wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 10: "Dbaj o to co masz, walcz o to czego pragniesz!"

*Marceline*
Po powrocie do domu wbiegłam do pokoju i od razu wskoczyłam na łóżko. Miałam dziwne wrażenie że zaraz się rozpłaczę i nie myliłam się. Gdy już się uspokoiłam uświadomiłam sobie jedno:
Pokonałam strach przed ludźmi. Ale to wszystko wydawało mi się zbyt idealne. Tyle się działo ostatnio a ja zamiast czuć się świetnie czułam się okropnie. Łzy napływały mi do oczu jak szalone. Gdy opanowałam łzy usiadłam na łóżku i w tym momencie do pokoju wszedł Charlie.
-Hej Ma... Ty płakałaś?- czy przed nim da się cokolwiek ukryć?!
-Puka się...- byłam trochę wkurzona. Charlie stanął przed progiem i zapukał w uchylone drzwi.- Proszę. -trochę mnie to rozbawiło. Charlie wszedł przymknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Hej. Co się dzieje? Marceline przecież nie jestem głupi widzę że coś jest na rzeczy.- w jego głosie słyszałam troskę. Miło że ktoś oprócz Niki się o mnie martwi.
-To mnie już przerasta! Ta cała sielanka! Ja wiem że życie nie jest idealne. Jak nie dziś to jutro coś się zepsuje! -wybuchnęłam płaczem.
-Marceline. Nie wolno Ci tak mówić.
-Słowa nic nie znaczą. Słowa nic nie zmienią. To tylko pustka. Nic nie znaczą.
-Czemu tak mówisz?
-Tyle ile w życiu nasłuchałam się o sobie i tyle ile zajęło mi doprowadzenie się do stanu w miarę normalnego jest tego idealnym dowodem.
-Powiesz mi co się stało?
-Bo... Ja... ja byłam prześladowana! -nie wytrzymałam-  Bałam się wstawać rano z łóżka. Jedyna osoba dla której żyłam to była Nicole! Tylko dla niej żyje nadal! Ciełam się i nadal to robię bo nie wytrzymuje! Jestem słaba i głupia!- Charlie patrzył na mnie jakby nie zrozumiał co powiedziałam.
-Marceline... jak... czemu?
-Bo nie umiem normalnie żyć!  Nie umiem! Tu choroba, tu prześladowania ja nie umiem normalnie żyć! Gdyby nie Nicole nie byłoby mnie tu dziś!  Lecz gdyby nie ja Nicole miałaby normalne życie!  Żadna z nas nie chodzi do szkoły!  Mamy lekcje w domu bo ja boję się ludzi! To wszystko dzieje się za szybko! Nie wiem co mi strzeliło do głowy z tym filmikiem ale teraz wiem że tego żałuję.- rozżaliłam się
-Co się stało to się nie odstanie. Z tego co widziałem zabieracie mnóstwo dobrych opinii. W czym więc jeszcze tkwi problem? Boisz się czegoś? - nie, przed nim nic nie da się ukryć.
-Nicole ma już tyle planów... marzą jej się koncerty, trasa i całe mnóstwo ludzi wokół nas ale ja nie dam rady. To jest dla mnie zbyt wiele. Jeszcze ta głupia wada serca! Staram się żyć normalnie ale nie potrafię!  Nie umiem!- tak biorąc pod uwagę że co przed chwilą powiedziałam muszę wziąść leki. Wstałam podeszłam do szafy i zażyłam to co miałam przepisane. Wróciłam na łóżko i ponownie usiadłam obok blondyna. Popatrzył na mnie jakby wiedział co mam na myśli ale nie chciał się odzywać. Łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Zbyt dużo na jednego czlowieka. Zbyt dużo na jedną mnie. Charlie zauważył moje łzy bo nie czekając długo przytulił mnie. Potrzebowałam teraz kogoś kto by okazał mi w jaki kolwiek sposób troskę. więc nie opierałam się a nawet wtuliłam się dławiąc łzy.
-Charlie...?- odsunęłam się.
-Coś jeszcze?- uśmiechnął się.
-Dziękuję...  że nie wyszedłeś i nie zostawiłeś mnie samej...- wyszeptałam. Nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i jeszcze raz mnie objął. Chwilę siedzieliśmy tak w ciszy. Nadal na moich policzkach pojawiały się pojedyncze łzy. Myślałam jak mam nad tym zapanować.
