. Podczas trzeciego odcinka przyjechała pizza. Do samego wieczora siedzałyśmy i oglądałyśmy filmy i umierałyśmy ze śmiechu. W pewnym momencie zasnęłyśmy na sofie.

*Nicole*
Rano obudziłam się na sofie przygnieciona przez nogi siostry. Zwaliłam ją z sofy a ona popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Ej!  Ja chciałam pospać!
-Jestem głodna!  Marceline zrób mi naleśniki!
-A co ja jestem? Zrób sobie płatki z mlekiem a mi daj spać! - Marceline chwyciła poduszkę i położyła sobie pod głową.
-Leń! Myślałam że nikt nie jest bardziej leniwy ode mnie!- zaśmiałam się.
-Nie nudź i daj mi spać! -mruknęła.
-Ale później nie proś o przysługę!
-Nie będę! A teraz daj mi spać!
-A idź ty! Pogadamy potem!- wyszłam z salonu w wczorajszych ubraniach. Zrobiłam sobie śniadanie i wróciłam do salonu. Marceline nadal leżała na ziemi teraz pod kocem. Usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać filmy w końcu Marceline wstała.
-No wyspać się nie dasz!
-Zrób sobie śniadanie i siadaj obok mnie- uśmiechnęłam się Marceline zrobiła to co powiedziałam. Gdy już zjadłyśmy śniadanie poszłyśmy na górę się przebrać. W końcu cały dzień i całą noc byłyśmy w tych samych ubraniach. Oczywiście ja ogarnęłam się szybciej i zeszłam na dół. W salonie przed telewizorem siedzieli chłopaki.
-Chyba była tutaj niezła impreza! - powitał mnie Leo.
-Sukces trzeba świętować. - uśmiechnęłam się do niego. I usiadłam obok. Chwilę później przyszła Marceline.
-Witam ekipę -zaśmiała się.
-No hej.- przywitał ją Charlie.
-Siema! - kiwnął głową Leo.
-Co wy na to...- zaczął Charlie- żeby  wyjść dziś gdzieś?
-Dla mnie spoko.- przytaknęłam.
-Ja w to wchodzę -zgodził się Leo. Teraz wszyscy patrzyliśmy się na Marceline. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
-Co się tak gapicie?- zaczęła się śmiać. -Jasne że z wami idę! - powiedziała.
-No to super!- chwyciłam siostrę za rękę i wybiegłyśmy z domu. Nie długo byłyśmy na prowadzeniu zwłaszcza przez chorobę Marceline. Chłopaki dogonili nas szybciej niż nam się wydawało.

*Marceline*
Szliśmy chodnikiem wygłupiając się. Doszliśmy do wybrzeża nadal szalejąc. W końcu usiedliśmy na piasku chcąc odpocząć.
-Patrzcie. Budka z lodami!- Leo chyba myśli tylko o jedzeniu! - Kupić Wam?- wszyscy kiwneli głowami.
-Idę z Tobą bo albo zjesz wszystkie albo je wywalisz!- zaśmiała się Nicole.
-Haha. -Leo udawał że się śmieje razem z nami.
-No to my idziemy.- wstali i poszli. Zostałam sama z Charliem na plaży. Siedziałam i oglądałam wodę. Nikt się nie odzywał. Mi to nie przeszkadzało bo nadal byłam nieśmiała. Chyba tylko mi się to podobało.
-Marceline. -zaczął nie pewnie Charlie.
-Słucham...- próbowałam się uśmiechnąć ale chyba nie wyszło.
-Na pewno wszystko dobrze po ty...no wiesz- wiedziałam że o to zapyta...
-Możemy o tym nie rozmawiać...?  Nie potrafię o tym mówić... - Nie miałam ochoty rozmawiać o tym co mnie bolało.
-Jak wolisz. Ale pamiętaj że mu możesz powiedzieć wszystko.- uśmiechnął się
-Pamiętam -również się uśmiechnęłam i w tym momencie przyszli Niki i Leo. Miałam nadzieję że Nicole wiedziała jaki smak mi kupić i nie myliłam się.
-Waniliowe zgadłam? -podeszła i podała mi rożek.
-Myślałam że po prostu mnie znasz ale tak zgadłaś- zaczęłam się z niej śmiać.