-Marceline. Wiem już że miałaś dużo problemów ale czemu akurat wzięłaś żyletkę? -żebym ja jeszcze potrafiła mu to wytłumaczyć byłoby fajnie.
-Bo chciałam...  chciałam oszczędzić cierpienia Nicole... ona była lubiana ale gdy dowiedzieli się że jestem jej siostrą połowa jej przyjaciół ją zostawiła...
-Gdzie masz rany?- spytał
-Na brzuchu...- znów łzy. Pełno łez.
-Ty wiesz że jedno zbyt mocne cięcie i może być z Tobą naprawdę źle...?  A jeżeli nie skończyło by się to 'Happy End'em ' to Nicole bardziej by cierpiała.
-Zapomniałaby. Wszyscy by zapomnieli. Ale gdyby mnie nie było Nicole żyła by jako normalna nastolatka... bez ciężaru jakim jestem ja.
-Marceline. Jesteś wyjątkowa. Jak każdy. Jeżeli żyjesz nie wolno Ci gdybać o śmierci. To nie ma sensu a tylko jesteś bardziej zdołowana. Naprawdę.
-Skąd wy z Leo bierzecie tyle cierpliwości do ludzi z problemami?
-Dobroć dawana innym zawsze do nas wraca. Wy też pomogłyście ludziom.
-Co masz na myśli?- po raz pierwszy podczas tej rozmowy spojrzałam mu w oczy. Nadal byłam czerwona z płaczu.
-Nie czytałaś komentarzy pod waszym klipem? -spytał zdziwiony
-Czytałam ale nie wszystkie.- chłopak zaśmiał się i podał mi telefon. Zaczęłam czytać. Jakaś dziewczyna napisała że teraz wie co jest jej siostrze i wie jak jej pomóc. Ktoś inny napisał że dzięki tej piosence zrozumiał czemu jest samotny. Inna osoba napisała że dzięki nam zrozumiała jak się czuję jej przyjaciółka która w sumie zostawiła. Przeczytałam jeszcze kilka innych i uśmiechnęłam się lekko.
-Liczę że taką Marceline będę widział codziennie. - zaśmiał się.
-Pff... Teraz nie pomagasz -udawałam że się obraziłam.
-Oj tam. Chodź do salonu. Film jakiś pooglądamy czy coś takiego.
-A nie możemy zostać u mnie i oglądać na laptopie? Nie chce narażać się na wzrok Nicole.
-No dobra. Ale następnym razem idziemy do salonu.- zaśmiał się a ja tylko przytaknęłam. Usiedliśmy na łóżku i Charlie włączył jakiś film. Zanim się obejrzałam spałam już opierając głowę o chłopaka. Jednak słyszałam jak cicho szepnął:
-Dobranoc księżniczko. -i pocałował mnie w czoło. Teraz naprawdę spałam. A moje sny po raz pierwszy były tak kolorowe.

*Nicole w tym samym czasie *
Gdy wróciliśmy do domu Marceline od razu pobiegła do pokoju. Nie wiedziałam co jej się stało więc wolałam zostawić ją samą. Popatrzyłam pytająco na chłopaków a Leo spojrzał na Charliego. Ten wzruszył ramionami i powiedział że nic nie wie. Ruszyłam więc do pokoju. Wzięłam słuchawki. Położyłam się na łóżku i zaczęłam śpiewać to co słuchałam. Chyba zbyt głośno włączyłam muzykę bo nie słyszałam jak Leo pukał do moich drzwi. Byłam tak za słuchana że gdy usiadł obok mnie na łóżku aż podskoczyłam.
-Nie strasz mnie! Bo zawału dostanę!
-Odrazu zawału? Naprawdę?
-Żarty żartami ale co chciałeś.
-Porozmawiać o tym co było. Wiesz...
-Leo... muszę?
-Musisz. Nie odpuszczę Ci.
-Leo ja nie potrafię.
-Przecież już zaczęłaś mi tłumaczyć - puścił mi oczko...
-Co chcesz dokładnie wiedzieć?
-Jak ty sobie radziłaś?
-Gdy moi przyjaciele dowiedzieli się że Marceline to moja siostra większość się ode mnie odwróciła. Nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Wtedy zaczęłam myśleć o cięciu się. Z dnia na dzień bardziej tego chciałam. Wyprowadzka z Polski doprowadziła mnie do tego stanu i... i pierwszego dnia zrobiłam pierwsze cięcie. Drugiego drugie. Za każdym razem gdy coś się działo i było mi trudno sięgałam po żyletkę. Teraz mam pełno blizn. Obie ręce mam w bliznach. Teraz ciągle noszę długi rękaw bo się wstydzę. Wstydzę się jaka byłam słaba i głupia. -zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w jedno. Z Leo znam się tak krótko a ufam mu jakbym znała go wiele lat.