*Nicole chwilę wcześniej *
-No to idziemy. -wstaliśmy i poszliśmy w kierunku budki z lodami. Przez chwilę szliśmy milcząc ale nie chciałam się odzywać tylko słuchałam szum wody.
-Ej! Ziemia do Nicole! -z moich myśli wyrwał mnie Leo.
-Co chcesz?- spytałam zdezorientowana.
-Haha nic.- powiedział śmiejąc się.
-No i co się śmiejesz? Ja tu plany snuję!
-Marzenia nie zawsze się spełniają!
-Czekaj daj mi policzyć ile marzeń spełniłam w ciagu tych kilku dni a się zdziwisz.
-Yhy. Licz. Ja poczekam.- zaśmiał się a ja faktycznie zaczęłam liczyć.
1: Poznałam moich idoli.
2: Zaśpiewałam przy nich.
3: Założyłam kanał z coverami
4: Napisałam piosenkę z Cysią
5: Nagrałam własną piosenkę w studiu
6: Nagrany klip pokazałam światu i się spodobał.
To chyba dużo jak na niecały tydzień.
-Sześć marzeń w ciągu niecałego tygodnia.- uśmiechnęłam się. W głowie brzmiało to dziwnie.
-Woow. No to Ci się udało. - dochodziliśmy do budki z lodami- Masz jeszcze jakieś marzenia?- spytał Leo.
-W tej chwili najważniejsze jest to żebym zgadła smak jaki lubi Marceline- zaśmiałam się.
-Naprawdę?  Marceline ti twoja siostra a ty nie wiesz jaki sma lodów lubi?
-Nie miałyśmy okazji wyjść razem na lody... odkąd tu mieszkamy wszystko jest inaczej...  gorzej.- jedna łza spłynęła mi po policzku.
-Ej. Co się stało?  -zamiast podejść do budki usiadłam na ławce a Leo obok mnie
-Marceline zawsze miała problem z ludźmi.  Była prześladowana i dręczona do tego jeszcze jej choroba a jak jedna osoba się dowiedziała to już później cała szkoła się z niej śmiała. Później coraz częściej miała ataki paniki z dnia na dzień była bardziej zdołowana a ja nie mogłam jej pomóc. W końcu tata się dowiedział i przeprowadziliśmy się tutaj. Nie uczęszczamy do szkoły tylko mamy lekcje w domu. Póki Marceline nie ustabilizowała się psychicznie nie wychodziliśmy z domu. Najwyżej na balkon. Dopiero miesiąc temu zaczęłyśmy 'normalne' życie. Kiedyś miałam przyjaciół a teraz mam tylko Marceline. Długo nie umiałam się pozbierać i...- przez chwilę chciałam mu powiedzieć o tym że się cięłam ale się powstrzymałam.
-Nicole nie musisz kończyć jak nie chcesz.- faktycznie nie chciałam kończyć bo musiałabym przyznać się jaka jestem głupia. Uznałam że prędzej czy później i tak by się dowiedział a skoro Marceline powiedziała o swojej chorobie to ja o tym też będę w stanie powiedzieć.
-No i wtedy... Ja...- łzy spływały po moich policzkach.- no i wtedy... chwyciłam po żyletkę... -nie potrafiłam dokończyć zdania. Nie wiem co mi strzeliło do głowy że mu powiedziałam.
-Jezu, Nicole...
-Wiem, jestem głupia i nienormalna ale ja nie umiałam inaczej. Zresztą Marceline też się cięła... ona zaczęła jeszcze w Polsce, ale ja już staram się nie ciąć, tylko Marceline nadal...
-Nicole... wcale po was tego nie widać... - był mocno zmieszany...
-Bo my chcemy żyć normalnie...- nie wiem jak i kiedy to się stało ale teraz siedziałam przytulona do Leo. Nadal chciało mi się płakać ale już mniej. Gdy już się uspokoiłam kupiliśmy lody.
-Leo...- zaczęłam. - Tylko ani słowa Marceline... Obiecasz?
-Obiecuję. -powiedział i jeszcze raz mnie przytulił. Gdyby nie fakt że czekają na nas Charlie i Marceline stałabym tak kilka dobrych godzin. Wróciliśmy do reszty 'ekipy' i w spokoju zjedliśmy rożki.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 8: Każdy wiedział jak to się skończy.

*Nicole*
...-skończyłam czytać słowa napisane przez Marceline.
-I co o tym sądzisz? -spytała zniecierpliwiona.
-No a co myślisz że powiem? -uśmiechnęłam się.
-Dobra. Daj idę poprawić.
-O nie! Refren jest idealny! Patrz teraz na zwrotki kochaniutka bo to TWOJA piosenka!- zaczęłam się śmiać.
-Bez takich mi tu! Piosenka jest NASZA!- śmiechom nie było końca. Nareszcie Marceline zaczęła czytać a ja ugryzłam się w wargę ze stresu.
-Nicole!  Idealnie! Ale się dobrałyśmy!- krzyknęła. -teraz przećwiczmy ją i chodźmy do taty on wymyśli jakiś podkład. -była taka szczęśliwa!

x30 minut późniejx
-Marceline! Idziemy do taty!- byłam podekscytowana!
-Prowadź! -z biegliśmy na dół całe roześmiane. W salonie tylko Leo wiedział o co chodzi. Gdy znalazłam tatę zawołałam Marceline.
-Tato! Chodź szybko do Twojego gabinetu!  Teraz tato! Teraz!- Marcelina była mega podekscytowana. Charlie patrzył na nią z niedowierzaniem. Przecież kilka godzin temu uciekła z płaczem. Ona nie zwracała na to uwagi i popędziła do gabinetu taty a ja za nią. Gdy tata już wszedł zamknęłam drzwi.

*Marceline*
-Tato! Mamy ważną sprawę! -zaczęłam.
-Pamiętasz jak chciałeś żebyśmy napisały piosenkę?  Zrobiłyśmy to! Patrz!- Nicole była taka szczęśliwa. Dała tacie kartkę z tekstem a on zaczął czytać.
-No dziewczynki.- powiedział z uśmiechem. -Jestem z Was dumny.- te słowa wywołały mocny uśmiech na mojej twarzy.- Chcecie ją nagrać? -spytał w końcu.
-Tato! Po to tu jesteśmy! -powiedziałam
-To jedźcie jutro z nami do studia. Wyjazd o ósmej.- chyba był z nas dumny!
-Ale my nie mamy podkładu...
-Spokojnie Nicole. Jutro wszystko załatwimy.
-Dzięki tato!- rzuciłam mu się na szyję.
-Kochamy Cię! - Nicole zrobiła to co ja.
-Zmykajcie już. -wyszłyśmy z gabinetu całe roześmiane. Wbiegłam do salonu jak burza. Nicole zrobiła to samo. Wskoczyłyśmy na sofę i zaczęłyśmy po niej skakać ze szczęścia. Chłopaki patrzyli na nas jagby nam odbiło. Gdy już się zmęczyłam skoczyłam a spadając usiadłam po turecku i tak siedziałam na sofię śmiejąc się razem z Niki.

*Nicole*
-A wam co?- spytał Leo gdy już spokojnie siedziałyśmy na sofię. Spojrzałam porozumiewawczo na Marceline i znowu zaczęłyśmy się śmiać. Leo wiedział o co nam chodzi ale obiecał mi udawać że nic nie wie. Charlie był oszołomiony tym co zobaczył.
-Nasza tajemnica. Dowiecie się w swoim czasie.- Marceline zaczęła się śmiać.
-Idę robić gofry ktoś chcę? - powiedziałam.
-Ty zwariowałaś?!  Dom nam spalisz!- Marceline dopisywał humor.- Idę z Tobą. Przynajmniej będziemy miały w czym mieszkać chwilę dłużej!
-Zabawna to ty nie jesteś siostrzyczko.- pokręciłam głową.
-Moim zdaniem jest.- wtrącił się Leo
-Nie pomagasz. -posłałam mu 'ironiczny' uśmiech. -Uważaj sobie kolego.- Razem z Marceline poszłam do kuchni robić gofry. Ciągle się śmiałyśmy. Co chwila do kuchni zaglądał Charlie lub Leo bo momentami brzmiałyśmy jak psychicznie chore! Gdy skończyłyśmy robić gofry zawołałyśmy chłopaków i razem je zjedliśmy. Po zjedzeniu Marceline schowała naczynia do zmywarki i razem ruszyłyśmy na górę. Obie poszłyśmy pod prysznic a potem Marceline przyszła do mnie na kolejne "nocowanie" i oglądanie filmów. W środku filmu dostałam wiadomość od Leo.
~Leo
Po tym ci widziałem wnioskuję że udało wam sie przekonać tatę do nagrania tego co tam bazgrałaś.
~Ja
Zgadłeś! Ale to tata nam zaproponował a my się tylko ucieszyłyśmy
~Leo
Tylko. Charlie myślał że coś was opętało!
~Ja
Opętał nas świetny humor!
~Leo
Chyba za bardzo świetny. Z Marceline już lepiej?
~Ja
Chyba zapomniała o tym co było dzisiaj. Ale jednak lepiej żeby Charlie jutro o to nie pytał. Reakcja może być... nie fajna.
~Leo
Też tak sądzę. W każdym razie gratuluję sukcesu!
~Ja
Dzięki!
~Leo
Trochę się boję bo jeśli będziesz rapować to wszyscy zwrócą uwagę na Ciebie a nie na mnie :P
~Ja
Ale byłaby szkoda :) Dobra ja kończę bo zaraz Marceline się wkurzy że filmu nie oglądam a sama wybrałam :P
~Leo
Dobranoc księżniczko.
~Ja
Ile razy mam Ci mówić?  Nie jestem księżniczką! Dobranoc.
Gdy odłożyłam telefon zauważyłam że Marceline śpi. Wyłączyłam laptopa i również zasnęłam. W końcu jutro jest nasz wielki dzień!

*Marceline*
Gdy wstałam była 6:45. Nie miałam dużo czasu na przygotowanie się. Obudziłam Nicole i poszłam do siebie się ubrać. Schodząc na dół zgarnęłam gotową już Nicole i zeszłyśmy na śniadanie. Zrobiłam nam owsiankę i zaczęłyśmy jeść. Nicole wystartowała z jej ambitnymi planami:
-Jeżeli to nagranie wyjdzie świetnie to czeka nas świetlana przyszłość!  Koncerty, płyty, spotkania z fanami, trasy koncertowe! Rozumiesz Marceline! Rozumiesz?!
-Tak. Rozumiem. Ale najpierw musimy nagrać tę piosenkę żeby zobaczyć czy się opłaca.- uśmiechnęłam się. Nim się spostrzegłam tata i chłopaki już na nas czekali. Wzięłam telefon i schowałam go do kieszeni. Byliśmy już w drodzę do studia a my z Niki co pięć sekund spoglądałyśmy się na siebie i głupio uśmiechałyśmy. W studiu tata zaprowadził nas do naszej ulubionej sali. Tam czekałyśmy na pracownika i magrałyśmy kilka snapów. Gdy wszedł współpracownik taty zaczęła się magia.

*Nicole *
Zaczęliśmy wybierać podkład. Trzeci który został puszczony przypadł nam do gustu i pasował do tempa oraz znaczenia naszej piosenki. Zaczęliśmy nagrywać. Poczułam że moje marzenia właśnie się spełniają. To uczucie było takie magiczne. Podczas gdy mieli nagrywać refren ja wyszłam po wodę. Wcześniej gdy nagrywałam nie zauważyłam że w drzwiach stali Leo i Charlie. Uśmiechnęłam się do nich i poszłam po wodę. Gdy wróciłam Marceline zaczęła śpiewać. Szybko wyjęłam telefon i nagrałam snapa:
"Nasza pierwsza piosenka!"
Wstawiłam na My Story i czekałam na swoją kolej. Nagrywaliśmy po kolei.
Pierwsza zwrotka, refren, druga zwrotka, refren, i wspólne zakończenie. Gdy już skończyliśmy a zajęło to nam kilka godzin, wyszłyśmy się przewietrzyć.
-Hej!- usłyszałam głos za nami.- To dlatego wczoraj szalałyście jak głupie?- to był Charlie.
-Jakiś powód musiał być. -Zaśmiała się Marceline.
-O! Tu jesteście! - przybiegł Leo.
-Skoro wy skończyłyście a my mamy przerwę to może chodźmy do Starbucks'a. -zaproponował Charlie.
-Jasne. -przytaknęłam i ruszyliśmy. Sturbucks był naprzeciwko studia więc wystarczyło przejść przez ulicę. Wszyscy zamówiliśmy napoje i wróciliśmy do studia. Tam czekał na nas tata z dobrą wiadomością.
-Dziewczyny możecie wracać do domu. My jak będziemy wracać to przywieziemy Wam gotową piosenkę wraz z nagraniami ze studia jak to wyglądało. Wiecie o co mi chodzi.
-Tak tato wiemy. To my wracamy. Cześć. - powiedziała Marceline i wyszłyśmy.

*Wieczorem*
*Marceline*
Całe połódnie minęło nam na snuciu planów na przyszłość i oglądaniu filmów. Gdy usłyszałyśmy drzwi prawie nie zabiłyśmy się na schodach.
-Masz tato?- spytała Niki.
-Mam. - powiedział i rzucił prosto w moje ręce.
-Dzięki! -krzyknęłam i razem z Niki pobiegłam do mojego pokoju w którym oglądałyśmy filmy. Odpaliłam nagranie i byłam w szoku! Minęło kilka godzin dokładnie 8 a nagranie było IDEALNE!
-WOW! - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
-Cysia! To musi się znaleźć na naszym kanale! Idealne!
-Wiem! Wstawiaj teraz! - powiedziałam i zaczęłam skakać po pokoju. Gdy Niki włączyła przesyłanie dołączyła do mnie. Przytuliłam moją siostrę i zaczęłam płakać ze szczęścia. Nicole też się rozpłakała. W tym momencie do pokoju weszli Charlie i Leo.
-O matko! Ile szczęścia! - zaśmiał się Charlie. - Nawet Leo nie cieszy się tak mocno jak wy.
-To ty chyba nigdy nie widziałeś jak dostałem nutellę. -zaśmiał się brunet.
-Czy ty porównujesz spełnienie marzeń z nutellą? -Niki wybuchnęła śmiechem. Nie wytrzymaliśmy i też zaczęliśmy się śmiać. Leo udawał obrażonego ale po chwili też śmiał się z nami. Spojrzałam na telefon a tam miałam już multum wiadomości odnośnie naszego 'klipu' byłam zaskoczona. Niki to zauważyła.
-Co tam masz siostra?- spytała jeszcze się śmiejąc.
-Przeczytać Ci kilka wiadomości jakie dostałam odnośnie naszej piosenki...?- spytałam wciąż lekko zdziwiona.
-Jeszcze się pytasz?!
-Ni Charlie to my wycofujemy się po męsku. -zaśmiał sie Leo a po chwili już ich nie było.
-A więc sluchaj...-powiedziałam i zaczęłam czytać.:

———————————————————————
Hej^^ Mam nadzieję że rozdział Wam się spodobał ^^ szczerze nie było by go dzisiaj gdyby nie pewna osoba ^^ gdyby nie ona rozdział byłby nudny bo kiedy z nią piszę zawsze się szczerze i ogólnie to z nią skojarzyłam sobie pewne fragmenty...  tak ona będzie wiedziała które zwłaszcza przez to ja czasem na nią mówię ^^ także możecie dziękować jednej szajbie która kazała mi napisać ósmy rozdział jeszcze dziś <3

Rozdział 7: Duet?

*Nicole*
Posłusznie poszłam za siostrą na górę zostawiając chłopaków samych w salonie. Rozumiem że Marceline jest trudno i nie będę robić jej afery że poszła... znaczy, postaram się. Gdy byłyśmy już w pokoju zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam obok mojej siostry. Nie wiele myśląc przytuliłam ją żeby chociaż na chwilę przestała płakać.
-Nie jest Ci teraz lżej? -spytałam.
-Nie. Jest mi ciężej!  Ty wiesz jak bardzo nie lubię mówić o sobie a tym bardziej o mojej chorobie!- znowu zaczęła się fala łez.
-Marcelina!  Ja zawsze będę z Tobą nawet jeśli reszta świata się odwróci!
-Naprawdę? -otarła łzy.
-Naprawdę. Jako siostra i jako przyjaciółka. -odpowiedziałam.
-Dziękuję. Kocham Cie. Wiesz?
-Ja Ciebie też siostro. -Mocno ją obiełam.
-Wyjdziesz ze mną na spacer.
-Jasne. Tylko wezmę bluzę bo wieczór się zbliża.
-To jak weźmiesz to przyjdź do mnie ja idę się ogarnąć do łazienki. -podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zamykając je z powrotem zauważyłam zbliżającego się blondyna.
-Z Marceline nie uda Ci się pogadać. Może jutro.- powiedziałam gdy był bliżej.
-Jesteś tego pewna?- spytał.
-Chyba zapomniałeś że to moja siostra. Marceline musi ochłonąć. Na pewno uda wam się pogadać. Teraz daj jej spokój.
-Egh no dobra.- powiedział i wrócił na dół a ja poszłam po bluzę. Wracając do pokoju siostry zastanawiałam się nad całą sytuacją z salonu. Gdy weszłam Marceline była już gotowa.

*Marceline*
-Ile można na Ciebie czekać? -uśmiechnęłam się do siostry.
-O jejku. Chodź bo w takim tempie wogóle nie wyjdziemy!
-Idę. -zeszliśmy na dół w dobrym humorze.
-TATO! WYCHODZIMY!  -krzyknęła Niki.
-Nie wróćcie zbyt późno! - usłyszałyśmy i wychodząc zamknęłam drzwi. Niki chciała iść na plażę. Nie opierałam się tylko poszłam za nią. Na plaży zamiast wejść do wody spacerowałyśmy brzegiem śmiejąc się i wspominając dawne czasy.
-Cysia. A może by tak napisać własną piosenkę a nie nagrywać same covery?- kiedyś musiało paść to pytanie.
-Nawet jeśli napisałybyśmy fajny kawałek to kto by go chciał wysłuchać? -spytałam zmieszana
-Tata. Wiele razy prosił nas o napisanie czegoś. Pamietasz?- o kurna! Racja.
-No niech Ci będzie. -westchnęłam.
-To wracamy do domu i siadamy do nut.
-A o czym ma być piosenka geniuszu?
-Hm... Samo...-przerwałam jej.
-Naprawdę Nicole?! Naprawdę?!  Czemu zawsze w głowie masz takie myśli? -zaśmiałam się.
-Masz lepszy pomysł?  Obie wiemy jak to wygląda.
-A jak zmierzasz wytłumaczyć to tacie...?
-No racja. Coś innego.- zaczęła się burza mózgów. Nagle wpadłam na pomysł
-Samotność!  Niki samotność. -wybuchnęłam.
-A to jak wytlumaczymy tacie?!
-Wystarczy że powiemy że to był mój pomysł. -uśmiechnęłam się.
-A co chcesz żeby znalazło sie w zwrotce?
-Po pierwsze. Musimy się podzielić.
-No skoro to był Twój pomysł to może zrobimy tak że w refrenie będzie coś w stylu słów otuchy? Pocieszenia? Ty to przerabiałaś czyli musi być coś takiego co powiedziała byś osobom samotnym. Albo najlepiej. Pisz co czujesz.
-No a zwrotka?
-To zostaw mnie.- uśmiechnęła się i mnie przytuliła. -To wracamy do domu.
-Yhy. A gitarę włączamy do piosenki?
-No nie wiem. Najpierw napiszmy słowa.- zaczęłyśmy wracać do domu. Rozpatrywałyśmy wszystkie szczegóły. W domu każda poszła do siebie i zamknęła pokój na klucz. Zaczęłam intensywnie myśleć.

*Nicole*
Gdy pisałam pierwszą zwrotkę ktoś zapukał do drzwi. Jak sie okazalo zapomniałam zamknąć je na klucz!
-Proszę! -krzyknęłam zapominając że piosenka jak narazie ma być tajemnicą.
-Hej. Co tam bazgrasz?- do pokoju wszedł roześmiany Leo. Podskoczyłam i szybko odwróciłam kartkę na drugą stronę.
-Eee.. Nic, nic. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Yhy. Wogóle nie widziałem jak coś pisałaś -zaśmiał się.
-Ej! Oddaj to moje!- chwycił kartkę z tekstem. Marceline mnie zabiję!
-Czyżby ktoś pisał jakiś utwór? -zaczął się śmiać czytając co tam napisałam.
-Dobra. Razem z Marceline piszemy tak jakby o jej przeszłości ale to miała być tajemnica i nic nikomu nie wspominasz. Nawet Marceline. Obiecaj!- trochę byłam zła.
-Dobra, dobra. Tylko daj dokończyć. -ten jego śmiech był dobijający.
-A tak wogóle to po co przyszedłeś?
-Nudziło mi się i myślałem że z Marceline i z Charliem pooglądamy film ale widzę że jesteście zajęte. -znowu się zaśmiał.
-Jak widzisz bardzo. Teraz oddaj mi tekst bo chcę pisać!
-No masz. Swoją drogą ciekawe. Streścisz o czym będzie cała piosenka?
-Ogólnie ja piszę to jak wygląda samotność w szkole i jak wygląda to sztucznie przy rodzinie jak udajesz że wychodzisz do przyjaciół a tak naprawdę siedzisz w parku i płaczesz.
-A ty skąd o tym wiesz?- spytał podejrzliwe.
-Po pierwsze. Mam Marceline. Po drugie. Odkąd mieszkamy tutaj nie chodzimy do szkoły tylko mamy guwernantkę i nie znamy tu praktycznie nikogo. Trochę wiem co to znaczy samotność.
-Aha. No dobra to ja nie przeszkadzam. -powiedział i wyszedł zamyślony. Do późnego wieczora nikt mi nie przeszkadzał. Dopiero w pewnym momencie do pokoju weszła Marceline
-I jak tam moja raperko? Napisałaś coś ciekawego? -spytała wchodząc.
-No mam napisane dwie zwrotki. A jak z refrenem?
-Z dziesięć razy zmieniałam wszystko ale jest!
-Pokaż. -wzięłam od niej tekst i zaczęłam czytać na głos:

———————————————————————
Jak wam się podoba VII rozdział? Nie wiem kiedy pojawi się VIII z racji takiej iż muszę wymyśleć tekst piosenki.^^
Czekajcie na next bo mam pomysł na cały rodział tylko pozostaje mi tylko ten tekst ^^

Enjoy^^

*EDIT*
Piszcie w komentarzach czy opłaca mi się napisanie tekstu czy po prostu ominąć ten moment?