-Nicole. Już dobrze.- przysunął sie do mnie i kolejny raz dzisiaj mnie objął. Rozpłakałam się na dobre. Leo nic nie mówił. Siedział tylko ze mną i zaczął się kołysać tym samym kołysząc mnie. W końcu się uspokoiłam.
-Leo. Możesz mnie już puści
-A jeśli nie chce?- zaśmiał się.
-To ja się wyzwolę. - zaczęłam się wyrywać ale Leo był silniejszy chłopak nadal mnie nie puszczał. W końcu przestałam się wiercić.
-Znudziło Ci się? - zaczął się śmiać.
-Tak. Ale wypuść mnie. Proszę!
-A co z tego będę mieć?
-A co byś chciał dostać?
-Hm... no nie wiem...- uśmiechnął się i wystawił policzek. Zaczęłam się śmiać a brunet spojrzał na mnie z całkiem poważną miną znaczy próbował być poważny ale mu się nie udało
-A teraz na serio.- zaśmiałam się.
-Ale ja mówiłem na serio - jeszcze raz nastawił policzek. Przewróciłam oczami i pocałowałam go w policzek.
-Zadowolony? - spytałam dławiąc śmiech.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnął się szeroko.
-Teraz możesz mnie puścić. -przypomniałam mu.
-Tylko po co? -spojrzał na mnie a jego oczy zaczęły błyszczeć.
-ym...- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Faktycznie. Po co?
-Nie puszczę Cię póki nie powiesz mi jakiegoś konkretnego powodu.
-Naprawdę chcesz przez taki długi czas siedzieć ze mną w ten sposób zanim czegoś nie wymyślę?
-Na to wygląda. -uśmiechnął się
-Jesteś szalony. Albo głupi.
-Nie wydaję mi się. - siedzieliśmy tak z 10 minut. Moje oczy same się zamykały.
-możesz mnie już puścić? - spytałam ziewając.
-Wymyśliłaś jakiś powód?
-Chce się umyć i iść spać. -powiedziałam. -Puszczę Cię pod jednym warunkiem.
-No Leo no!- byłam już naprawdę zmęczona i nie było mi do śmiechu.
-Dzisiaj Ci odpuszczę ale jutro już nie.- puścił mnie i wyszedł z pokoju. Poszłam do łazienki i wykonałam całą wieczorną rutynę. Chciałam zobaczyć co u Marceline ale nie miałam odwagi. Położyłam się więc na łóżko i zaczęłam sprawdzać portale społecznościowe. Gdy zaczęłam odczytywać komentarze spod naszego klipu byłam wniebowzięta. Leżałam tylko i z uśmiechem czytałam wszystkie komentarze. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o dzisiejszym dniu. Gdy już zaczęłam przysypiać dostałam wiadomość. Od razu wiedziałam kto to
~Leo
Zapomniałem Ci coś powiedzieć.
~Ja
Słucham.
~Leo
Dobranoc księżniczko.
~Ja
Nazwij mnie jeszcze raz księżniczką a pożałujesz kolego.
~Leo
Chyba spróbuję koleżanko.
~Ja
Kiedyś umrzesz marnie z moich rąk.
~Leo
Cóż za groźba.
~Ja
Uważaj bo potrafię groźniej.
~Leo
Dobrze, dobrze. Dobranoc księżniczko
~Ja
Ostatni raz Ci wybaczam. Kolorowych.
Gdy odłożyłam telefon zaczęłam się śmiać sama do siebie. Teraz byłam tak roześmiana że nie mogłam już zasnąć. Leżałam tylko i albo się śmiałam albo myślałam nad tym co sie dziś stało. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Usiadłam i powiedziałam sobie w duszy:
"Chyba czuję coś do Leo..."

———————————————————————

Heej! Przepraszam że wczoraj nje było rozdziału ale byłam na wyjeździe i pisałam ten rozdział przez dwa dni... wiem że na taki rozdział to okropnie długo ale musiałam wszystko dokładnie przemyśleć i jakoś tak zleciało. Mam nadzieję że podobał wam sie rozdział.
Bay^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz